Fragmenty artykułu dla Rzeczpospolitej:

Fot. Robert Gardziński
"Na początku chciałbym pokrótce się przedstawić. Jestem synem Janusza Krupskiego, który zginął w Smoleńsku, absolwentem Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, rzeźbiarzem, autorem pomnika, epitafium smoleńskiego w warszawskim kościele św. Anny będącym rodzajem relikwiarza dla krzyża, który tuż po katastrofie smoleńskiej stał przed Pałacem Prezydenckim.
Chcę zapewnić, że to, co piszę, nie wynika z innych pobudek niż tylko z pragnienia, by w związku z organizacją budowy pomnika w centrum Warszawy mogło wypłynąć jeszcze jakieś dobro. Podkreślam te intencje – czyste intencje – po to, by zaznaczyć najważniejszy według mnie problem związany z podziałami, które wywołała – czy być może tylko szczególnie unaoczniła – katastrofa smoleńska. Mianowicie problem komunikacji. Nie dojdziemy do niczego konstruktywnego, jeśli w obszarze dyskursu związanego z tym dramatem będziemy odbierali sobie nawzajem prawo do uczciwości własnych przekonań. Nie dojdziemy do porozumienia, jeśli będziemy uznawali, że druga strona ma złe zamiary.
Doszliśmy już do takiego stanu, w którym każdego z naprzeciwka uważamy za osobę nieuczciwą albo taką, która zdradziła, a jeśli nawet nie, to przynajmniej jest głupcem. Bo czy jesteśmy jeszcze w stanie po tych wszystkich latach przełknąć takie słowa: „Jarosław Kaczyński jest uczciwym człowiekiem zatroskanym o kwestię pamięci o tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem, i działa w zgodzie ze swoim sumieniem", oraz: „Bronisław Komorowski jest uczciwym człowiekiem zatroskanym o kwestię pamięci o tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem, i działa w zgodzie ze swoim sumieniem".
Panowie i panie, przedstawiciele życia publicznego, odpowiedzialni za przestrzeń wspólną, w której dziś koegzystujemy, a którą pozostawicie nam, młodszym pokoleniom, doprowadziliście już do tego, że ta przestrzeń wspólna oraz komunikacja w niej stały się koszmarem.
A ja, jako świadek bezpośredni, mogę powiedzieć tylko, że jako członek rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej czuję się zraniony traktowaniem nas jako narzędzia w walce politycznej zarówno przez jedną, jak i drugą stronę oraz – co szczególnie bolesne – wykorzystywaniem śmierci tragicznie zmarłych osób jako przedmiotu w prowadzonym sporze.
Przez pięć lat zdążyliśmy wznieść potężny mur. Ale zamiast zacząć go z czasem rozbierać, wciąż go budujemy. Gdy na nowo wzbiera dyskusja na temat katastrofy, łudzę się, że tym razem będzie inaczej, że politycy, a za nimi inni, podejdą do sporu w sposób konstruktywny. Chcę się łudzić, że i w sprawie pomnika w centrum Warszawy przeważą rozsądek, dojrzałość, odpowiedzialność, a może nawet zapomniane dziś już chyba poczucie zwykłego ludzkiego wstydu, bo to dzięki niemu ludzie unikają czasem słów, które nie są godne."
Całość:
http://www.rp.pl/artykul/9157,1194342-Mur-smolenski.html
Autor jest synem Janusza Krupskiego, historyka, w PRL działacza opozycji demokratycznej, w III RP - urzędnika państwowego, który 10 kwietnia 2010 roku zginął w katastrofie smoleńskiej.
W 100% zgadzam się z Łukaszem Krupskim.
Skończmy wreszcie z tym koszmarnym murem, który wznieśliśmy, zacznijmy rozmawiać ze sobą jak ludzie, którzy chcą dojść do porozumienia.
Droga wiecznego, podsycanego przez polityków konfliktu, może wreszcie doprowadzić nas do nieszczęścia.
<script id="_wau6q4">var _wau =
<script id="_waumkc">var _wau = _wau || []; _wau.push(["dynamic", "3i6y8j7krw", "mkc", "c4302bffffff", "small"]);</script><script async src="//waust.at/d.js"></script>
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka