Gdy emocje już opadły jak po wielkiej bitwie kurz, a czterech jeźdźców apokalipsy pod sztandarami feniksa pakuje już najpewniej manatki w drodze do Brukseli, ja mogę wrócić na to małe, stare, ale własne poletko i po długiej nieobecności przywitać się z Czytelnikami, co niniejszym, z przyjemnością, czynię.
Wybory do Parlamentu Europejskiego już za nami, najlepsza więc okazja dla wszelkiego gatunku i wszelkiej maści autorytetów na komentowanie bieżącej sytuacji politycznej w kraju i Europie.
Pod niespodziewaną nieobecność p. Daniela Olbrychskiego głos zabrał sam Noblista Lech Wałęsa, który dopiero teraz wyjść może z cienia swojego syna, który to syn, Jarosław zresztą, startując z listy Platformy Obywatelskiej, w glorii pracowitego CEPa poprzedniej kadencji i teraz otrzymał szansę na młócenie unijnych pieniędzy. Sukces syna nijak nie przekłada się jednak na samopoczucie Noblisty zafrasowanego wielce dobrym wynikiem Kongresu Nowej Prawicy. Były prezydent ogłosił nawet, że wstyd będzie mu, od tej pory, wyjeżdżać za granicę, gdyż tłumaczyć będzie się musiał z zachowania reprezentantów KNP. Słowa te nie wywołały jednak w społeczeństwie większej paniki, giełdy nie upadły, być może z tej racji, że Wałęsa Lech nie jest już w chwili obecnej głównym naszym towarem eksportowym. Choć w przypadku jego wyeksportowania, byle dalej, myślę, że nawet p. Janusz Korwin-Mikke łaskaw byłby się zgodzić, że do takiego eksportu warto dopłacić.
Póki jednak Lech Wałęsa zostaje w kraju, gdzie nikt z „wybryków” KNP ani, tym bardziej, z jego własnej agenturalnej przeszłości nie zamierza go rozliczać, i gdzie cieszyć będzie się mógł z doborowego towarzystwa choćby Jacka Rostowskiego, Michała Kamińskiego i kilku jeszcze innych bezlitośnie pozbawionych euro-poselskiego mandatu.
W tym wszystkim jest zresztą rzecz niepokojąca, jako że źle wróży to wszystko statystykom odnośnie bezrobocia. Wyobraźcie sobie Państwo zawodowego polityka w uczciwej pracy. Chociaż, pardon, są i tacy, którym pomimo nieudacznictwa w polityce uda się zdobyć dobrą fuchę. Ot taki np. były prezydent Aleksander Kwaśniewski pracuje dla Burisma Holdings Ltd – spółki należącej do biznesmena i byłego polityka Mykoły Złoczewskiego, a która to spółka jest największym producentem gazu na Ukrainie. Tu zresztą skłonny jestem twierdzić, że przy zatrudnieniu zaważyły nie znajomości, lecz, jak być powinno, kompetencje. Wiadomo przecież, że niewielu mamy w kraju specjalistów od gazu mogących równać się z Aleksandrem Kwaśniewskim.
Swoją drogą klątwa ciąży na byłych prezydentach, bo Kwaśniewski także powodów do radości nie ma zbyt wiele, jako że reprezentowana przez niego formacja Europa Plus Twój Ruch w wyborach odniosła porażkę sromotną, choć łatwą do przewidzenia. Koń Kaliguli w końcu także nie utrzymał stanowiska na dwie kadencje. Tym samym Kraków zostanie dalej w posiadaniu Hart-mana, filozofa znanego z rozchylania marynarki. Fakt ten został najwyraźniej przez Krakowian przewidziany, co poskutkowało referendalną decyzją o objęciu miast polskich Królów siecią monitoringu.
W każdym razie, aby nie siać defetyzmu przywołam, na zakończenie, samego premiera Donalda Tuska. Ów do partyjnych kolegów, podczas wieczoru wyborczego, rzekł: „Chcę powiedzieć, że od jutra czeka nas olbrzymia praca.”. Był przy tym radosny i emanował wprost poczuciem humoru.
W myśl zasady śp. Juliana Tuwima: Głupstwa można mówić. Byle nie uroczystym tonem!
Jestem Katolikiem, Polakiem, monarchistą, wolnościowcem i... wegetarianinem. Fotografuję, retuszuję, rysuję i projektuję.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka