Od wielu lat panuje w Europie nachalna propaganda mająca na celu wywołanie w społeczeństwie strachu przed Rosją. Wykreowano wizerunek JE Włodzimierza Putina jako nieobliczalnego dyktatora gnębiącego swoich poddanych, przy okazji mającego wielkie plany militarnego podbicia całego Starego Kontynentu. Ba! Może nawet i Stanów Zjednoczonych? Zaznaczam, że władza prezydenta Putina w żadnym wypadku nie jest dla mnie jakimkolwiek wzorem do naśladowania, jednakże ogrom bredni które w stosunku do władz Rosyjskich wypisywane są w Europie sięgnął już poziomów absurdu, tak więc uczciwość wymaga kilka słów o tym napisać.
Sprawę podzielić należy na dwa aspekty – rusofobiczna kampania w Polsce i w Europie to dwa zupełnie różne działy. W Polsce z pewnych powodów działanie te są bardziej wytłumaczalne, z racji naszej historii czy mającego na historię i teraźniejszość wpływ położenia geopolitycznego. Zatargi z Rosją były prawie zawsze, rozmaite spory pochłaniały po jednej lub po drugiej stronie życie wielu ofiar. Niechęć do Rosjan, wywołaną po części strachem przed potężnym sąsiadem, a zarazem przedstawicielem obecnej nam Cywilizacji, łatwo wytłumaczyć. Trudno natomiast zrozumieć irracjonalne pobudki kierujące Polakami np. do bezpodstawnego obarczania Rosjan winą za wiele z naszych niepowodzeń. Skąd np. pewność znacznej części naszych rodaków, że prezydencki Tupolew w 2010 roku rozbił się z winy naszych wschodnich sąsiadów? Czy gdyby do katastrofy doszło na terytorium dajmy na to Francji bylibyśmy tak samo skłonni do oskarżania francuzów? Odpowiedź jest prosta – nie! Niechęć do Rosji służy w Polsce także interesom wielu grup politycznych. Na rozbudzaniu strachu i nienawiści można zebrać całkiem pokaźny elektorat i „ugrać” dość dużo – wystarczy spojrzeć na działania PiSu, dla którego poparcie po katastrofie smoleńskiej gwałtownie wzrosło. A jakie są cele europejskiej rusofobii?
Weźmy taki oto przykład – aresztowanie feminazistek z Pussy Riot (nazwę proszę sobie przetłumaczyć). Owe panie w skandaliczny sposób „protestowały” przeciwko władzy JE Putina wykonując w Cerkwi utwór którego wykonywanie z pewnością nie uchodziło w miejscu kultu religijnego, za co słusznie zostały ukarane. W Europie oburzenie, naruszenie wolności słowa lub rozmaitych jeszcze „praw człowieka”, święty gniew tzw. autorytetów we wszelkich mediach – „Zamach na wolność! W Rosji totalitaryzm! W Rosji stalinizm!”. Tymczasem w Unii Europejskiej zakazano używania zwrotów „Anschluss” w stosunku do wstępowania do UE, czy też nazywania europejskiej wspólnoty „IV Rzeszą”. Ciekawe? A teraz przykład drugi – opozycjoniści w rosyjskich więzieniach. Europa oburzona, autorytety grzmią itd. Tymczasem w Unii Europejskiej: getto na obrzeżach Amsterdamu dla „homofobów” czy Brytyjski historyk Dawid Irving skazany za negowanie Holocaustu. Wniosek jest taki, że podległe UE media straszą Rosją, tym samym odwracając uwagę od totalitaryzmu jaki krok po kroku wprowadzany jest w samej wspólnocie. Ukazywanie nędzy w Rosji (która jest, niewątpliwie występuje, ale czyż w Warszawie nie ma żebraków?) jest zabiegiem bardzo podobnym do tych, które stosowali właśnie Radzieccy socjaliści informujący niegdyś lud o niesamowitym wyzysku robotników w Stanach Zjednoczonych. Śp. Sergiusz Kurdakow, uciekinier ze statku marynarki Radzieckiej do USA, w swojej książce „Przebacz mi Nataszo” opisywał, że był niezmierni zdziwiony, kiedy w Ameryce na ulicach wcale nie zobaczył umęczonych robotników, lecz ludzi żyjących po stokroć lepiej niż w jego Ojczyźnie. Obecnie sytuacja się odwróciła i to Zachód straszy Wschodem. Ale może i teraz miast ślepo ufać mediom, warto konfrontować wiadomości dostarczane przez usłużnych dziennikarzy z faktami? Kto wie, może okaże się, że Rosjanie wcale nie zrzucają na nas stonki?
Jestem Katolikiem, Polakiem, monarchistą, wolnościowcem i... wegetarianinem. Fotografuję, retuszuję, rysuję i projektuję.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka