O człowieku który przeleciał nad murem. Tym teraz, nie z 1980 roku.
Pisałem już, że warto czytać wiersze. Dziś dopowiadam – nie tylko wiersze. W ogóle warto czytać, ale nie żadną bieżączkę polityczną. To czym dziś emocjonują się media - wszystko już było.
Dla przykładu, premiera Zemsty Aleksandra hrabiego Fredro odbyła się w 1838 roku. 200, bez mała, lat temu. Jest to lektura szkolna, a kto nie zna niech się przypadkiem nie przyznaje, tylko dziś jeszcze tę lekką, łatwą, przyjemną ale i pouczającą komedię w czterech aktach przeczyta. Bodaj najbardziej charakterystyczną postacią dzieła jest Papkin, drobny szlachcic, który czego nie osiągnął to dopowiedział, ot, zawodowy konfabulant, acz w swoich charakterologicznych wadach całkiem sympatyczny. Osią historii jest natomiast spór graniczny pomiędzy Cześnikiem a Rejentem. W pewnym momencie sytuacja rozwija się tak dramatycznie, że Rejent mur graniczny, dotąd w ruinach, postanawia odbudować. Rozsierdzony, bez większego powodu, Cześnik wysyła swoje sługi i Papkina, by przepędzili naruszających status quo budowlańców. Papkin będąc zwykłym tchórzem, całej sytuacji przygląda się zza pleców czeladzi, by następnie, w oczekiwaniu nagrody, deklamować przed swym dobrodziejem:
Ledwie żyję. — Każ dać wina,
A starego. — Wyschła ślina
Pot strugami ciecze z czoła
Któż me dzieła pojąć zdoła!
Cześnik, który sprawę z okna widział doskonale zdumiewa się nad bezczelnością kłamstwa Papkina, ten zaś kontynuuje:
Tylko słuchaj, słuchać warto:
Chciałem zdobyć rusztowanie,
Lecz skoczyłem tak zażarto,
Żem się znalazł z drugiej strony,
Przyciśnięty, otoczony
Mularzami, pachołkami,
Hajdukami, pajukami,
A — kroć kroci! Jak się zwinę!
Jak dwóch chwycę za czuprynę!
Dalej żwawo młynka z niemi
Jak cepami wkoło młócę.
Ile razy się obrócę,
Po dziesięciu ich na ziemi.
Tak mi rosła wciąż mogiła,
A gdy z murem równa była,
Otworzyłem obie dłonie
I stanąłem na tej stronie
Bliźniaczo wygląda sytuacja tzw. Nietoperza z Podlasia, mężczyzny najpewniej arabskiego pochodzenia, który to zawisłbył w nocy, zaplątany sznurówką o drut kolczasty, głową w dół nad patrolującymi wrażliwą granicę polskimi funkcjonariuszami. Uwolniwszy się, z aktorskim kunsztem padł na ziemię, niczym rażony piorunem. Poraziło zresztą nie tylko jego, od wczesnych godzin porannych co wrażliwsi miłośnicy zdartej płyty z piosenką „Keine Grenzen” lamentują nad, roboczo nazwijmy go Mohamedem Al-Papkinem, który najzwyczajniej pomylił mur z przejściem granicznym. Mamy tu jednak do czynienia nie z jednym, skaczącym ponad mury Papkinem – to już by zresztą nie było nic nowego, inny Papkin, w 1980 roku rzekomo zdobył mur Gdańskiej Stoczni - a całą papkinowską watahą. Snują oni najrozmaitsze i warte najwyżej śmiechu konfabulacje. Był nawet taki, który naszego skoczka porównał do Żydów z getta! I trudno im wszystkim się dziwić, w końcu za bardziej ewidentne łgarstwo otrzymywano już w Polsce np. Medal Wolności Słowa Fundacji Grand Press. Istotne tylko, by każda z tych historii posiadała wyraźny morał w tymże sposobie, że Polacy to w ogóle swoim faszyści, zaś nasi żołnierze i pogranicznicy, którym z tego miejsca życzyć wypada Szczęść Boże w trudach służby, to degeneraci i okrutnicy.
Przyznam się, że choć w rodzinie mojej panuje raczej długowieczność, to nierzadką dolegliwością są choroby serca. Jednych dopada choroba wieńcowa, ja zaś bardzo łatwo się wzruszam. Tak, z samarytańską życzliwością chciałbym i ja nieba przychylić wszystkim marznącym, głodującym, czy nawet tym nieszczęśnikom płynącym w zimę nieistniejącą rzeką przez 6 dni, bez snu, jadła i napitku. Przyznaję się szczerze, lecz sobie i Szanownym Czytelnikom przypominam także słowa wspaniałego naszego rodaka bł. ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego:
"Nie oglądajmy się na wszystkie strony. Nie chciejmy żywić całego świata, nie chciejmy ratować wszystkich. Chciejmy patrzeć w ziemię ojczystą, na której wspierając się, patrzymy ku niebu. Chciejmy pomagać naszym braciom, żywić polskie dzieci, służyć im i tutaj przede wszystkim wypełniać swoje zadanie – aby nie ulec pokusie „zbawiania świata” kosztem własnej ojczyzny. (…) Niestety, u nas dzieje się trochę inaczej – „zbawia” się cały świat, kosztem Polski. To jest zakłócenie ładu społecznego, które musi być co tchu naprawione, jeżeli nasza Ojczyzna ma przetrwać w pokoju, w zgodnym współżyciu i współpracy, jeżeli ma osiągać upragniony ład gospodarczy. Nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej Ojczyzny."
Zaniedbując własną Ojczyznę, lub gorzej – do czego jesteśmy wszak wzywani - sprowadzając na nią zagrożenie, nie tylko nie zdołamy nikomu pomóc, ale sami tej pomocy będziemy zmuszeni wzywać. Z Nieba najpewniej, bo szalonych altruistów w sąsiadach możemy nie odnaleźć.
Jestem Katolikiem, Polakiem, monarchistą, wolnościowcem i... wegetarianinem. Fotografuję, retuszuję, rysuję i projektuję.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka