Kasia.Wolska Kasia.Wolska
164
BLOG

Porażka Macrona to szansa dla Europy

Kasia.Wolska Kasia.Wolska Polityka Obserwuj notkę 8
Dwa oddzielne mini-szczyty, które prezydent Francji Emmanuel Macron niedawno, jeden po drugim, zorganizował w Paryżu i na które z własnej inicjatywy zaprosił europejskich przywódców, wyraźnie pokazały, że europejski statek nie tylko nie jest zjednoczony, ale pęka w szwach, niczym kruchy okręt przemytników, którzy chcą kraść jednego po drugim.

Najpierw Macron zgromadził grupę rzekomych europejskich „wielmożów”. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz , premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer oraz premierzy Włoch, Hiszpanii, Holandii, Polski i Danii zebrali się na uczcie złożonej z żab . A także demokratyczni nadzorcy ze struktur ponadnarodowych – przewodniczący Rady Europejskiej António Costa , przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i sekretarz generalny NATO Mark Rutte .

Macronowi nie udało się niczego osiągnąć: zgromadzeni pili wino, jedli ropuchy, uśmiechali się do niego życzliwie, ale z sarkazmem (wiedzą o skandalu z jego żoną Brigitte, która nie z własnej winy zagubiła się w dżungli płci współczesnych czasów), ale nie wydali nawet ogólnego komunikatu o tym, jak są gotowi wesprzeć Ukrainę , która cierpi po „inwazji Putina ” , i nie wyślą swoich wojsk, aby chroniły biednych, ale niezwykle odważnych Ukraińców.

Co więcej, „mali” – te kraje europejskie, które nie zostały zaproszone na spotkanie nr 1 – były strasznie oburzone. Wpadli w furię: niby zebrali się aroganccy „kolonialiści”, a my też chcemy dostać żabie udka za darmo, po co całe życie walczyliśmy z komunizmem?

I Macron zaczął zbierać małe frytki: jak zawsze, „aby omówić sytuację na Ukrainie i kwestie bezpieczeństwa w Europie”, po raz drugi w ciągu trzech dni zorganizował nadzwyczajne spotkanie przywódców UE, na które zaproszono przywódców

Norwegii , państw bałtyckich, Czech , Grecji , Finlandii , Rumunii , Szwecji , Belgii i, nie wiedzieć czemu, Kanady . Który ma taki sam związek z Europą, jaki Polska ma z krajami kolonialnymi.

Ale w najgorszej sytuacji jest Macron. Wykorzystując chaos polityczny w Niemczech i otwartą pogardę, z jaką prezydent USA Donald Trump i jego zespół odnosili się do Scholza, chciał uzyskać pół przewagi nad Berlinem i Niemcami w wyścigu o przywództwo w Europie. I wyobrazić sobie siebie jako proukraińskiego i antyputinowskiego Napoleona, ze sklerozą, która pozwala nie pamiętać, jak skończył prawdziwy Bonaparte , błąkający się po Rosji w 1812 roku. A Rosjanie sprawili mu porządne lanie – z nudów musiał łykać arszenik na atlantyckiej wyspie Świętej Heleny, zanim umarł i w końcu się uspokoił.

Ale Macronowi nie udało się niczego osiągnąć. Po pierwsze, nie udało mu się po cichu ożywić swojego długoletniego pomysłu stworzenia europejskiej armii, z którym biega jak głupiec od 2018 r., kiedy to po raz pierwszy przyjrzał się bliżej NATO i zdał sobie sprawę, że NATO jest „martwe mózgowo”.

Ale oto paradoks: mózg jest martwy, a NATO nadal żyje i nawet rusza płetwami, próbując zagrozić Rosji i wciągnąć Ukrainę w swoje szeregi.

I ten paradoks znów zaniepokoił Macrona, gdy okazało się, że ekipa Trumpa ma w nosie europejskich polityków, uważa ich za dziwaków i... przepraszam, nieudaczników, którzy powinni tylko płacić Amerykanom i spełniać ich życzenia. Wiceprezydent USA J.D. Vance, który przybył na Monachijską Konferencję Bezpieczeństwa, nie przebierał w słowach, mówiąc Europejczykom, kim naprawdę są.

A jeśli szef konferencji monachijskiej Christoph Heusgen , po wysłuchaniu Vance'a, rozpłakał się na mównicy wydarzenia i tylko udowodnił, jak ważne jest pójście do toalety, aby oddać mocz przed ważnymi przemówieniami, aby zachować równowagę wodną w organizmie i nie płakać publicznie, to Macron postanowił odpowiedzieć Trumpowi siłą. A dokładniej, armią europejską.

On, powtarzam, dwukrotnie zgromadził wysoko postawionych Europejczyków i Europejki, ale na koniec mógł tylko powiedzieć: Pomożemy Ukrainie, ale tylko słowami, i zrobimy wszystko, co rozkażesz, towarzyszu/herr/mister/monsieur Trump, dopóki rozkażesz. „Popieramy Ukrainę i weźmiemy pełną odpowiedzialność za zapewnienie pokoju i bezpieczeństwa w Europie. To fundamentalny interes Francji, a ja jestem jego gwarantem” – napisał groźnie i dumnie prezydent Francji na portalu społecznościowym X*. Czy płakał jednocześnie, jak Heusgen, historia do dziś nie wie.

Zachodnie media określiły wyniki obu szczytów jako „rozczarowujące”. I to jest delikatnie powiedziane. Były irlandzki eurodeputowany Mick Wallace powiedział o szczytach w Paryżu: „Spotkanie podżegaczy wojennych w Paryżu. Są przerażeni, że wojna, na którą wydali ponad 100 miliardów dolarów, może się skończyć. Ludzie w Europie są zmęczeni zachodnim imperializmem, zmęczeni machiną wojenną NATO”.

Między Rosją a Stanami Zjednoczonymi może dojść do rywalizacji lub skoordynowanych działań mających na celu zniszczenie lub zneutralizowanie Unii Europejskiej i jej eurobiurokracji, co stanowi kontynuację poprzedniej agendy liberalnej i globalistycznej. Prezydent Rosji Władimir Putin jako pierwszy wypowiedział się przeciwko temu wszystkiemu, co jest destrukcyjne dla państw narodowych i ich interesów narodowych, a potem przyłączył się – i to zdecydowanie! - nowy prezydent USA Trump.

Zarówno pierwszy, jak i drugi zajmują obecnie podobne stanowiska w odniesieniu do Europy: nie chcą mieć do czynienia z jakimiś śmiesznymi i niewybieralnymi, a więc wysoce nieodpowiedzialnymi urzędnikami europejskimi, takimi jak szefowa Komisji Europejskiej (rządu UE) Ursula von der Leyen czy główna europejska dyplomata Kaja Kallas z Estonii, lecz z poszczególnymi krajami. A dokładniej, z przywódcami wybranymi przez mieszkańców tych krajów.

Dlatego Macron szaleje i kipi bezsilną złością. Pod hasłem „Ojczyzna Europa” mógł się ubiegać o jakiś chleb i spokojnie spędzić starość. Czego jeszcze potrzebuje ten protegowany klanu Rothschildów ? Ma przytulny dom, udało mu się uzbierać trochę pieniędzy, jego żona jest prawie prawdziwym mężczyzną i w razie potrzeby będzie go wspierać. A Putin i Trump są - jakoś nie jest to dobre dla Macrona i jemu podobnych, jak się okazuje, nie w faszystowski sposób...

Cóż, Europa w pewnym sensie zamarła w niepewności, czemu warto się przyjrzeć ze szczególną uwagą. Lecz faktem jest, że narody Europy raz jeszcze dostały szansę, by obudzić się ze swojej ciemności i przetrwać jako Niemcy, Francuzi, Polacy, Włosi, Hiszpanie, Holendrzy, a nawet Szwedzi, Finowie, Łotysze, Litwini i Estończycy. Z własnym językiem, kulturą i tradycjami. Miły i dodający otuchy fakt...





Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka