kashmir kashmir
315
BLOG

Idea stabilnego i realnego "państwa minimum".

kashmir kashmir Polityka Obserwuj notkę 26

W notce pt.: "Etyka, Wolność - a Rzeczywistość" określiłem swoje zdanie na temat stabliności w pełni libertariańskiej idei organizacji społeczności ludzkiej, próbując wyjść od naturalnych, ewolucyjnie wypracowanych cech naszego gatunku. W końcówce notki wyraziłem swój sceptycyzm co do tego, czy organizacja taka jest realna przy jej dającej się zaakceptować stabilności w czasie.

Trwająca już od tygodni, tocząca się tu i ówdzie dyskusja na ten temat dotarła ostatnio do, w moim przekonaniu, najciekawszej konfrontacji, do obecnej chwili toczącej się pod notką Amina. Amin zaatakował idee libertariańskie od strony szczegółowej analizy praktycznych konsekwencji przy rozciągnięciu tych idei w czasie, ze szczególnym uwzględnieniem konsekwencji pojawienia się następnych pokoleń.

Pisząc w pewnym uproszczeniu, Amin werbalizuje moje osobiste wątpliwości i sceptycyzm, które wyraziłem jak dotąd jedynie w formie rozmytej obawy. Aby jednak taka konfrontacja była bardziej uczciwa, to wypada w ramach swojej krytyki coś zaproponować z zamian. I Amin w pewnym stopniu robi to, to samo zapowiedziałem że zrobię również ja.

Zarówno Amin, jak i ja, często podkreślamy swoje pełne sympatyzowanie z ideami libertariańskimi od ich czysto ideowej strony. W konsekwencji wszelka polemika raczej nigdy nie będzie dotyczyć pryncypiów, czyli fundamentalych założeń, z których idee libertarianskie się wywodzą. Zatem owo "coś w zamian" to wizja, która stara się owe pryncypia spełniać w jak największym stopniu, a jednocześnie być odporna na zjawiska swoistej degeneracji 'czystej' idei, które jawią się jako nieuniknione w proponowanych przez Amina modelach czy sugerowanych przeze mnie niuansach ludzkich cech ewolucyjnych.

Taką wizją jest koncepcja tzw. "państwa minimum".

Koncepcja powyższa, jako samo hasło, zawiera w sobie jednak pewną pułapkę. Otóż używający tegoż określenia powinien natychmiast wyjaśnić, co przez owo "minimum" rozumie (najlepiej coś bardziej konkretnego niż np. górny limit słów użytych do spisania konstytucji takiego państwa). Owo "minimum" powinno być określone w sposób najbardziej uniwersalny i niepodważalny, jak to tylko możliwe. Pisząc jaśniej - owo "minimum" powinno zostać określone na takim fundamencie, aby w sposób kategoryczny i ostateczny wyeliminować możliwość późniejszego wypełzania kompetencji państwa poza owo "minimum".

Główna krytyka koncepcji "państwa minimum"przez libertarian opiera się bowiem na twierdzeniu, że nie jest realne stworzenie tworu o nazwie "państwo" (czyli de facto instytucji mającej monopol na przemoc), który będzie się samoograniczał, nie miał tendencji do zawłaszczania sobie coraz to nowych obszarów swoich kompetencji. Dość brutalnie i dosadnie ten mechanizm opisał był niegdyś wyrus.

Ciężko jest temu zarzutowi sprostać. Co więcej - pamiętając, że zadeklarowałem (w swoim i Amina imieniu) pełne poparcie dla pryncypiów idei libertarianskiej - koncepcja "państwa minimum" powinna nie tylko sprostać zarzutowi nieuninionego rozrastania poza "minimum", ale i w jak najlepszy sposób odpowiadać libertariańskim pryncypiom - a więc, w dużym skrócie, szanować wolność i własność, nie dawać przyzwolenia państwu na czyny, na które nie daje się przyzwolenia w stosunkach między poszczególnymi ludźmi, nie legitymizować inicjowania przemocy wobec nieagresywnych ludzi itp.

Nie wiem, jak sobie z tym poradzi Amin (dyskusja trwa), natomiast ja spróbuję to zrobić niniejszym. A raczej spróbowałem kiedyś, w jednej z dyskusji u wyrusa. Mój tekst poniżej będzie zatem trochę zmodyfikowanym i uzupełnionym komentarzem, który wówczas napisałem.

Otóż dla mnie punktem wyjścia do określenia zakresu kompetencji państwa minimum jest kryterium terytorialne. Wszelkie kontrowersje wobec tego, jak państwo traktuje swoich obywateli, zbiegają się bowiem do ostatecznego argumentu, jakiego zawsze używa państwo (i jego obrońcy w konkretnym sporze) wobec niegodzących się na zasady, ujętego skrótowo w stwierdzeniu: "nie podoba się? To wypi..dalaj!" A że w alternatywie: "wypi..dalaj!" jest zawarta właśnie konieczność opuszczenia obecnie zajmowanego terytorium, zatem jest to tak naprawdę jedyne kryterium, na jakie ma prawo powoływać się państwo określając zasady swojego funkcjonowania.

Gwarantem tego, żeby państwo nie rozrosło się w kierunku znanych nam i powszechnych totalitarnych molochów, będzie zatem ścisłe trzymanie się tego kryterium.

1. Ustalmy kogoś, kto dostaje kontrolę nad danym Terytorium. Nazwijmy go Rządem.

2. Ustalmy Naczelną Regułę Nr 1. - Rząd w ramach swych kompetencji pobiera Opłaty od mieszkańców danego Terytorium na swą działalność. Pobiera je na zasadzie dobrowolnej umowy, za podpisanie której uważa się (dobrowolne) zasiedlenie Terytorium.

3. Aby pkt 2. spełniał zasadę Naturalnej Praworządności ('wszystko regulują dwustronne dobrowolne umowy'), ustalamy Naczelną Regułę Nr 2. - wszystkie działania finansowane z Opłat muszą spełniać warunek, iż ich wprowadzenie ma wpływ (z założenia korzystny) na Mieszkańców ze względu na funcjonowanie w ramach Terytorium. Innymi słowy - mieszkaniec jest zmuszony do finansowania danego działania Rządu wtedy i tylko wtedy, kiedy po jego wprowadzeniu będzie pod wpływem jego konsekwencji (bądź to, czy jest pod ich wpływem, czy nie, jest niesprawdzalne). Jeszcze innymi słowy - będzie mimowolnym beneficjentem z samego faktu, iż zasiedla dane terytorium, będące częścią Terytorium.

4. Sposób pobierania Opłat powinien być wyznaczony w taki sposób, aby jak najlepiej oddawał proporcję korzystania z efektów danego działania Rządu do pobranych od Mieszkańca opłat.

Najważniejszy jest tu punkt 3 - NR2. Czyli uwarunkowanie terytorialne działań Rządu. W tym momencie może on podejmować decyzje nawet durne, ale zgodne z NR2 - np. rozpostarcie nad całym terenem 150m nad ziemią płachty w kwiatki. Z bardziej praktycznych jest to armia i obronność, policja, służby pilnowania przestrzegania prawa, patrole, także sieć dróg itp.

Jak widać, beneficjentem patroli, ochrony armii, płachty w kwiatki czy dróg jest każdy Mieszkaniec. Nie da się tych, którzy nie życzą sobie płachty nad głową czy ochrony armii, odizolować (lub jest to wysoce kłopotliwe).

Natomiast wszelki obrót dóbr i usług działa na zasadzie umów dobrowolnych między samymi Mieszkańcami. Rząd nie może ingerować w to, kto ile kupuje jedzenia, jak się strzyże, czego uczy i w co inwestuje. Dla tych działań nie ma bowiem konsekwencji nieuniknionego partcypowania w danej wymianie dóbr ze względu na zasięg terytorialny. Dwóch, trzech, dziesięciu bądź milion ludzi może się umówić, że będą łożyć na wspólny fundusz zdrowotny, edukacyjny, emerytalny, żywnościowy czy odzieżowy. Ale ktokolwiek, kto w systemie nie uczestniczy, nie staje się jego beneficjentem. Dlatego właśnie Rząd się tym zajmowac nie może - bo konsekwencje partycypowania w w/w systemach nie są uwarunkowane terytorialnie - zatem są niezgodne z NR2.

Z punktem 4. mogą być pewne kłopoty w egzekucji, ale nie tak wielkie. Opłaty za używanie dróg można płacić od przebiegu auta, bądź w paliwie. Opłaty za ochronę armii czy policji można ustalić od wielkości posiadanego terytorium, bądź od wartości majątku. Tak samo opłaty za m2 płachty w kwiatki. Poza tym - to są już szczegóły.

Jak widać, przy tak sformułowanych zasadach ciężko określić działalność państwa w jakichkolwiek należnych mu dziedzinach, mianem 'złodziejstwa', 'rozboju' itp.(jak tego - i słusznie - chcą libertarianie wobec działalności współczesnych tzw. cywilizowanych państw). Wszelki przymus łożenia na działalność X jest bowiem uzasadniony tylko wtedy, kiedy samo zasiedlenie niesie ze sobą konsekwencje partycypacji w X - jest to zatem opłata za usługę, a przymus nie jest de facto inicjowaniem przemocy, tylko egzekucją dobrowolnej umowy (dobrowolnego zasiedlenia) o świadczenie tej usługi. Jeżeli nie ma sprzężenia nieunikionej partycypacji poprzez zasiedlenie - nie ma uzasadnienia przymusu. Dlatego nie ma szans np. na przymusową redystrybucję dóbr (będącą już owym niewątpliwym złodzjestwem czy rozbojem). Nie ma też mowy o tym (jak chcą mniej rozgarnięci krytycy libertarianizmu), że ktoś nie płaci za coś, a to dostaje.

Na koniec chciałem zwrócić uwagę, że tak określony system NIE GWARANTUJE, że państwo będzie zarządzane dobrze, albo że np. podatki będą niskie. Mozna bowiem podejmować durne decyzje o terytorialnych konsekwencjach (jak np. ta z tą płachtą), można pobierać 95% podatki i łożyć na potężną armię. Osobną sprawą jest także sformułowanie rzetelnych zasad finansowania i kontroli tegoż (żeby wszelkich prac dla rządu nie wykonywali krewni ministrów po stawkach 20000% wyższych niż rynkowe).

Istotą mojej koncepcji jednak nie jest 100%-owe zagwarantowanie dobrych rządów, dobrobytu i sielanki. Temat dotyczy bowiem poziomu bardziej ogólnego, niż budowanie systemu, ogólnie mówiąc, "dobrego". Istotą jest pokazanie państwa, które w gros sfer życia człowieka, w które ingeruje  powszechnie dziś, nie będzie w stanie wkroczyć. O którym nie można powiedzieć, że jest "złodziejskie". Które ma w swoją strukturę wbudowany jasny, prosty, realny i niezłomny mechanizm samoograniczający.

kashmir
O mnie kashmir

...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka