kashmir kashmir
67
BLOG

Etyka, Wolność - a Rzeczywistość

kashmir kashmir Polityka Obserwuj notkę 44

Pora na mój głos.

Wyjdźmy od etyki. Nie zabijaj, nie kradnij, nie zniewalaj, nie gwałć. Uniwersalne zasady? Jak najbardziej. Czy pochodzą od Boga? Niekoniecznie. Jak nie, to skąd? Ano – z ewolucji.

Ewolucja to niestety chyba jedyny mechanizm, jaki należy w chaotycznym i złożonym (bardzo złożonym) układzie przypadkowych cech i interakcji traktować jako ten, którego konsekwencje są nieuniknione. Mechanizm ten musimy uwzględniać próbując konstruować idee i liczyć na to, że owe idee mogą być do czegokolwiek użyteczne.

Pewne rzeczy można zrozumieć w sposób prosty. Dlaczego np. „nie kradnij”? Proste – ukraść można tylko coś, co już jest. Jeśli ktoś tego nie wytworzył, to nie można tego ukraść. Kradzież jest wtórna wobec wytwarzania. Im więcej ludzi zajmuje się wytwarzaniem, a mniej kradzieżą, tym więcej ogólnie jest dóbr. Zatem społeczność, w której się mniej kradnie, ma większe szanse przetrwania niż taka, w której kradzież jest powszechna.

Wewnętrzne poczucie „kradzież jest zła” daje ewolucyjną przewagę. Dlatego właśnie jasnym powinno być, że etyka jest produktem ewolucji.

Niestety, jeśli weźmiemy pod uwagę złożoność interakcji pomiędzy ludźmi, sprawa się trochę komplikuje. Nie jest bowiem tak, że ogólny zysk jest warunkiem koniecznym do uzyskania ewolucyjnej przewagi. W grę wchodzi bowiem dodatkowy mechanizm – taka jakby symbioza. A symbioza nie wystarczy, że daje obopólne korzyści. Aby okazała się strategią fundamentalnie korzystną, musi być również stabilna, co mogą jednak zakłócić czynniki lokalne.

Co to znaczy? Otóż wyobraźmy sobie symbiozę jakichś dwóch stworków A i B. Załóżmy, że szansa na samodzielne przetrwanie i spłodzenie następnego pokolenia wynosi dla każdego 50%. Załóżmy też, że jeśli zaczną współpracować (np. wspólnie polować i dzielić się łupem równo), to szansa każdego wzrośnie do 60%. Mamy symbiozę, mamy obopólny zysk, mamy przewagę ewolucyjną.

Wyobraźmy sobie jednak, że dla konkretnej pary A-B osobnik B zacznie „oszukiwać” – czyli np. mniej narażać się przy polowaniu, albo potajemnie zżerać więcej łupu. Dzięki temu w tej konkretnej parze jego szanse przetrwania rosną do 65%, ale szanse A spadają do 30%. Symbioza się sypie, bo jednej stronie bardziej się opłaca oszukiwać, co jednak destabilizuje szanse przetrwania współpracującej pary. Mimo iż symbioza mogła przynieść wszystkim korzyść, nie jest stabilna.

Być może gdyby wszystkim konkretnym osobnikom A i osobnikom B był znany ten konkretny opisany mechanizm, z tymi wszystkimi cyferkami i pełnym klarownym obrazem – być może wtedy osobniki B powstrzymywałyby się od uzyskania doraźnych korzyści, wiedząc, że finalnie i tak się im to może bardziej opłacić. Być może – przy tej całej wiedzy, która tutaj sobie leży jasna i klarowna, bo to odgórnie wymyślony przeze mnie prościutki model. Nawet przy tej całej wiedzy tylko ‘być może’. A przecież realnie jest niemożliwe, żeby choćby mała cząstka z nich posiadła choćby małą cząstkę tej wiedzy. A nawet wtedy – tylko ‘być może’.

Idee wolnościowe i odwołujące się do fundamentalnej etyki wydają się właśnie tak wyglądać. Jak ten hipotetyczny świat, gdzie wszyscy mają wystarczającą wiedzę, jak należy postępować, a dodatkowo wystarczającą odpowiedzialność, by się tego trzymać. Co więcej – może być tak, że mogą się w realnym świecie sprawdzać. Mogą – ale nie muszą. Mój przykład wyżej jest właśnie przykładem na coś takiego, jak ewolucyjnie ‘prawidłowe’, dające wszelkie korzyści idee, które się nie sprawdzą.

I teraz najgorsze. Jeżeli ktoś już ma tę wiedzę, jeżeli całym umysłem i duszą czuje, że się nie myli, że tak właśnie być powinno – to jak ma te idee porzucić? Jak można zgodzić się na to, aby urządzać świat tak, wiedząc, że można go urządzać lepiej? Jak można dobrowolnie porzucić drogę, o której wie się, ale tak naprawdę WIE się, że jest najwłaściwszą, chociaż się nie wie i nigdy nie będzie wiedziało, czy jest realną? Ale i tego czy NIE JEST realną?

Ciężko mieć pretensje do ideowców, TAKICH ideowców, że trzymają się swych idei.

W dialogu Liberalisa, Pandadosa i Nicponiusa u smootnego w pewnym momencie Liberalis mówi tak:

„Z pewnością nie chcę być napadany. Jednakże tak samo nie chcę sam napadać. Czy naprawdę mam tylko taki wybór?”

I w całym tym sporze jest to najważniejsze pytanie. I mnie się tak zdaje, że jeśli ktoś tak naprawdę z czystym sumieniem nie potrafi na nie odpowiedzieć „tak”, to nie ma podstaw atakować libertariańskich idei.

A co ja na to w końcu? Otóż ja uważam, że odpowiedź na to pytanie brzmi: „TAK”. Niestety :).

Niemniej jednak postaram się w niedalekiej przyszłości sklecić jeszcze jedną notkę, w której opiszę swoje naiwne wizje odnośnie tego, że owego napadania NAPRAWDĘ może być pewna granicznie mała ilość, i że NAPRAWDĘ ta odrobina nie będzie miała tendencji do tego, aby się stale rozrastać – a taki pogląd, o ile się zdążyłem zorientować, jest ciężkim libertariańskim zarzutem wobec każdego państwa, nawet owego mitycznego „państwa minimum”.

kashmir
O mnie kashmir

...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (44)

Inne tematy w dziale Polityka