Jest taki jeden bloger, wyrus się nazywa. Czasem go czytam, ale trochę nudny jest, bo choć czasem coś ciekawego napisze, to zaraz potem zaczyna nawijać o szachach. A szachy to taki nudny sport. Nic się nie dzieje, po mordach się nie leją…
No ale de gustibus itd. Ja tam osobiście wolę brydża, ale wyrus to wyrus. Lubi szachy – jego sprawa. Może nawet tak lubi te szachy, że żyć bez nich nie może. W zasadzie to może szachy są całym jego życiem. I pewnie sobie nieźle w te szachy radzi.
Zróbmy zatem sobie taki eksperyment – pomyślmy, że faktycznie szachy są całym życiem nie tylko wyrusa, ale wszystkich. Życie = szachy. No i w tym życiu wyrus sobie nieźle radzi, bo, jako się rzekło – wyrus w szachy nieźle sobie radzi.
Co się stanie, jak wyrus siądzie do partii szachów z kimś, kto radzi sobie gorzej, o wiele gorzej, ale np. za każdym razem po stracie hetmana stawia sobie nowego? Ot tak – wyciąga zza pazuchy i stawia. Czy wyrus z kimś takim może wygrać? Pewnie może. Ale i może przegrać. Mimo iż lepszy jest w szachy. Co więcej – może też siąść do stolika z jakimś Kramnikiem, po czym, jak mu gra nie będzie szła, to sam wyjąć skądś hetmana. Albo nagle oświadczyć, że jego skoczek może się poruszać także jak goniec. A pionki chodzić w tył. I z Kramnikiem wygrać w ten sposób wyrus może.
No i tak właśnie wyglądają te szachy. Reguły jakieś mętne, za to narzucone różne gambity czy obrony – np. we wtorki nie można grać sycylijską. No nie można i koniec.
Ogólnie wyrus wciąż sobie radzi lepiej niż przeciętny człowiek – wszak w szachy jest niezły. Jednak za mądry ten wyrus nie jest, bo zamiast się cieszyć, że sobie tak świetnie w życiu radzi, on zaczyna myśleć i kombinować. Wspomina jakieś stare zasady gry w szachy, które ponoć gdzieś kiedyś działały, a może i nie… W każdym razie ten niemądry wyrus zaczyna część czasu, który mógłby wykorzystać na łupienie innych w szachy, marnować na myślenie i artykułowanie swoich myśli.
W pewnym momencie wyrus zakłada nawet bloga i pisze taką notkę:
„Ludzie – to jest bez sensu. Siadam do tych szachów i nigdy nie wiem, według jakich reguł gram. Czasem od jakiegoś kiepa dostaję w dupę tylko dlatego, że gość nagle sprząta mi z szachownicy wszystkie figury. Innym razem zaś podobnym fuksem ogrywam arcymistrza. Ja myślę, że szachy powinny mieć jakieś reguły. Takie pierwotne, żelazne, których się wszyscy trzymają. Każdy mógłby wg tych reguł grać jak chce, ale, do cholery – niech skoczek zawsze skacze tak samo! Wolałbym żyć w świecie, gdzie reguły są jasne i stałe, za to sposób rozgrywki dowolny!”
No i nagrabił sobie wyrus. Polewkę sobie z niego tłuszcza urządziła niezłą. Że utopia, że chce ludzi do nerwicy doprowadzić, że sami mają nad każdym ruchem myśleć. Że przecież wszyscy zaczną grać jak osły, ruszać figury bezładnie, żadnej sensownej taktyki się nie będzie dało wypracować. Że totalna wolna amerykanka, nawet największy mistrz się pogubi totalnie, a każda partia będzie się kończyć jakimś przypadkowym patem lub matem.
Wyrus, niebożę, chwilę się próbował bronić. No ale co miał na swoje poparcie? Puste brednie o jakichś „regułach naturalnych”. Że niby sposób poruszania skoczka może być niezmienny i wynikać z jakichś mistycznych „reguł”. No utopia, panie, utopia.
A już zupełnie zniszczone zostały mrzonki wyrusa, kiedy ktoś zadał arcymądre, torpedujące pytanie, które zamieniło całą wirusową ideę w malutką kupkę popiołu. To pytanie brzmiało: „Skoro chcesz zlikwidować zakaz gry obroną sycylijską we wtorki, to jak będzie wyglądała wtorkowa partia po 48-miu posunięciach?” I co na to mógł odpowiedzieć wyrus? Ano powiedział, o zgrozo, zupełnie bez zażenowania: „Nie wiem. W zasadzie nie obchodzi mnie to. To zależy od graczy. Może być milion możliwości”.
Szyderstwom nie było końca. Taki mądrala, rewolucje szachowe chce robić, a nie wie! Nic nie wie! I jeszcze bezczelnie gada, że go to nie obchodzi!
Na ostateczne pognębienie żałosnego rewolucjonisty jeden galopujący szachista napisał doszczętnie druzgoczącą wirusowe idee notkę, gdzie zapowiedział, że on chętnie wydzieli parę szachownic specjalnie dla wyrusa i jego kumpli, gdzie będą sobie mogli pograć wg swoich reguł. Tyle że, jak pisał dalej w tej samem notce, już po 3 posunięciach wyrus straci hetmana, obie wieże, gońca i sześć pionów, a po 5 posunięciach wybuchnie szachownica.
---
Nie wiem, czy wyrus nadal będzie uważał, że szachy nadal mogą mieć jakieś stałe reguły. Jestem jednak pewien, że czy będzie sobie uważał tak po cichu, dla siebie, czy będzie o tym gardłował i zdobywał śladowe uznanie i poparcie, wyrus w szachy będzie grał. Według takich reguł, jakie zastanie. I jestem pewien, że takich galopujących szachistów i tak będzie łomotał w te szachy równo. Nawet mimo tego, iż nie grają wg „jego” reguł – a może nawet bardziej dlatego. Bo wyrus po prostu w szachy jest niezły.
Ale zaraz - skąd ja właściwie wiem, że wyrus jest w te szachy niezły? Ano nie wiem tego na pewno. Ale wiem prawie na pewno. A to dlatego, że chcieć tego, aby świat szachowy pozostał taki, jak wygląda teraz – z tymi zakazami, nakazami i mętnymi regułami – może tylko ktoś, kto w szachy jest kiepski. Albo, oczywiście, wyjątkowy sukinsyn.
Inne tematy w dziale Polityka