Grono niezwykle ważnych i niemniej mądrych osobistości oddaje się szamaństwu. I jako szamani w głębi amazońskiej puszczy czy na meksykańskich pustkowiach, mają wiarę i zaufanie swoich owieczek – ludu, który reprezentują. Niczym w szamanów wpatruje się w nich zaniepokojona tłuszcza. Oczekuje tego, czego po szamanach zawsze się oczekiwało - że przekonają bogów. Przekonają, aby powstrzymali swój gniew. Gniew za ich, ludzkie, bezbożne czyny.
Eko-politycy ze swoimi eko-ekspertami światowego eko-mainstreamu to prawdziwi mistycy XXI wieku. Oni wiedzą, WIEDZĄ, że to im jest dana łaska kontaktu z bogami. Że czy spadnie deszcz, czy śnieg, czy będzie ciepło, zimno, czy bizony zmienią szlaki swych wędrówek - zależy od ich mozolnych zabiegów.
Szamani zawsze byli sprytni. Szamani-kapłani w "Faraonie" Prusa, jak wszyscy inni szamani, chcieli władzy. Wiedzieli też, że władzę najlepiej uzyskać poprzez terror i strach. A terror jest tym skuteczniejszy, im bardziej beznadziejny wydaje się przeciw niemu opór. A komuż bardziej beznadziejnie jest się przeciwstawiać, niż bogom? Żadna władza zatem, nawet jeśli "dana przez bogów", nie jest tak silna, jak władza, która wywołuje strach. Strach beznadziejny.
Dziś bogów wprawdzie zastąpił jeden bóg, a raczej bogini – zwie się ona Gaja. I to owa Gaja gniewa się na ludzi za ich grzechy. Za to, że ośmielili się jej czynić to, co zabronione przez… no właśnie, kogo? To proste – przez tych, z którymi Gaja rozmawia bezpośrednio i którym wyłącznie powierza swe myśli i wolę – przez szamanów.
Stop, moment. Coś tu nie gra. Mamy XXI wiek. Szamanów i szamaństwo znaliśmy już niejednych. Szamani straszyli nas już wcześniej. Nie, nie tak wcześnie, jak za faraonów czy Azteków, ale całkiem niedawno. Gniew Gai prorokowali, gniew spowodowany produkcją bezbożnych, bluźnierczych substancyj, zwanych lubieżnie „freonami”. Substancyje służyć miały rozpuście, wygodzie i innym plugawym zachciankom. Ale szamani przekazali wolę Gai: „zaprzestańcie freonów, albo żywym ogniem domy wasze wypalę!”. Strach zapanował okrutny. Lud freonów się wyzbył w mig. Teraz żyje skromniej, mniej wygodnie – ale po bożemu.
Szamanom obnażono jednak mistyfikację. Wola Gai nie jej wolą była, jeno szamanów wymysłem. Czy szamanów przegnano? Czy im wierzyć przestano?
Niestety – nie.
Teraz szamani po raz kolejny wielkim Złem straszą. Wielkim Złem, które lud bezbożny na krzywdę Gai czyni. I strach znów blady zapada, a gawiedź znów bojaźliwie w szamanów się wpatruje, licząc, że pokażą drogę, że objawią wolę Gai, że powiedzą znów – co dalej?
---
Ja się jednak sprawie bliżej przyjrzeć postanowiłem. Szamanem nie jestem, ale pomyślałem, że może też z Gają pogadam. Nie było łatwo – pani w informacji TP (dodzwoniłem się już za 73 razem) poinformowała mnie, że numer jest zastrzeżony. No ale od czego spryt – podałem się za Remigiusza Gaję, członka rodziny, stopień pokrewieństwa – sól. Dostałem numer, dodzwoniłem się, pogadałem.
I oto, co mi Gaja powiedziała:
„Ludzie? Ludzie..? Moment… [usłyszałem szelest papieru – brzmiało to zupełnie jak wertowanie księgi pt. „Leksykon minerałów i substancji węglopochodnych, tom LCLXIII; Luc – Luf”] Mam. Ach tak. Że co?? Heh… Mój drogi… stanowicie wszyscy razem 1/100000000000000 mojej masy… Wasze zapotrzebowanie na gazy, które wymieniacie podczas całego życia (a przetwarzacie tylko malutki ułamek), wszystkich z was, od początku waszego istnienia, to jakaś 1/100000 wszystkich gazów, które posiadam… Cała energia, jaką wszyscy z was, przez całe istnienie, jesteście w stanie wytworzyć, to jakaś 1/10000 energii, którą dostaję tylko od mojego jednego jasnego kolegi, zwanego Słońcem… a to tylko część, bo mam mnóstwo swojej własnej, w środku.
Co wam przyszło do głowy, że możecie mi coś zrobić, robaczki? Nie przesadzacie aby?”
Tak mi powiedziała Gaja, a mnie się łyso z lekka zrobiło. Od tej pory jakoś mniej wierzę szamanom. A Wy?
Inne tematy w dziale Polityka