kashmir kashmir
62
BLOG

Prawda o dyrektywie REACH

kashmir kashmir Polityka Obserwuj notkę 3

Jak wiadomo, Parlament Europejski to z grubsza spory tłum osób z różnych krajów, o zróżnicowanych poglądach, wątpliwych kompetencjach i niemałych dietach. Wśród członków owego parlamentu można wyróżnić zasadniczo dwie postawy – postawę mało szkodliwą (1) i postawę wysoce szkodliwą (2):

1. Postawa mało szkodliwa (nagłaśniane od czasu do czasu przez prasę europosłowanie na zasadzie: „pobierz dietę i zmykaj”).
 - objawy i symptomy: zjawianie się w holu PE z torbami podróżnymi, w celu podpisania listy udziału w posiedzeniu (i tym samym uprawnienia do poboru diety), po czym ulatnianie się
 - efekty szkodliwe: transfer kasy europejskich podatników do kieszeni darmozjada

2. Postawa wysoce szkodliwa.
 - objawy i symptomy: zjawianie się w budynku PE, pospisywanie listy udziału w posiedzeniu i branie udział w posiedzeniu
 - efekty szkodliwe: powstawanie przepisów i dyrektyw PE


Pośród różnych wątków, obnażających mniej lub bardziej groźne czy śmieszne absurdy legislacyjne we Wspólnocie Europejskiej, sporą popularnością cieszą się krzywizny bananów czy dżemy z marchewek, natomiast stosunkowo mało pisze się o dyrektywie REACH, jednym z absurdów o tyle mało śmiesznych, że naprawdę niebezpiecznych. Z wprowadzeniem tej dyrektywy niejeden nawet mocno umiarkowany pesymista wiąże rychły upadek przemysłu chemicznego w Europie. Ponieważ temat jest dość mało powszechny w świadomości zwykłych zjadaczy chleba (pewnie dlatego, że nie przekłada się na ich życie w sposób bezpośredni), chciałbym go pokrótce, na chłopski rozum, zreferować.

Czego dotyczy owa dyrektywa? Otóż dotyczy przemysłu chemicznego. Rozwinięcie jej nazwy to „ Registration, Evaluation and Authorisation of Chemicals”. Już sama nazwa brzmi bardzo europejsko i postępowo, nieprawdaż? Regulacje, autoryzacje, rejestracje, koncesje – to rzeczy z Europą kojarzące się dziś bardziej niż wieża Eiffla czy rzymskie Koloseum.

W założeniach dyrektywa REACH powstała w wyniku troski mojej ulubionej grupy europejskich postępowców – ekologów. Troski, oczywiście, o nas – Europejczyków. Jak wiadomo, słowo „chemia” przeważnie kojarzy się dwojako, w obu przypadkach negatywnie. Po 1. jako nielubiany przedmiot w szkole, a po 2. jako coś szkodliwego, obrzydliwego i trującego, zazwyczaj w pożywieniu. Jasne więc jest, że coś takiego jak „przemysł chemiczny” dla ekologów jest złem podwójnym – nie dość że „przemysł”, to jeszcze „chemiczny”…

Jasne jest więc, że Europejczyków przed przemysłem, zwłaszcza chemicznym, należy bronić. W tym celu wymyślono właśnie to narzędzie. REACH z grubsza nakłada na WSZYSTKICH producentów oraz importerów wszelkich związków chemicznych obowiązek wykazania, że produkt przez nich wprowadzany na rynek europejski został przebadany pod X kątów, a badania te udowodniły, że wykazuje on Y wpływów na organizm ludzki i nie tylko.
Do bodajże listopada 2008 roku wszyscy producenci mają obowiązek tzw. pre-rejestracji każdego ze swoich produktów, a do (chyba) 2010 roku już pełnej rejestracji z dostarczeniem pełnego wymaganego dossier. W przyszłości nowy producent będzie miał jakiś ograniczony czas (bodajże 3 i 12 miesięcy) na odpowiednio pre- i właściwą rejestrację wprowadzanego produktu.

Brzmi może jako coś uciążliwego i irytującego, ale tragedii nie ma.
Niestety, pomijając nawet olbrzymie koszta całej procedury (oceniane na kilka miliardów EUR, a dla poszczególnych dużych koncernów czasem nawet kilkaset milionów EUR na firmę! Chociaż w sumie to socjalistów zazwyczaj tylko cieszy…), gorzej się robi, kiedy przechodzimy do szczegółów konsekwencji tej dyrektywy. Głównym powodem jest inne prawo, mówiące o sposobach i ograniczeniach prowadzenia badań, zwłaszcza badań na kręgowcach. Otóż wiele badań tego typu można przeprowadzić tylko raz. W ogóle, kiedykolwiek, gdziekolwiek.

Otóż wyobraźmy sobie, że jest na świecie 3 producentów związku A (w przemyśle chemicznym bardzo często różnych producentów danej substancji jest niewielu, czasem dosłownie kilku). Związek był przebadany na małpach, aby określić jego wpływ na organizm. Ale dostęp do wyników badań ma tylko jeden z 3 producentów…

Co do konsekwencji tak sformułowanego REACH połapały się jednak szybko nasze tuzy kompetencji w Europarlamencie. Aby uniknąć natychmiastowej eliminacji z rynku 99% producentów (zazwyczaj dostępność informacji jest krzyżowa – jedne ma producent X, ale nie ma tych, które z kolei ma producent Y…) PE wprowadził poprawki do pierwotnego pomysłu – m.in. obowiązek dzielenia się informacjami. Niestety, rozwiązanie tylko częściowo rozwiązało problem, a przy okazji stworzyło nowe („socjalizm bohatersko walczy z problemami, które sam tworzy”).
Trudno bowiem oczekiwać, że nagle firmy zaczną się dzielić swoimi nierzadko poufnymi informacjami, bo tak (mętnie) nakazał PE. Dzielić – owszem, ale na ustalonych indywidualnie warunkach.

W efekcie w przemyśle chemicznym od paru lat na potęgę powstają konsorcja, czasem z już istniejących (np. powstałych w celu prowadzenia wspólnej polityki na arenie międzynarodowej, co jest szczególnie pożyteczne w przypadku strategicznych substancji), ale często powołane tylko w tym właśnie celu, aby sprostać dyrektywie REACH. PE dopuścił bowiem, aby w taki sposób stworzony podmiot miał prawo raz zarejestrować daną substancję, w konsekwencji uprawniając do produkcji/dystrybucji wszystkich członków konsorcjum.

Wydaje się, że to rozwiązanie zażegnuje poważniejsze niebezpieczeństwa dla przyszłości przemysłu chemicznego, ograniczając uciążliwość jedynie do pewnych kosztów i koniecznych nakładów biurokratycznej pracy. Niestety, nie jest tak dobrze.

Obecne tendencje pokazują bowiem, że na rynkach, gdzie istnieje paru dużych i kilku mniejszych graczy, często duzi gracze są w stanie w sposób samowystarczalny zawiązać konsorcjum, które już spełnia warunki do rejestracji produktu A, natomiast mniejszych graczy ma wprawdzie obowiązek do konsorcjum dopuścić, ale w ich gestii pozostaje określenie warunków przystąpienia doń. I te warunki, całkowicie zgodnie z prawem, mogą być zupełnie inne dla założycieli przy powstawaniu konsorcjum, a inne dla później wstępujących. Konsekwencji nie trzeba chyba wyjaśniać.

Jeszcze gorzej rysuje się przyszłość przemysłu, a raczej dostępność dla potencjalnych nowych graczy.

Wyobraźmy sobie bowiem sytuację, kiedy za kilka lat jakaś firma chce zacząć produkować związek A. Przemysł chemiczny to nie tartak, postawienie fabryki to inwestycja co najmniej kilkudziesięciu milionów Euro, realizowana przez parę lat. Niestety produkt do rejestracji można zgłosić dopiero kiedy się go już produkuje – a zatem już po tych paru latach i wydaniu tych milionów. A konsorcja są zobowiązane do przyjmowania tylko tych, co podlegają obowiązkowi rejestracji – a więc już produkują.

Konsorcjum może więc wodzić takiego nowego gracza za nos, mając potężną broń w postaci pakietu warunków przystąpienia do konsorcjum, który ustala ono samo. Co więcej – podmiotu mającego ZAMIAR coś produkować dyrektywa REACH nie dotyczy. Póki inwestycja dopiero jest w toku, konsorcjum nie ma wobec takiej firmy żadnych zobowiązań. O tym, czy firmom już produkującym zależy na dopuszczeniu do rynku nowego konkurenta, chyba wspominać nie muszę.

Jak myślicie – czy w takich warunkach wchodzenia na rynek substancji chemicznych jest szansa na to, iż w przyszłości wielu inwestorów zdecyduje się zaryzykować miliony akurat w tym biznesie? A jeśli zaryzykuje – to jakie szanse mają stworzyć realną konkurencję dla już istniejących firm?

Czy REACH to kolejne potwierdzenie zapowiedzi, iż celem ekologistów jest zniszczenie ludzkiej cywilizacji? Czy po prostu kolejny szkodliwy wybryk nudzących się europosłów o wątpliwych kompetencjach, którzy jeszcze raz „chcieli dobrze”, ale wyszło jak zwykle?

Przyszłość przemysłu chemicznego w Europie wygląda bardzo czarno. Już w tym momencie chińskie fabryki potrafią produkować to samo, co w Europie, po cenach niższych 2,3-krotnie. I nie ma to wielkiego związku z kosztami pracy – akurat w tej branży fabrykę generującą obrót rzędu setek milionów Euro rocznie obsługuje często nie więcej niż 50 osób. Koszta pracy w przemyśle chemicznym to czynnik marginalny.

Oczywiście, dyrektywa REACH potencjalnie zamyka rynki chińskie również dla tamtejszych produktów, jako że dotyczy również importerów. Przemysł chemiczny to jednak półprodukty, zatem ceny tych wytwarzanych w Europie już wkrótce będą miały przełożenie na ceny produktów końcowych. Wtedy są dwa wyjścia – albo krach całego tego systemu, albo ekonomiczna izolacja Europy.

kashmir
O mnie kashmir

...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka