Przed takim oto problem właśnie stanęły tuzy myśli lewicowej w jej najpocieszniejszym, zielonym odcieniu. Problem - jak to zwykle u socjalistów - oczywiście znów sprowadza się do sytuacji, kiedy socjalizm bohatersko walczy z problemami nieznanymi w ustroju normalnym.
Jakl podały poranne fakty RMF FM, gdzieśtam plenum wspomnianych w pierwszym akapicie ma straszną zagwozdkę - bo stare, chronione drzewa wcinają jakieś żuki, które też są chronione. I teraz jest tak, że jedyny sposób, żeby chronić jeden chroniony gatunek, to ukatrupić drugi chroniony gatunek. A z kolei jak się tegoż nie ukatrupi, to będzie to bierne ukatrupienie gatunku pierwszego.
Efekt, jaki musi taka sytuacja powodować u statystycznego ekologisty, przypomina pewnie niesławny 'bluescreen' systemu Windows. Po prostu zwiecha na całego.
Ciekawe, co taki jeden zafrasowany rozwiązywacz problemów przyrody z drugim myśli o tym, że przyroda sobie jakoś radziła przez te parę miliardów lat bez niego i jego kolegów?
Inne tematy w dziale Polityka