Kiedy premier Pawlak mówi, że w jego poczynaniach biznesowych i okołobiznesowych nie ma niczego, co nosi znamiona przestępstwa, to ja mu wierzę. Wprawdzie nie ufam do końca, ale jestem skłonny uwierzyć, że nasz wicepremier wie, co robi i nie da się złapać za rękę z powodu istnienia układu. jednak idę o zakład, że układ istnieje, bo każdy polityk w tym kraju - z lewa, prawa i ze środka, każdy powtarzam, jest uwikłany w układ, za który szary obywatel oberwałby ostro po tyłku od organów i wymiaru. Politycy to jednak takie bestie, że im wolno więcej, bo jak wiemy, wszystkie zwierzęta są równe, ale...
Natomiast pan Pawlak, osadzony od zarania swoich politycznych dziejów w koteriach i układach familiarno-koleżkowskich, nie ma świadomości tego, co wiedzieć powinien każdy przyzwoity czlowiek. Mianowicie tego, że czasem litera prawa bardzo dalece rozmija się z duchem tegoż. I co z tego, że pewnie wicepremier i jego prawnicy zadbali o to, by z formalnego punktu widzenia każda złotówka płynąca z układu była formalnie poprawnie rozliczona? I co z tego, że prawo pozwala na to, czy tamto? Co z tego, że na wszystko są prawdziwe kwity? Co z tego, skoro buta i cwaniactwo wicepremiera Pawlaka ujawniło się poprzez kolesiostwo, nepotyzm i dobre samopoczucie określonej grupy ludzi, którzy wykorzystali polityczne możliwości swego bossa?
Wicepremier Pawlak to urzędnik wypisz, wymaluj rodem z kołchozowego PRL-u pomieszanego z naszą rodzimą wczesną pierestrojką. On już się niczego nie nauczy. Przecież jego zdaniem wszystko było OK, bo przecież "były przetargi"! A najsmutniejsze jest to, że tak skonstruowany PSL to partia, która wygrywa większość przetargów na koalicyjną przystawkę, niezależnie od tego, kto dzierży główny ster.
Inne tematy w dziale Polityka