Przychodzi taki czas, że jak emeryturę dadzą, to zwariować można. Do wariactwa może doprowadzić cena, jaką płacimy upływającym czasem i problem, co robić jak już nic się nie chce robić.
Wysokość świadczeń absolutnie nie ma znaczenia, bo taki emeryt ma wszystko. No jeszcze można trochę w dobre jedzenie zainwestować, ale w większości wypadków są to napoje z ziół wszelakich, papki ziemniaczano- warzywne i inne pierdoły rozdrobnione. Bo tak też bywa, że jak kogoś na mięso stać, to zębów umożliwiających konsumpcję takich delikatesów już brak.
Wracam jednak do problemu spędzenia pozostałego nam czasu, tak by nie popaść w apatie, co spowoduje uzasadnioną otyłości. A otyłość to ... dodatkowe koszty pochówku. Tanie trumny mają tylko cztery uchwyty dla czterech obsługujących a powyżej czterech to koszty dodatkowe. Jedno jest pewne, że trzeba się sprężyć i zacząć co robię. Znałem emeryta, co poszedł na łatwiznę i postanowił karmniki robić. Ze względów higienicznych i materiałowych karmniki tworzył z butelek po wodzie mineralnej.
Dziura z boku, pasza do środka, sznurek pod nakrętkę już na balkonie karmnik wisi. Jak doszło do dwudziestego karmnika, to wszyscy sąsiedzi przestali z nim gadać nie dlatego że ptaszków nie lubią, ale dlatego, że wszystko było normalnie zasrane.
Ja go ... ostrzegałem, że bachanalie trzeba zakończyć, bo inaczej on źle skończy. Opcje o produkowaniu karmników bez otworu lub wyznaczenie godzin wstępu odrzuciliśmy przez głosowanie. Podział karmideł na karmidła dla gejów i lesbijek też nie przeszedł. Na szczęście dla wszystkich stron tej historii rodzina przerwała ten eksperyment geriatryczny i emeryt siedzi teraz w osadzie leśnej i grubieje. To się rodzina zdziwi, jak przyjdzie im rachunek uregulować.
Ja poszedłem w kierunku turystycznym, szaleństwach w hotelach i przy okazji zaspokojenie estetycznych i fizycznych potrzeb, które w wieku geriatrycznym występują.
Kiedyś kupiłem lampę naftową, której zdjęcie zaraz załączę:
No i przyszedł czas, by lampa odzyskała urodę, bo brak knota, klosza i dodatkowej rury szklanej lampie urody nie dodaje. Mogłem zamówić brakujące rzeczy i za trzy dni paczkę z kloszem przyniósłby kolonista z Afryki, a rachunek w 60 euro by się zamknął.
Ponieważ nie lubię iść na łatwiznę, poszukałem sklep ze starociami innym pierdołami.
Środkowe Niemcy. Góry, doliny, zakręty i przepiękne widoki. Pierwsza jazda to 310 km do celu i powrót 340 km. Wróciłem bez klosza, bo sklep, który nigdy nie był zamknięty, właśnie w tym dni był zamknięty. Druga jazda 312 km i powrót 350 km. Cztery noclegi.
Są ludzie, co mówią, że drugi raz to nie jest przyjemnie, a ja powiadam, że jest. Sklep otwarty i radość duża, ale lampy i klosze sprzedane. Ponieważ obiecałem sobie, że już nic więcej nie kupię, postanowiłem tak sobie przeglądnąć, co nowego jest. Bo pierwszym razem wnętrze tylko przez szybę było pieszczone.
Dobrą drogą lazłem, bo się natkłem na telefon przedwojenny:
Tylko 10 euro to musiałem kupić. Potem szło tylko gorzej.
Kupiłem cztery książki o Harz:
czarownicę z Brocken:
i Rübezahler (w Polsce Liczyrzepa) z drewna
Dobrze, że sklep miał wyjście, bo stał tam garnitur do mycia (stara misa z dzbanem) w stanie tragicznym, nad którym teraz pracuję:
Na szczęście moje sprzedający znalazł dużą siatkę, to dokupiłem stojak do parasoli i lasek:
i stary dzbanek z Maroko
Pogoda piękna więc za tydzień jadę jeszcze raz, by zobaczyć, co nowego w sklepie przybyło. Tylko zobaczyć. Telefon już odzyskał zdrowie i na moje nieszczęście znalazłem w domu stary dziurkacz. Chyba pisać nie trzeba, że brak wiecznego pióra, suszki do atramentu i innych pierdoł by zestaw był nazwany kompletem, musi zmusić do myślenia.
Nie jest to chore, żeby taki sklep otworzyć daleko od miejsca, w którym mieszkam?
Napiszę chyba jeszcze jedną notkę o podróży na Brocken i wrzucę kilka zdjęć ze sklepu. Fantastyczny widok sklepu i ceny mogą zwalić z nóg.
W języku istnieją zwroty, które same w sobie nie posiadają określonego znaczenia i dopiero kontekst i sytuacji, w jakiej są wypowiadane, nadaje im znaczenia. By nie zakłócić rudymentarnego toku myślenia, sensu w bezsensie doradzam nie szukać.
Jaką wartość ma człowiek, który nauczył się czytać i pisać, myślenie pozostawiając innym? (Ernst Hauschka)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka