Syndrom sztokholmski –stan psychiczny, który pojawia się u ofiar porwania lub u zakładników, wyrażający się odczuwaniem sympatii i solidarności z osobami je przetrzymującymi
Nieczęsto się tak dzieje, żebym na Salonie24 komentował jakiś tekst tak żarliwie jak dzisiejszy K. Leskiego. Leski w swoim wpisie (oczywiście na stronie głównej), polemizuje z Ł. Warzechą, który napisał pochwałę samochodów. Warzecha zdroworozsądkowo krytykuje absurdalny dzień bez samochodu, który wpisuje się w ogólną koncepcję zakazów i kontroli obywatela w Unii Europejskiej. Mechanizm takiej koncepcji jest prosty; niech ludzie czują, że czegoś im nie wolno, zróbmy robienie czegoś obciachowym. Bezrefleksyjna rzesza widzów, do, której dołączył niestety K. Leski, zakazy przyjmuje jakby nigdy nic. Otóz pan redaktor pisze o pomyśle zakazu jazdy jednego kierowcy w jednym aucie. Pod jego notką tworzy wielu zwolenników, którzy nawet podsyłają konkretne rozwiązania techniczne, jak radary, kamery i mikrofony zaglądające do samochodu, jak ten cygan na światłach. Nie wiem dlaczego Orwell jest tak mało promowany w naszym kraju. Chociaż mogliby oglądnąć mili dyskutanci Raport Mniejszości, zanim zaczną wystawiać kartonowe makiety podróżnych, gdy nikogo nie uda im się zwerbować na wspólną jazdę. Krzysztof Leski rozstrzygnął już sprawę argumentem "bo tak", więc dosyć o nim. Opiszę ludzi, którzy wkrótce zamieszkają naszą, do niedawna piękną, Europę, nasze wnuki.
Wiadome, że strategia wciskania nogi między szpare drzwi jest najlepsza. Społeczeństwo trzeba przyzwyczajać małymi zmianami. Od dnia bez samochodu, papierosa, alkoholu, do zakazów. Najpierw zakazy w określonych miejscach później absolutne. Czy ktoś się temu sprzeciwi? Przecież tak powiedziała Unia, mityczna siła, która obraduje za 7 górami i 7 lasami. Jakieś argumenty "za"? Wystarczą te w stylu K. Leskiego. Wyrośnie więc generacja Syndromu sztokholmskiego, która kocha swojego oprawcę. Przecież porwany na początku tylko, zastanawia się dlaczego, później z niewiadomych przyczyn zaczyna kochać porywacza. Ci, których nie dopadnie ten syndrom, będą chcieli się wydostać. Ale gdzie? W stronę Wojtka Cejrowskiego?
Komentarze
Pokaż komentarze (10)