Pod ostatnim wpisem jeden z komentatorów zasugerował, że emerytura z ZUSu powinna się należeć wyłącznie tym, którzy mają dzieci. Albowiem obecne składki to tylko danina składana starszemu pokoleniu, zaś wychowanie potomstwa gwarantuje (przynajmniej w założeniu) nowych składkowiczów.
Przypuszczam, iż w dobie narastającego niżu demograficznego kwestia ta zacznie niedługo poważnie polaryzować nasze społeczeństwo. Już teraz można przeczytać tu i ówdzie, że jak się nie ma dzieci, to się nie spłaca długu społeczeństwu, będzie się na utrzymaniu cudzych dzieci i tym podobne androny. A czy ktoś się zastanowił, co w takim razie z ludźmi, których dzieci nie pracują bądź pracują na czarno? Albo których dzieci wyjechały za granicę? Dlaczego oni mieliby być stawiani wyżej od bezdzietnych?
ZUS jest płacony pod przymusem i żadne kazania nie sprawią, żeby ktoś dobrowolnie zrzekł się nabytych praw do swojej (często mizernej) emerytury tylko dlatego, że kogoś tam bodzie jego bezdzietność. Można wyzywać od pasożytów, proszę bardzo, to nic nie da. Jednostka żyje w społeczeństwie i godzi się na poważne ograniczenia swojej wolności tylko dlatego, że więcej na tym zyskuje niż gdyby miała podjąć się żywotu eremity. Płacimy haracz ZUSowi (oraz podatki w ogóle) wyłącznie dlatego, że mamy otrzymać coś w zamian. Dlatego każdy wyrywa, ile może. Psioczymy na 500+, lecz bierzemy. Weźmiemy i nasze (w opinii pewnych demagogów niezasłużone) emerytury, okradając w ten sposób przyszłe pokolenia.
Tak jest, okradając. Bo chociaż zapracowaliśmy, to zdzieramy lub będziemy zdzierać z młodych. I nie mam pojęcia, jak ten system rozmontować. Ileż to razy czytałam, że należy rozwalić ZUS w cholerę. Tylko co w zamian? Niska emeryturka obywatelska? A może wolnoamerykanka? Przecież i tak ostatecznie starzy potrzebują młodych, żeby skonać w jako takim komforcie. Bez przyszłego pokolenia nie ma zmiany pieluch na świeże, nie ma usług, nie ma gospodarki.
Tak więc rozumiem wycie przeciwko bezdzietnym, zwłaszcza tym z wyboru, niemniej chciałabym zauważyć, że nie zmusi się ludzi do zakładania dużej rodziny czy rodziny w ogóle. Trend spadkowy jest wyraźny, będzie nas powolutku ubywać. Także poprzez emigrację. Nie oszukujmy się, panie i panowie, na Zachodzie jeszcze długo będzie można lepiej żyć niż w naszym polskim grajdołku. Pomimo uchodźców, związków partnerskich i dostępności do aborcji. Pomimo pustoszejących kościołów i pełnych meczetów. Jasne, że pieniądze to nie wszystko, wie to każdy o wrażliwości większej od skąposzczeta. Ale dziadować to też żadna chwała. Napiszę więc przewrotnie: cieszmy się z tego, że nauczyciele – oraz inne grupy zawodowe – domagają się wyższych zarobków. W końcu mogliby spieprzyć z kraju.
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo