Mój odwieczny narzeczony zachęcił mnie do przeczytania wywiadu z niejakim Jasiem Kapelą, który opisuje trudy pracy przy zabijaniu (i nie tylko) zwierząt:
Podobno należy płakać przynajmniej raz w tygodniu, bo jest to dobre dla zdrowia. Ale rzeczywiście, gdy zatrudniłem się w ubojni i kurniku, mocno przekroczyłem limit. Niby wiedziałem, jak to będzie wyglądać, ale i tak była to trauma. Co innego wiedzieć, jak są traktowane traktowane zwierzęta, co innego samemu w tym uczestniczyć. Polecam serdecznie każdemu mięsożercy. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że każdy, kto ma odrobinę empatii i wrażliwości, by płakał.
Po przeczytaniu całości owładnęły mną mieszane uczucia. Czytałam i słyszałam już o bestialstwie przemysłowego mordu krów, świń czy drobiu, teraz dowiedziałam się o okrucieństwie przemysłowego pozyskiwania mleka i notorycznym zanieczyszczaniu środowiska. Książkę powinnam kiedyś przeczytać, w końcu miałam poszerzać swoją wiedzę o zwierzętach, a w czym taka świnia czy krowa są gorsze od lwa, gnu czy iguany? Że to prostacki inwentarz? A ja natrafiłam na taką oto ciekawostkę, że krowy pomagają swoim córkom wychować potomstwo; o tym, że świnia to bardzo inteligentny zwierzak, nie muszę Wam chyba przypominać.
No dobrze, ale weganizm? Zero mięsa i nabiału? Dla mnie to Kosmos. Nie da się odwrócić tysięcy lat udomowienia bydła, poza tym wierzę, że istnieje coś takiego jak humanitarny udój. Z jajek nie zrezygnuję i basta. A samo mięso? Cóż, proszę spróbować zachęcić psy i koty do przejścia na roślinożerstwo, może komuś się uda. A tak na serio, to jedynym wyjściem wydaje mi się laboratoryjna hodowla mięsa z komórek, o której swego czasu czytałam w którymś z czasopism popularnonaukowych. Do tego czasu musimy się pogodzić z mordowaniem (nazwijmy rzecz po imieniu) zwierząt, bo ani nasi mięsożerni podopieczni nie przejdą na soję i soczewicę, ani większość (obstawiam) ludzi z pierwszego świata.
Mimo to warto wiedzieć, jak ten przemysł wygląda. Choćby po to, by szukać alternatywnych źródeł pozyskiwania mięsa, jaj i mleka. Mnie się marzy własna hodowla drobiu, który, rzecz jasna, doczekałby u mnie śmierci z przyczyn naturalnych. Może to hipokryzja, ale chociaż nie pogardzę gotowanym kurczakiem, to swojego bym nie ukatrupiła. Poza tym coraz więcej się mówi i pisze o inteligencji ptaków: taka kurka mogłaby się do człowieka przywiązać. :)
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości