Karolina Nowicka Karolina Nowicka
200
BLOG

Gorzka prawda o ludziach i relacjach między nimi

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Społeczeństwo Obserwuj notkę 111


Przeczytałam niedawno rzeczowy, a zarazem bardzo smutny wpis blogera Tiaotiao, do czego zachęcam i Was. Nie będę tutaj po raz kolejny streszczać swojego stanowiska wobec aborcji, odniosę się tylko do jednego, frapującego mnie fragmentu:

Urodził się w siódmym miesiącu, ale nikomu wówczas nie przyszło do głowy, że nie był dzieckiem, że był tylko płodem. Jedyni, jacy tak pomyśleli, byli wiedzeni procedurami bezdusznego autorytarnego państwa, które nie liczyło się z wolą ludzi.

Znajduje się tutaj jeden maleńki, lecz nazbyt często powielany błędzik: nie ma DOSŁOWNIE czegoś takiego, jak bezduszne, autorytarne państwo, podobnie jak nie ma DOSŁOWNIE czegoś takiego jak jakiś tajemniczy, złowrogi system. Ja wiem, że takie wyrażenia są po prostu opisem konkretnego ustroju, instytucji, organizacji, podobnie jak mówi się: „Korporacje zabijają mały przemysł”. Otóż to wszystko, co tak neutralnie określamy, to są po prostu LUDZIE. Ludzie, ludzie, wszędzie ludzie. To nie kosmici, nie reptilianie, nie orkowie i na pewno nie diabeł, jak to insynuują niektórzy... no właśnie – ludzie. Jedni ludzie za innymi ludźmi przeciwko innym ludziom. Nie żyjemy na wyspie Nipu z powieści Ignacego Krasickiego, gdzie wszyscy zgadzali się ze wszystkimi, interesy jednostek niemal nigdy na siebie nie zachodziły, dobro wspólnoty nie kolidowało z potrzebami i pragnieniami poszczególnych osób, ba!, wszyscy praktycznie myśleli to samo. Mylę się? (Opieram się na streszczeniu, nie pamiętam, czy przerabialiśmy to w szkole, ale chyba nie.)

Przyszliśmy na świat i dorastaliśmy w społeczeństwie, pośród dziesiątek innych ludzi. Polegamy na sobie nawzajem, jesteśmy od siebie zależni. Jednak wraz z nabieraniem doświadczenia zdajemy sobie sprawę, że nie jest ani realne, ani sensowne trzymać sztamę z każdym. Uczymy się, kto jest kumplem, kto wrogiem, ak kto powinien nam być obojętny. Tak jest też i w dorosłym życiu (a może przede wszystkim wtedy). Jeśli obywateli jest kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt milionów, to nie da się we wszystkich sprawach osiągnąć konsensusu czy nawet „zgniłego” kompromisu. Zawsze będzie dochodzić do jakiegoś konfliktu, czy to na tle „egoistycznego” interesu (jednej lub wszystkich ze stron), czy to na tle światopoglądowym. A z konfliktami wiadomo, jak jest: ktoś przegra, a ktoś wygra (na jakiś czas); czasami przegra jedna i druga strona; czasami wmiesza się silniejszy (władza) i jakoś to załagodzi (na jakiś czas). Kiedy warto/wolno/powinno się wchodzić z innymi w spór? Kiedy warto/wolno/powinno się próbować coś na nich wymusić? Czy to nie jest egoizm, że żądamy czegoś od innych, że stawiamy nasze (lub naszej grupy) dobro ponad cudze (innej grupy) dobro? Czy to nie niedojrzałość, że uważamy nasz (lub naszej grupy) interes bądź światopogląd za ważniejszy od cudzego?

Tylko czy da się postępować inaczej? Jordan Peterson powiedział, żeby nie „zbawiać” ani nie „urządzać” świata, jeśli nie radzimy sobie z własnym życiem. Najpierw trzeba „posprzątać” u siebie, w swojej rodzinie, potem w swoim środowisku. Tylko kto w takim razie ma prawo „zbawiać” czy „urządzać” świat? Donald Trump? Elon Musk? Kamal Harris? Putin? Von der Leyen? Grupa Bilderberg? A w Polsce kto – Tusk, Kaczyński, Kulczykowie czy jacyś inni możni naszego nieszczęsnego kraiku? Czy oni są mniej ułomni od nas? Czy są mądrzejsi, szlachetniejsi, a może chociaż szczęśliwsi? A może skoro są ludźmi sukcesu, to wiedzą lepiej od nas, czego nam potrzeba? Nie buntuj się, miernoto, znaj swoje miejsce w szeregu, rób, co ci każą, bo dostaniesz szpicrutą w pysk. Wszyscy pamiętamy, jak skończył pułkownik Kwiatkowski, prawda? Jednak co nabroił wśród Sowietów, to nabroił. :)

Tak więc drogi, szary człowieku, masz wybór: możesz pokornie znosić swój przykry los i czekać na nagrodę w niebie za swoje upokorzenie, niedole, doznawane krzywdy (lub „krzywdy” :)), albo możesz się wściec, tupnąć nogą, sprzeciwić się INNYM LUDZIOM, spróbować postawić na swoim lub chociaż postarać się ich przekonać, żeby się choć trochę „posunęli”. Pamiętaj wszakże o jednym: ci, z którymi ewentualnie staniesz w szranki, patrzą na dany dylemat zupełnie inaczej niż Ty (i Twoi poplecznicy). Z ich perspektywy to TY jesteś tym złym, durnym, niewdzięcznym czy wręcz agresywnym palantem, który chciałby dostać więcej, niż mu się należy. To TY jesteś kłótliwym, roszczeniowym, źle wychowanym bachorem, któremu się wydaje, że ma jakieś specjalne prawa. To TY sprzeciwiasz się boskiemu, kapitalistycznemu ładowi, parszywy komuchu, domagając się podwyżki pensji, lepszych warunków pracy, obniżenia czynszu, większego mieszkania dla swojej wielodzietnej rodziny. To TY, jak ostatnie bydlę, godzisz w prawo naturalne, wściekając się, że nie możesz zawrzeć legalnego związku ze swoim homo-kochasiem czy narzekając, że ktoś Cię „zmisgenderował”. To TY jesteś tępym, niewykształconym, prymitywnym chamem, gdyż buntujesz się przeciwko całkowicie legalnym działaniom władzy (czyli de facto INNYCH LUDZI), która przecież sama sobie dała święte prawo do robienia tego, co chce.

I wiesz co? Twoi przeciwnicy mogą mieć rację. :) A może jednak... nie? :) Albo może... jest to całkowicie subiektywne? :) Podam taki przykład: bloger Carcajou pisze w swojej najnowszej notce, że Kościół Rzymskokatolicki przetrwał dwa tysiące lat i to powinno dawać do myślenia. Tylko czy ten fakt jest równoznaczny z pozytywną oceną działalności tej instytucji? NIE. Poza tym czy kult Izydy i Ozyrysa nie trwał dłużej? :) Czy KK był prześladowany? Oczywiście. I nadal jest. Nie w Polsce, ale już w wielu innych krajach – jak najbardziej. Podobnie jak byli prześladowani lub przynajmniej dyskryminowani wszyscy, którzy byli za bardzo „odmienni”: Żydzi, homosie, innowiercy, ateiści, chorzy psychicznie, brzydale, nędzarze, etc. Czy ktokolwiek zasługuje na taki los? Jak chcesz uderzyć psa, to kij się znajdzie. Jeśli ktoś jest nielubiany przez większość populacji, to pewnie jest z nim coś nie tak, prawda? Dlaczego w ogóle ludzie prześladują innych ludzi? Może dlatego, że są... LUDŹMI? :/ Tylko co jest prawdziwym prześladowaniem, dyskryminacją, krzywdzeniem, a co po prostu sprzeciwem, buntem, czy wręcz karą za to pierwsze? Niektórzy przecież samą krytykę uważają za znęcanie się nad nimi, obrażają się za parodię ich wierzeń, swoich ideologicznych oponentów utożsamiają z Szatanem. Inni z kolei nie widzą niczego złego w moczeniu świętych ksiąg w moczu bądź kale, przylaniu swojemu dziecku za niesforne zachowanie czy propagowaniu pseudonaukowych teorii o tym, że niektóre grupy etniczne są gorsze od innych.

Czy każdy musi akceptować każdego? No właśnie – NIE. O tym jest niniejsza notka. Jesteśmy ułomni, bardzo ułomni. Wspomniany Kościół to ludzie, więc jest ułomny. Przeciwnicy Kościoła też są ludźmi, więc są ułomni. Co z tego wynika? Kto ma rację w tym sporze? No przecież każdy przyzna ją samemu sobie, prawda? Tak właśnie robi Carcajou, tak robisz TY, drogi Czytelniku, tak robię JA. Sztuką jest natomiast przyznać, że się racji jednak nie miało. Każdy się czasem myli, błądzi, a nawet mocno coś spartaczy; czasami płacą za to inni ludzie. Tylko co z tym faktem zrobić? Wstaje nowy dzień, podnosisz się z łóżka i znowu musisz podejmować masę decyzji. Niektóre z nich wykraczają poza Twoje kompetencje, lecz jeśli scedujesz je na innych ludzi, to nie miej potem pretensji do siebie, że wybrali (za Ciebie) nie to, co chciałeś. Z drugiej strony, Ty mógłbyś wybrać jeszcze gorzej. :)

Podsumuję to dość cynicznie, drogi Czytelniku: nie miej żadnych, ale to żadnych złudzeń co do tego, kim jesteś jako CZŁOWIEK. Nie masz większego (ani mniejszego) prawa MORALNEGO do oddziaływania na rzeczywistość, a tym samym na swoich bliźnich. Tak jak nie masz większego (ani mniejszego) prawa MORALNEGO, żeby osądzać innych; jeśli Ty to robisz wobec innych ludzi, to inni ludzie mają prawo osądzać Ciebie. I tak samo jak Ty możesz występować przeciwko innym ludziom, tak inni ludzie mają prawo występować przeciwko Tobie. Czy jesteś dobry czy zły, mądry czy głupi, czy po prostu – jak większość z nas – trochę taki, a trochę taki, wiedz, iż masz takie same prawa i powinności MORALNE jak reszta ludzkości. Zaraz, zaraz, takie same, czyli jakie? A skąd JA mam to wiedzieć? :) Chciałam jedynie napisać, że nie jesteś kimś „spoza” ludzkich zbiorów, jesteś jednym z paru miliardów „elementów” i Twój interes oraz pogląd jest tak samo ważny lub nieważny, jak interesy lub poglądy pozostałych homo sapiens. Jedyne, co Cię od nich różni, to siła oddziaływania na innych: jedni z nas są bardziej sprawczy, mają większe możliwości kształtowania świata, inni są znacznie słabsi i nie mogą zbyt wiele zmienić. A że tych drugich jest znacznie więcej, to oznacza, że z dużym prawdopodobieństwem przegrasz swoją sprawę. Od Ciebie jednak zależy, czy w ogóle o nią zawalczysz.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (111)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo