Karolina Nowicka Karolina Nowicka
54
BLOG

Czy warto walczyć o swoje ideały? A jeśli tak, to komu wyświadczamy przysługę?

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Styl życia Obserwuj temat Obserwuj notkę 7


Czy gdyby Mary Wollstonecraft wiedziała, co będą wyrabiać dzisiejsze feministki, napisałaby swoje najsłynniejsze (i chyba bardzo wówczas kontrowersyjne) dzieło? W The Vindication of the Rights of Woman poruszała temat wykształcenia kobiet, które winno być równe wykształceniu mężczyzn, domagała się otwarcia dla kobiet handlu, zawodów i innych zajęć dotąd zarezerwowanych dla mężczyzn, praw własności dla zamężnych kobiet, większych udogodnień podczas rozwodu z winy mężów, równych praw do opieki nad dziećmi w przypadku separacji, prawnej odpowiedzialności mężczyzn za nieślubne dzieci, udziału kobiet w parlamencie, i wspólnego kształcenia dzieci do dziewiątego roku życia.

Nie raz pisałam, że to, czy coś jest dobre czy złe, da się poznać po „owocach”. Jednak pewien chrześcijanin z pch24.pl, z którym wdałam się w dłuższą dyskusję, napisał, że trzeba odróżnić zysk krótkoterminowy od długoterminowego. Mowa była o uczynkach pozornie dobrych w świecie doczesnym, lecz niedobrych z  perspektywy zbawienia. Ponieważ ja o tym ostatnim nic nie wiem, zastanowię się nad samą doczesnością.

Niektóre nasze decyzje nie są zbyt istotne z naszego punktu widzenia, ale już z punktu widzenia innych – jak najbardziej (wybór sklepu na większe zakupy, zakup niezbyt drogiej książki, wskazanie drogi obcemu człowiekowi). Inne są bardzo istotne zarówno z naszego, jak i cudzego punktu widzenia (uczciwie przeprowadzone głosowanie, wybór partnera życiowego, sposób wychowania dziecka). Podjęte działanie zależy od naszych osobistych celów, na które składają się nasze potrzeby, zachcianki, popędy, ale i uczucia, wartości, przekonania; no i od tego, czy bierzemy pod uwagę potrzeby, zachcianki, etc innych ludzi, a jeśli tak, to jakich konkretnie (bo przecież nie całego świata). Dochodzi do tego ryzyko popełnienia błędu oraz kwestia zysku – czy będzie on właśnie długoterminowy czy krótkoterminowy. To ostatnie zagadnienie jest dość przykre, gdyż nie wiemy nawet, w jakiej perspektywie czasowej rozważyć ten hipotetyczny profit: czy jeśli coś okaże się (znowu – z naszego punktu widzenia) dobre, korzystne, moralne przez rok do pięciu lat, a potem zacznie się „psuć”, to dokonaliśmy dobrego wyboru, czy jednak schrzaniliśmy sprawę? A co, jeśli będziemy zadowoleni ze swojego wyboru przez lat dziesięć, może nawet dwadzieścia, a dopiero potem wszystko się „rypnie”?

Rzecz w tym, że nawet eksperci, nie mówiąc o laikach, nie umieją zawsze (czy nawet najczęściej) obliczyć, czy dana decyzja (całego narodu, jednostki, grupy, polityka) przyniesie korzyść czy stratę za 30+ lat. Skąd mi się wzięło to 30+? Ot, z głowy, czyli z niczego. Trzydzieści lat to – mniej więcej – jedno pokolenie. Skąd mamy wiedzieć, czy jeśli w ogóle wygramy „naszą” sprawę i będziemy z tego kontenci, gdyż wyda nam się, że ulepszyło to rzeczywistość, to nie okaże się, że nasze dzieci, a najpóźniej wnuki nie uznają tego za poważny błąd? I czy będzie to obiektywnie błąd, czy tylko błąd z ich punktu widzenia?

Problem polega na tym, że KAŻDĄ decyzję trzeba podjąć w określonym przedziale czasowym. Idziesz do sklepu i widzisz kilkanaście rodzajów bułek? Nie masz całego dnia na mędrkowanie, bierzesz coś w końcu do koszyka albo wychodzisz z niczym. Chcesz zagłosować na daną partię? Masz czas na namysł do tego a tego dnia. Szukasz partnera życiowego? Kobieta jest najatrakcyjniejsza do trzydziestki; później też ma szansę znaleźć kogoś fajnego, musi jednak konkurować z młodszymi od siebie (facetowi jest pod tym względem łatwiej, czas może nawet działać na jego korzyść). Chcesz pomóc człowiekowi leżącemu na ziemi, lecz nie wiesz, czy jesteś dość kompetentny? Jak długo będziesz się zastanawiać, skoro nikt inny nie reaguje? Dostrzegasz nastolatka kopiącego psa? Będziesz „hamletyzować”, dopóki temu pierwszemu nie znudzi się kopanie? Widzisz petycję dotyczącą wprowadzenia zakazu hodowli zwierząt futerkowych? Na pewno też się kiedyś skończy. W każdym z tych przypadków możesz kierować się własnym interesem lub wyższymi względami, możesz to robić dla siebie lub – zapewne częściowo – dla innych. I w każdym z tych przypadków możesz spieprzyć sprawę. Albowiem zarówno Twój rozum jest ułomny, jak i sterujące Tobą emocje, impulsy, przeczucia, intuicja oraz zahamowania (czasami boisz się lub przeciwnie – jesteś nazbyt pewny siebie) mogą zwieść Cię na manowce.

Nawet jeśli Twój wybór wyda Ci się trafny, gdyż ocenisz jego „owoce” jako prawidłowe, nie masz pojęcia, czy będą się one podobać Twoim potomkom. Nie wiesz, w jakim oni będą żyli świecie (choć ten świat będzie wyglądać tak, a nie inaczej m. in. dzięki Tobie), jakie będą mieli pragnienia, poglądy, mentalność. Nie wiesz nawet, czy to, że będą Cię krytykować za Twój wybór, będzie oznaczać, że to Ty się myliłeś, czy też że oni się mylą, czy może będzie to kwestia całkowicie subiektywna. Jeśli czegoś nas uczy historia, to tego, że nie umiemy przewidzieć, co będzie za 50–100 lat. A wiele decyzji trzeba podjąć dość szybko. Bierność też jest przecież decyzją.

Czy zatem prekursorka feminizmu popełniła błąd? Jeśli tak, to takim samym błędem było budowanie naszej cywilizacji, która odbiła się negatywnie zarówno na nas samych, jak i przyrodzie. Możemy jedynie DOMNIEMYWAĆ, czy wymierny zysk przewyższył wymierne koszty. A jeśli tak, to czyj był ten zysk, a kto poniósł straty, albowiem są to często różne grupy. Wiemy co najwyżej tyle, ile zobaczymy na własne oczy bądź powiedzą nam media, trudno nam zatem obiektywnie oszacować, jak nasze osobiste wybory oddziałują na rzeczywistość; domyślamy się, że jakiś tam wpływ mają. Ale co by było „gdyby”... nie wiemy.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Rozmaitości