Z notek blogera ZetJot:
Histeryczne wręcz reakcje na moje teksty o braku wolnej woli (np. pani Karoliny) są zastanawiające. Ludzie za wszelką cenę chcą sobie i innym udowodnić, że są wolni, że są panami swojego losu i są autonomiczni w podejmowaniu swoich decyzji, chcą bronić swojego "ja" i jego urojeń o niezależności. Widać to w modnym haśle: "jesteś tego warta" i w postulatach samorealizacji czy w polityce tożasmości. Niestety są to tylko urojenia, o czym świadczy poziom emocji.
Zacznijmy od podstaw: na ogół człowiek nie żyje tylko sam dla siebie (chyba, że nie ma żadnych bliskich); jednak nikt normalny nie może twierdzić, że człowiek żyje dla wszystkich innych ludzi. Niestety, jedni są naszymi sprzymierzeńcami, inni – wrogami, a większość jest nam mocno obojętna. Co nie znaczy, że należy się nawzajem krzywdzić. Potrzebujemy się nawzajem. Co nie znaczy, że wszyscy muszą/mogą zawsze popierać wszystkich. To myślenie czysto utopijne. Chcesz pomagać, ratować, wspierać? Rób to, wiedz jednak, iż masz możliwość udzielenia konkretnej pomocy jedynie promilowi społeczeństwa. Zaś wielu innych może być z Twojej działalności niezadowolonych (casus WOŚP). Nie masz obowiązku zadowalać każdego. Ustal swoje priorytety. Dla mnie przykładowo jedna minuta życia psa jest więcej warta od urażonych UCZUĆ miliarda homo sapiens.
Ludzie nie są całkowicie wolni i nie są całkowicie panami swojego losu. Co nie znaczy, że nie są wcale wolni. Kto/co o tym decyduje? Wszystko, co mamy w swoich umysłach, pochodzi z zewnątrz, przy czym nasze umysły reagują na doświadczenia, relacje z innymi, lektury czy newsy z Netu swoim „komentarzem”. Dlatego ludzie się różnią. Chyba w żadnym wielomilionowym społeczeństwie (także w Chinach) jednostka nie ma ani możliwości, ani obowiązku dostosować się do wszystkich pozostałych jednostek. Może jedynie – czy wręcz powinna – dostosować się do określonych norm. Przy czym owe normy też się zmieniają, a to dlatego, że wiele jednostek je odrzuca. Przykładowo: obecnie niektóre kobiety w Iranie sprzeciwiają się nakazom „policji moralności” i zdejmują w miejscach publicznych chusty z głów. Czy postępują słusznie, skoro to, co robią, nie podoba się wielu ich rodakom? Przecież owe panie GORSZĄ swoich bliźnich! :)
Istnieli, istnieją oraz będą istnieć jednostki (obydwu płci), które są zdecydowanie INNE niż większość, wyjątkowe, nonkonformistyczne. Czasami są podziwiane, a czasami krytykowane, wyśmiewane, potępiane. Osąd ich postępków zmienia się w zależności od tego, kto owego osądu dokonuje. Ci ludzie nie muszą się całkowicie różnić od swoich bliźnich, po prostu robią coś, co jest postrzegane jako odmienne, nowe, nietypowe. Ale czy cała reszta społeczeństwa jest jednolita, odbita z tej samej matrycy? Przecież nawet w jednej rodzinie występują niesnaski na tle światopoglądowym czy w kwestii tego, co należy, a czego nie należy robić (np. dla innych).
Wolna wola nie może być wyłącznie wymysłem kulturowym, żeby istnieć naprawdę. Chrześcijanin nie jest WEWNĘTRZNIE bardziej wolny od Chińczyka. Zewnętrznie mógł być bardziej wolny, lecz to również zależy od konkretnych aspektów rzeczywistości, w jakiej przyszło mu żyć. Najwięcej wolności osobistej jest TERAZ, kiedy zinstytucjonalizowana religia jest w odwrocie. Indywidualizm nie jest „wymysłem” chrześcijaństwa (definicja). Podobnie jak asertywność (modne słowo) nie jest „wymysłem” czasów obecnych. A to, że niektórzy kojarzą obydwa terminy z egoizmem, to już problem OSOBISTEGO poglądu na to, jakie prawa i obowiązki ma człowiek, który chce jakoś funkcjonować w społeczeństwie.
Bloger ZetJot uważa, że każdy obywatel powinien głosować. Ale jednocześnie ma głosować dokładnie tak, jak chce tego sam bloger ZetJot. Jest to absurd, albowiem bloger ZetJot nie ma większej mocy oddziaływania na swoich bliźnich niż ja, nie może im niczego narzucić, może jedynie zachęcać. No i tutaj mamy klops, gdyż on nie robi tego umiejętnie. Z jednej strony gardzi jednostkowym doświadczeniem, z drugiej zaś za dowód nieudolności rządów Tuska przedstawia to, iż dostaje coraz więcej ulotek z prośbą o wsparcie od pomagających ludziom fundacji. No to ja odpowiem, że mnie akurat „za Tuska” się nie pogorszyło. Płaca minimalna – jak co roku – wzrosła, 800+ jest, inflacja jest, ale czy większa niż była do tej pory? A jak ktoś powie, że innym się pogorszyło, to ja powtórzę to, co pisałam wielokrotnie: nie da się zadowolić każdego.
Jeśli nie umiesz udowodnić, że masz rację NIEZBITYMI argumentami, to prawdopodobnie nie masz racji, masz swoją prywatną OPINIĘ. To, co sprawdziło się w Twoim przypadku, co sprawdziło się w przypadku wielu ludzi, niekoniecznie sprawdzi się w każdym. To, co dobre/moralne dla Ciebie, nie musi być takim dla drugiego człowieka. Jeśli ktoś się myli, błądzi, popełnia OCZYWISTĄ głupotę, możesz próbować go przekonać, musisz się jednak odwołać albo do twardych faktów, albo do przekonań tej właśnie osoby. Jeśli powiesz młodym, bezdzietnym kobietom: „Ródźcie dzieci, bo inaczej wszyscy będziemy wkrótce w czarnej dupie”, to się tylko ośmieszysz. To tak, jakbyś powiedział do harującego za najniższą krajową czyściciela kibli: „Nie zmieniaj pracy na lepszą, bo brakuje takich jak ty, dobro ogólne jest ważniejsze od twojego”. Możesz jedynie decydować O SOBIE, o tym, co TY poprzesz, a czemu się sprzeciwisz. Tego niektórzy moralizatorzy nie rozumieją; są przekonani, że masy powinny ich grzecznie słuchać, albowiem oni wiedzą, co jest dla nich najlepsze. Zupełnie jak politycy. :) Oczywiście CZĘSTO owi moralizatorzy mają rację, trafnie przewidują przyszłość. Jak jednak przeciętny obywatel ma dociec, kogo warto słuchać?
Co do mnie, to przemyślałam parę spraw, swoje życie, etc. Stwierdzam na chwilę obecną, iż jedyne, co naprawdę muszę (czy powinnam), to jakoś w miarę zgodnie współżyć z otoczeniem (rodzina, sąsiedzi, szkoła). A i tutaj mogą się zdarzać konflikty. Z całą pewnością nie chcę, nie muszę i nie powinnam przejmować się dobrem każdego Polaka, ani tym bardziej jego wartościami czy poglądami. Bo jeśli bym musiała, to dlaczego nie od razu dobrem każdego Ziemianina??? A że nie chcę być hipokrytką, to stwierdzam, że to samo dotyczy reszty świata: nikt nie powinien usiłować zrobić dobrze każdemu. Taką samą zasadę przyjął zresztą bloger ZetJot: ma gdzieś przekonania etyczne lewaków, postępaków i liberałów, on popiera konserwatystów i chce, żeby to oni urządzali polską rzeczywistość. Skoro jego nie obchodzą narzekania strony przeciwnej, to dlaczego mnie ma obchodzić to, czego on sam pragnie? :)
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości