Co to jest ta mityczna RZECZYWISTOŚĆ? W mowie potocznej rzeczywistość to jest to, co... po prostu JEST. Co istnieje, ale – uwaga! – poza naszym umysłem. :) Nasz umysł może jedynie nieudolnie obserwować, interpretować oraz oceniać rzeczywistość. Natomiast to, jak BYĆ POWINNO, to nie jest rzeczywistość, tylko nasze wyobrażenie, jaka rzeczywistość by się nam podobała. Czyli przekonanie, że zastany przez nas świat (a konkretnie – kultura) nie jest doskonały, tylko trzeba go mniej lub bardziej zmodyfikować.
Proste? Nie do końca. Niektórzy bezustannie mylą te dwie rzeczy i przez to podejmują działania, które są kontrproduktywne. Z jednej strony niby widzą, jak JEST (lub przynajmniej o tym słyszą bądź czytają), z drugiej wszakże – nie umieją znaleźć odpowiednich metod, żeby zmienić coś na lepsze. Nie jest to prawdopodobnie ich wina, w końcu większość z nas błądzi, myli się i potyka czasem o własne nogi. Jak jednak można popełniać wciąż ten sam durny błąd??? Przykładowo: po co ja w ogóle piszę jeszcze jedną notkę, skoro pewnie do nikogo nie trafi? :)))
No dobrze, to co w takim razie jest rzeczywistością? Skąd w ogóle wiemy, jaka ona jest? Otóż jeśli mamy posiąść wiedzę na temat aktualnej sytuacji na świecie, to musimy oprzeć się na czymś więcej niż nasze osobiste doświadczenie, czyli – tak, wiem, to tragiczne :) – zaufać jakimś mediom. A co mówią media o rzeczywistości? Oto banalny przykład: Polska zmaga się z niżem demograficznym; będzie coraz gorzej, gdyż coraz więcej polskich kobiet zdecydowanie nie chce mieć dzieci. Podpowiadane CZĘSTO rozwiązanie, czyli jak POWINNA wyglądać rzeczywistość: ano, trzeba zmienić kulturę na taką, która „promuje” rodzinę i wielodzietność, wrócić do „tradycyjnych” wartości, oprzeć się ponownie na naukach Kościoła – i problem solved! :) Moje pytanie: czy ten, kto wysuwa podobne propozycje w celu „ulepszenia” świata, podejmuje jakiekolwiek wymierne działania czy tylko śni na jawie? A może po prostu chytrze wciska swoją opinię pod setny artykuł o rzekomym „wymieraniu” Polaków, a potem czeka na zlot naiwniaków, którzy skwapliwie podchwytują jego myśl i zaczynają bajdurzyć o tym, jakby to by oni zmienili rzeczywistość, gdyby mogli coś więcej niż psioczyć na nią w Internecie? :)
Niektórzy jednak posuwają się jeszcze dalej. Przykładowo, pisanina blogera ZetJot nie tylko nie zachęca do tego, żeby stanąć po jego stronie, lecz wręcz od takiego konceptu odrzuca. Dlaczego – napisałam wczoraj. Nie chcę już kopać naszego Salonowego „moralisty”, niech się w razie ataku naszych braci Moskali broni wraz ze swoim bardzo wąskim gronem komentatorów w otoczonym palami grodzie, przy użyciu wideł i świeżych jajek. Czepię się jednak LogicznieMyślącego, który jest osobnikiem uparcie trzymającym się swoich poglądów, nawet jeśli nie potrafi ich rozumnie uzasadnić; kiedy ktoś zada mu podchwytliwe pytanie, na które nie ma ochoty udzielić odpowiedzi, po prostu ucina rozmowę. Pod poprzednim wpisem LM szyderczo przekręcił mój tekst, żeby zarzucić mi to, co ja zarzucam blogerowi ZetJot, czyli „kopanie pod sobą samym dołków” i odklejenie od rzeczywistości. Oto fragment jego wypowiedzi na mój temat:
A to, że rzeczywistość KK się blogerce Karolinie Nowickiej nie podoba, to już jej własny i to cholernie poważny problem. Jej i jej psychiatry, bo przecież nie jest członkiem KK i powinno jej to być zupełnie obojętne, tak jak sytuacja wszystkich innych religii na świecie.
Czy ja kiedykolwiek żądałam czegokolwiek od KK? Czy wypominałam wierzącym i praktykującym, że nie rzucili się gremialnie, żeby dokonać apostazji? :) Jakoś sobie nie przypominam. Mogę nie lubić KK, lecz z mojej perspektywy nie jest to problem, tylko pewna paskudna, hmm, ciekawostka. Coś jak procesy gnilne w kosmosie. KK jest instytucją pod pewnymi względami pożyteczną, pod innymi szkodliwą, której JA w żadnym, ale to żadnym wypadku nie chcę, nie muszę i nie zamierzam „reformować”. Bo i po co? Niemniej komentować, oceniać i osądzać mi wolno. To się nie podoba LM, według którego „powinno” mi być obojętne, co robi KK. Tylko dlaczego w takim razie LogicznieMyślącemu nie jest obojętne to, czego jego samego nie dotyczy, czyli np. aborcja? Pocieszną hipokryzją jest zgrywanie się tutaj na człowieka racjonalnego i tolerancyjnego, pomimo iż samemu ciągle osądza się innych.
Niniejsza notka, podobnie jak dwie poprzednie, NIE jest atakiem na moich ideologicznych adwersarzy, tylko kpiną z ich infantylnego bujania w obłokach. Albowiem – powtarzam – każdy może pisać, co mu się żywnie podoba: zarówno ZetJot, jak i LogicznieMyślący, jak i ja. Problem zaczyna się wtedy, kiedy komuś się WYDAJE, że jego tandetne moralizowanie przyciąga innych, podczas gdy tak naprawdę ich odstrasza. Zwłaszcza ludzi, którzy myślą inaczej, a których wątpliwości i pytania spotykają się z agresywną repliką. To, że niektórzy mylą FAKTY z indywidualną OCENĄ faktów, skutkuje popełnianiem błędów. Błędem jest chociażby przekonanie, że wszyscy muszą się zgadzać co do tego, jak należy oceniać jakiś fakt. Jeśli uważasz, że ktoś się myli, to trzeba go przekonać, poprawić, wskazać GRZECZNIE właściwą drogę. Jak tego nie robisz, tylko okopujesz się we wlasnej „bańce”, to nie jęcz potem, że odrzuceni przez Ciebie pobratymcy też się na Ciebie wypną.
No ale w końcu nigdzie nie jest powiedziane, że pan Putin za pewno zaatakuje Polskę. Skąd! To jest przecież nasz wielki przyjaciel i do głowy by mu nie przyszło ruszyć na nasz kraj. Po co w ogóle pisać o potencjalnej wojnie? Przecież żyjemy w pięknym, bogatym, bezpiecznym tudzież mądrze zarządzanym państwie i dlatego jak najbardziej możemy sobie pozwolić na te wszystkie podziały, konflikty i wzajemne opluwanie się. Prawda? :)
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo