Karolina Nowicka Karolina Nowicka
185
BLOG

Kopanie dołków pod kimś innym – podłość. Pod samym sobą – głupota.

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Rozmaitości Obserwuj notkę 88


Jakiś czas temu blogerka Syzyfoptymista popełniła wpis, w którym wyraziła dezaprobatę wobec antypatriotycznej postawy części swoich rodaków. Otóż według najnowszego sondażu (przeprowadzonego na próbie ponad tysiąca osób) w razie napaści na Polskę w wykonaniu naszych braci Rosjan aż 35 % Polaków zadeklarowało chęć ucieczki z kraju. Wytknęłam wówczas wspomnianej blogerce, że i tak jest optymistką, gdyż chęć pozostania na terenie ojczyzny nie musi się jeszcze przekładać na chęć do walki z wrogiem. Nie ma jednek sensu przytaczać tutaj całej, dość niefortunnej rozmowy. Istotne jest jedno: dlaczego aż tylu Polaków bez cienia wstydu wyznaje, że olewa swój kraj? Przypuszczam, że taka deklaracja w okresie „międzywojnia” zostałaby dość surowo osądzona, a może nawet potępiona. Co się zatem zmieniło?

Badani zostali zapytani: "Czy zostałbyś w Polsce, gdyby w naszym kraju wybuchła wojna?". Sondaż przeprowadził na zlecenie "Super Expressu" instytut Pollster. Na tak zadane pytanie 65 proc. Polaków odpowiedziało "tak", a 35 proc. "nie". Sprawdzono także, jak wysokie jest poparcie dla przywrócenia powszechnego poboru do armii. "Okazuje się, że zdania są podzielone. 45 proc. z nas jest za obowiązkową służbą wojskową, a 42 proc. Polaków jest przeciwnych poborowi. Z kolei 13 proc. nie ma w tej sprawie wyrobionego zdania" – podał "Super Express". Gazeta wskazała, że częściej za obowiązkiem wobec ojczyzny opowiadają się mężczyźni (47 proc.) niż kobiety (42 proc.).

Oczywiście można obwiniać za to dzisiejszą „prokonsumpcyjną” kulturę, „kult” indywidualizmu i asertywności, nastawienie na wygodę, etc. I pewnie jest w tym sporo racji, ale... czy kiedykolwiek tak było, żeby wszyscy czuli się jednakowo odpowiedzialni za cały naród? Coś takiego jest możliwe w społeczności „dzikich”, gdzie każdy musi zabiegać o aprobatę każdego, gdyż wyrzucenie poza obręb plemienia groziłoby niechybną śmiercią. Natomiast nas, Polaków, jest trzydzieści parę milionów. Co łączy taką masę ludzi? Historia, niedole przeszłości, język, niektóre tradycje... Z całą pewnością natomiast NIE łączy nas jeden wspólny interes czy też moralność, wartości, światopogląd. Jesteśmy podzieleni, skłóceni, rozżaleni, a niektórzy – tacy jak ja – stają się coraz bardziej obojętni na losy kraju. Dlaczego bowiem miałabym oddać życie czy zdrowie za kogoś, kto odnosi się do takich jak ja z pogardą? :)

Dlatego o ile nadal upieram się, że PRZYZWOITA JEDNOSTKA powinna reagować na agresję innej jednostki lub grupy jednostek wobec innej jednostki lub grupy jednostek (czyli powinna wybrać stronę ofiary), o tyle w przypadku walki z najeźdźcą zza granicy sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Ktoś tutaj zapomniał o pewnej logicznej zasadzie: najpierw zdobywamy cudzy szacunek lub udowadniamy bliźnim, a dopiero później możemy domagać się czegoś od – już przekonanych – bliźnich. Jeśli ktoś postępuje odwrotnie, czyli najpierw obraża swoich ideologicznych oponentów, a następnie tupie nóżką i wrzeszczy, że obrażani postępują niemoralnie, gdyż nie chcą kierować się JEGO wartościami (czyli walczyć za ojczyznę) – to jak to nazwać??? Jak byście ocenili sprzedawcę lodów z budki, który wytyka przechodniów palcami i krzyczy do nich: „Ty pe...le, ty zdrajco, ty pasożycie, ty zboczeńcu, ty polskojęzyczny volksdeutchu!”, a potem żali się w lokalnej gazetce, że ci sami ludzie nie chcą kupować od niego słodkości?

Jak mi ktoś teraz napisze, że sprzedaż lodów to coś zdecydowanie odmiennego od walki o swoją ziemię, to – owszem – przyznam mu rację. Ale przecież kupno gałki lodów jest czymś zdecydowanie mniej ryzykownym niż podążenie na front z karabinem w ręku (wersja hardcore). Spójrzmy na to w ten sposób: bywa, że nawet własny dom trzeba czasami opuścić, jeśli sąsiedzi uprzykrzają nam życie. Ba! Czasami nasza własna rodzina okazuje się być toksyczna, podła, nie do zniesienia – i w takim wypadku również trzeba odejść, żeby uratować samego siebie. To bolesne i obarczone nierzadko wysokimi kosztami, lecz alternatywą jest poświęcenie się dla czegoś, co nie jest (już) tego warte. A na to większość z nas nie pójdzie.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (88)

Inne tematy w dziale Rozmaitości