Z tekstu wynika, że pan Roberto de Mattei hołduje przekonaniu, że tylko miernoty mogą iść „drogą środka” i akceptować ludzi takimi, jakimi są, ze wszystkimi ich przekonaniami na temat dobra i zła. Naturalnie monopol na prawdę (także o tym, co dobre, a co złe) ma Kościół katolicki, którego dogmaty są nieomylne. Włoski historyk wyraźnie atakuje „mierną” większość, która oskarża o dbanie wyłącznie o własny egoistyczny interes, nienawiść wobec „lepszych od siebie” i kierowanie się opinią publiczną.
Po części zgadzam się z wywodami pana de Mattei. Większość jest konformistyczna i wielbi ideę „świętego spokoju”. Ale już stawianie na piedestale „świętej nieustępliwości” i przekonanie o własnej nieomylności to rzeczy bardzo ryzykowne. Wielu przekonanych o swojej racji ludzi walczyło ze złem, lecz pomimo dobrych intencji okazali się być zwyczajnymi tyranami, dyktatorami, fanatykami. Nie twierdzę, że nie należy zwalczać zła. Ale przydałaby się także świadomość jednej prostej rzeczy: dopóki nie będziemy w stanie udowodnić, że znamy Prawdę, dopóty wszystkie nasze uczynki będą popełniane w imię naszego subiektywnego sumienia.
Czy to znaczy, że Prawda nie istnieje? Ależ istnieje. Jednak nawet prawda o naszym doczesnym świecie jest bardzo skomplikowana. A co dopiero o życiu wiecznym. :) Czy przeciętny człowiek, który nie może się połapać w świecie pełnym różnych idei, filozofii, trendów, politycznych tarć, zakulisowych działań „szarych eminencji”, ciągle zmieniających się obyczajów, szalonej biurokracji, etc, etc – jest miernotą? W takim razie i ja zasługuję na to miano. W końcu głosowałam na III Drogę, nie mając większego pojęcia, co robię. :)
Komentarze
Pokaż komentarze (23)