No i doczekałam się tekstu blogera ZetJot pod swoim adresem. Czego tam nie ma... Odniosłam się do tych zarzutów w jego blogu, ale myślę, że powinnam wypunktować je także u siebie. No to zaczynajmy (tekst ZetJot'a na niebiesko i kursywą, a poniżej moja replika:
Rzeczą zadziwiajjącą jest, że ludzie sądzą, iż rzeczywistość to ich poglądy. Nie że rzeczywistość znajduje pełne odzwierciedlenie w ich poglądach, lecz wręcz jest tożsama z tymi poglądami.
To jest dokładnie podejście i skrajnych lewaków, i skrajnych prawaków. Jedni i drudzy święcie wierzą, że ich przekonania to prawda objawiona (czy to na temat aborcji, czy gender, czy Kościoła, czy polityki). Tymczasem RZECZYWISTOŚĆ a POGLĄDY to dwie różne rzeczy, które jednak nie mogą bez siebie istnieć (w przypadku człowieka). Poglądy to nasza OCENA rzeczywistości oraz motywacja, żeby ją jakoś przekształcać.
Prawda, rzeczywistość czy po prostu fakty są OBIEKTYWNE. Poglądy natomiast są SUBIEKTYWNE. Dlatego rzeczywistość jest jedna dla wszystkich, natomiast poglądy można mieć dowolne. Moim (subiektywnym) poglądem jest uznanie, że np. zabijanie zwierząt dla rozrywki jest złe. Czy ktoś może mi udowodnić, że jest to błędny pogląd?
Dowodem są wpisy pani Karoliny. A pani Karolina nie jest wyjątkiem, jest przypadkiem reprezentatywnym. Ludziom pogrążonym we własnych lub wdrukowanych im złudzeniach wydaje się, że bezpośredni "czują" rzeczywistość.
Bezpośrednio to się czuje fizyczne otoczenie, odbiera komunikaty ze strony innych ludzi (czy zwierząt) i jakoś na to wszystko reaguje. Jest to jednak bardzo ograniczone poznanie, dlatego musimy w dużej mierze zaufać innym ludziom, a nawet mediom, które opisują rzeczywistość.
Mówimy, że coś istnieje obiektywnie, jeśli istnieje niezaleznie od obserwatora. Ale gdzie gwarancja, że obserwator rzeczywiście dostrzega rzeczywistość ? W jaki sposób subiektywny obserwator może coś twierdzić o obiektywnej rzeczywistości ? No to może dołączymy drugiego obserwatora, który będzie obserwował pierwszego i obserwowany przez pierwszego obiekt i ten drugi obserwator będzie oceniał obiektywizm pierwszego obserwatora. A potem trzeciego i czwartego, bo niby skąd gwarancja obiektywizmu poprzednich.
Rzeczywistość istnieje niezależnie od tego, czy ktoś ją postrzega czy nie. Odbiór rzeczywistości jest subiektywny, owszem, ale o realności świata przekonujemy się poprzez nieubłagane konsekwencje naszych poczynań. Tak, kilku świadków danego zjawiska jest lepszych niż jeden. Ale nawet kilkaset osób może czasem ulec zbiorowemu złudzeniu (np. w przypadku widzenia Matki Boskiej).
czy wymyślone instytucje czy obiekty są obiektywne czy nie ? Czy istnieją obiektywnie i czy obiektywnie dzialają ?
Albo się istnieje, albo nie. Albo doświadczamy efektów ich działań na własnej skórze albo polegamy na relacjach innych ludzi.
Podobny problem ma pani Karolina z Bogiem. W tym przypadku dotyczy on wiary. I pojawia się pytanie skąd w umyśle pani Karoliny pojawiła się wiara w Boga. Czy pojawiła się samoistnie, jakby coś w rodzaju objawienia czy też dotarła do niej ze społecznego otoczenia, w którym ta wiara istnieje. A jeżeli zaczerpnęła pani Karolina swoją wiarę z otoczenia, a otoczenie jest chrześcijańskie, a konkretnie katolickie, to wynika z tego, że idea Boga nie jest samoistnym pomyslem pani Karoliny lecz zapożyczeniem i wykrzywieniem. Tymczasem pani Karolina twierdzi, że katolicyzm jest jej obcy. Z tego wynika, że jej wiara, jej idea Boga, jest samowolną przeróbką chrześcijaństwa, konkretnie katolicyzmu. Katolicyzm powołuje się na objawienie Jezusa Chrystusa, które przekazuje społeczeństwu. Z tego wynika jednoznacznie, że pani Karolina fałszuje objawienie, na którym opiera się katolicyzm. A jej wiara jest fałszywa, bo właściwie nie wiadomo, w co wierzy.
Jest to dokładnie TA SAMA bzdura, którą raczą mnie Natanaela czy Logicznie Myślący. Przekonanie, że ich wiara jest prawdziwa, a cudza fałszywa, ponieważ ta druga jest dla nich niezrozumiała. Oczywiście, że „ideę” Boga poznałam poprzez Kościół. Ale jak człowiek dorasta, to zaczyna kwestionować niektóre „prawdy”. Podobnie jest z moralnością: to społeczeństwo nam ją daje, ale według rozwoju moralnego wg Lawrence'a Kohlberga, najbardziej rozwinięte jednostki odchodzą od wdrukowanych im schematów. Tymczasem ZetJot pozostaje na poziomie moralności konwencjonalnej.
Istnieją logiczne przesłanki za tym, żeby wierzyć w Boga (choćby kwestia pierwszego „poruszyciela” czy wady teorii ewolucji). Nie ma natomiast żadnych logicznych przesłanek, by uznać, że wiara nie związana z żadną religią jest fałszywa. Albo istnieje Bóg, albo nie istnieje. A ja akurat przydaję „mojemu” Bogu mało cech, więc mam większe szanse na to, że to jednak ja mam rację. :)
Dodam, że istnieją dowody na prawdziwość teorii reinkarnacji, natomiast nie ma chyba (poza prywatnymi objawieniami) dowodów na zmartwychwstanie Jezusa.
Logika jest nieublagana - albo wierzysz w całość objawienia albo całość odrzucasz. System religijny to nie menu w restauracji.
Najmądrzej jest powiedzieć sobie: NIE WIEM. Prawda nie zależy od dogmatów Kościoła. Coraz więcej ludzi zaczyna to dostrzegać i porzucają katolicką mitologię.
I w tym przypadku, jeśli chodzi o wiedzę, pani Karolina wykazuje ten sam problem jaki ma z wiarą. Skąd czerpie pani Karolina swoją wiedzę ? Należy założyć, że ze szkoły. A jaka to wiedza ? Z pewnością jest to wiedza bardzo niepełna, cząstkowa, bo pewnie pani Karolina, jak podobne jej pokolenia, za nauką nie przepadała. Co jeszcze ważniejsze, jest to wiedza zdezaktuaiizowana. Do tego dochodzi jeszcze wiedza z osobistego, zawodnego doświadczenia i wiedza medialna, która ma jeszcze mniej sensu.
Oczywiście, że moja wiedza jest ograniczona. I dlatego właśnie zadaję pytania. Jeśli ktoś taki jak ZetJot nie wyjaśnia pewnych kwestii spornych czy wręcz zmyśla coś na czyjś temat – to jakie ma znaczenie, że przeczytał parę książek? Dyskusja z ZetJot'em przypomina głupią przepychankę.
A jak wygląda obraz historii w wydaniu niedouka? Jedni prześladowali drugich, drudzy jednych, wszyscy prześladowali wszystkich. Katolicy protestantów, protestancji katolików, anglikanie purytanów - taki obraz miszmaszu historycznego wyłania się z umysłu pani Karoliny. W końcu nie wiadomo, czego ten obraz miał dowodzić. Motywy polityczne splatają się z motywami religijnymi i biedny umysł pani Karoliny nie jest w stanie tego węzła gordyjskiego rozplątać.
To jest wiedza szczątkowa, ale czy fałszywa? Przecież chrześcijaństwo dowiodło, że nie jest tolerancyjną religią. Tak, prześladowania były zazwyczaj rezultatem czysto politycznych zagrywek. Ale na poziomie władcy i jego dworu, podczas gdy zwykli ludzie wierzyli w religijne pierdoły.
A w w. XX despoci wymordowali, bagatela, ponad 100 mln ludzi. Z motywów religijnych ? Gołym okiem można było zauważyć.
Każda ZBYT silna religia/ideologia/filozofia przyczynia się do prześladowań.
Pani Karolina, mianowicie, uznaje, że wystarczy jej odwołać się do własnego sumienia, by uznać kwestię za zamkniętą. Ma się to sumienie przecież, nieprawda ? Każdy je ma, nie ? [...] Pani Karolina uznała, że osąd jej sumienia jej wystarcza. Pani Karolina trochę przypomina Kubusia Puchatka z jego niefrasobliwością co do używanyych pojęć, więc nie kojarzy, że pojęcie "sumienia"ma sens wyłacznie w kontekście chrześcijaństwa, wiary chrześcijańskiej i przestrzegania wszystkich przykazań i rytuałów religijnych.
Jest to albo zwyczajna głupota albo celowe kłamstwo. Proszę sobie sprawdzić definicję sumienia:
https://sjp.pwn.pl/slowniki/sumienie.html
Nie ma zbyt wielu ludzi bez sumienia. Prawie każdy z nas, niezależnie od wyznawanej wiary, ma wewnętrzny „głos”, który mówi mu, co jest dobre, a co złe. Ma je nawet skrajna lewica i skrajna prawica (mimo że obydwie są durne). Sugerowanie, że niewierzący czy wierzący po swojemu nie mają sumienia, jest oznaką odklejenia od rzeczywistości. Każdy człowiek w procesie dorastania kształtuje swoje sumienie. Nie ma ludzi A-moralnych (lub jest ich niewielu). Co do wolnej woli, to podobno neurobiolodzy stwierdzili jej brak. Chrześcijanie nie są bardziej wolni od muzułmanów, jeśli chodzi o WEWNĘTRZNĄ swobodę podejmowania decyzji.
Sumienie także przecież podlega wytworzeniu i kształtowaniu w specjalnych warunkach i musi podlegać pewnej kontroli w postaci sakramentów przewidzianych w tej religii. Jest autonomiczne, ale w specyficznych warunkach określonych przez dogmat o wolnej woli, i podlega kontroli zewnętrznej, jako bardziej obiektywnej. Jezeli takiej kontroli zabraknie, sumienie znika, a mechanizm wolnej woli się rozpada. Widać, że pani Karolina chciałaby zjeść ciastko i je mieć. Żeby mieć choć minimum pewności, że nie jest osobą amoralną, bo to by psuło jej wizerunek we własnych oczach.
Sakramenty są udzielane przez LUDZI. A każdy człowiek, łącznie z księdzem, ma jedynie swoje osobiste przekonania. Gdyby to, co ZetJot pisze, było prawdą, to instytucja Kościoła musiałaby być obiektywnie (!) dobra, mądra i nieomylna. Tymczasem wszyscy wiemy, że jest inaczej. Sugerowanie, że to ta instytucja powinna kontrolować ludzkie sumienia, oznacza, że uważamy ją za twór BOSKI. A przecież dwa tysiące lat istnienia tej instytucji dowiodły, że jest czysto ludzka, czyli ułomna i zmienna (jak sama kultura).
A co do mnie, to ja nie jestem A-moralna, tylko NIE-moralna, choćby dlatego, że tracę czas na komentowanie idiotyzmów. Jestem bardzo złym człowiekiem. Skąd to wiem? Otóż moje sumienie mi to mówi. Każdy ma chyba czasem poczucie winy.
Proszę mi wskazać, w czym się mylę.
I jeszcze odnośnie tytułu: jest taki, a nie inny, gdyż bloger ZetJot wychwala konserwatystów, a krytykuje liberałów. Tyle, że ci pierwsi nie są ani trochę bardziej racjonalni, czego dowodem są komentarze pod wieloma moimi notkami, w których zamiast merytorycznej krytyki pojawiają się argumenty ad personam. O ile skrajni lewacy chcą wpajać nam ideologię inkluzywności, tolerancjonizmu czy obowiązkowej poprawności politycznej, o tyle skrajnie prawacy wyją ze zgrozy, że ktoś ich cały czas poniża, czegoś im zabrania czy niszczy ich pieczołowicie hodowaną wizję jedynie słusznych przekonań na temat świata. Jednych i drugich trzeba by wypędzić z kraju, na bezludną wyspę. A nie, przepraszam, mamy obecnie wolność słowa. :)
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości