Karolina Nowicka Karolina Nowicka
171
BLOG

Czy warto się martwić „edukacją zdrowotną”? Czy to będzie deprawacja dzieci?

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Społeczeństwo Obserwuj notkę 109


Wczoraj na Salonie pojawiły się dwie notki o tzw. edukacji seksualnej: jedna stonowana, druga zdecydowanie krytyczna. W tej drugiej Brat Damian ostrzega, że zezwalając w Polsce na tzw. edukację seksualną podążymy śladem zachodniej Europy, czyli np. Niemiec, gdzie już w przedszkolu uczy się dzieci masturbacji. Bloger narzeka, że na tych zajęciach będzie się przedstawiać hedonistyczne podejście do seksu, zamiast takiego opartego na nauce Kościoła (czyli krytyka antykoncepcji i współżycia przed ślubem). Czy ma rację?

Otóż – o tym, czego będą się uczyć dzieci na szykowanym na przyszły rok przedmiocie o nazwie „edukacja zdrowotna”, można przeczytać w paru miejscach. Ja znalazłam artykuł, w którym mowa o bardzo wielu różnych tematach. Seks jest zaledwie jednym z nich. I raczej nie będzie się o nim uczyć w takiej formie, o jakiej pisze Brat Damian:

W klasach VII-VIII tematyka została potraktowana znacznie szerzej. W podstawie pojawia się "pozytywne znaczenie ludzkiej seksualności", a uczniowie omówią pojęcie popędu seksualnego i jego zmiany w okresie dojrzewania, powody, dla których ludzie decydują się na aktywność seksualną oraz konsekwencje z nią związane. Na lekcjach pojawią się także pojęcia orientacji psychoseksualnej, tożsamości płciowej, czy transpłciowości. Omówione zostanie kryterium świadomej zgody. Nastolatkowie mają nauczyć się także identyfikować elementy seksualizacji oraz presji związanej z podjęciem aktywności seksualnej w mediach społecznościowych, środkach masowego przekazu, kulturze młodzieżowej oraz własnym otoczeniu, oraz nauczyć się im przeciwdziałać. Plan zakłada także omówienie dojrzałego i świadomego przygotowania się do inicjacji seksualnej oraz metod antykoncepcji. Uczniowie mają otrzymać wiedzę na temat form przemocy seksualnej, w tym molestowania i dowiedzieć się, jak reagować w takich sytuacjach.

W jednym przeciwnicy tego przedmiotu mają rację: nie będzie to wiedza pogłębiona o chrześcijańskie zasady pożycia seksualnego. Ale czy to ją deprecjonuje? Jeśli jakiś rodzic jest głęboko wierzącym katolikiem, to niech przekazuje dzieciom swoje wartości i wiarę, a szkole nic do tego. Naprawdę wierzycie, że przekazywanie dziecku wiadomości o otaczającym go świecie czy choćby uczenie go o antykoncepcji zrujnuje mu psychikę? No to musielibyśmy uznać, że sama antykoncepcja jest niemoralna. A chyba większość Polaków uważa inaczej.

Problemem dzisiejszych polskich wiernych jest to, że nie umieją zaszczepić w dzieciach swoich własnych przekonań. Młodzi odchodzą od Kościoła, często ku ubolewaniu rodziców. Czy szkoła jeszcze bardziej ich zlaicyzuje? Przecież to bzdura. Żeby mieć stuprocentową pewność, że nasze dziecko będzie katolikiem, trzeba by je odciąć od Internetu, telewizji, prasy i przede wszystkim – wpływu rówieśników. Jest to równie sensowne, co całkowita eliminacja cukru w diecie najmłodszych: chcemy dobrze, ale jak się ograniczany w ten sposób potomek dorwie gdzieś do słodyczy, to mogą mu puścić wszelkie hamulce. :)

Czy to oznacza, że nie warto w ogóle niczego dziecku wpajać? Bynajmniej. Ale róbmy to mądrze, opierając się nie tylko na swoich poglądach, ale i na faktach. Zbyt wczesne współżycie często przynosi cierpienie. A jeśli jeszcze współżyje się z wieloma przypadkowymi partnerami, to jest to przepis na emocjonalną katastrofę i niezdolność do późniejszej wierności wobec prawdziwego ukochanego (dotyczy to zwłaszcza kobiet). Jednocześnie nie ma większego sensu czekać z seksem do ślubu; coraz mniej par wybiera ceremonię w świątyni, a ślub cywilny jest tylko urzędową transakcją (brzydko mówiąc).

Niestety, wciąż niektórzy wypowiadają się obelżywie na temat bliźnich, którzy odchodzą od „wiary swoich ojców” i wybierają inny styl życia. Jeden z blogerów sugeruje nawet, że obecne (nieformalne) związki są oparte na czystej żądzy i pogardzie dla polskiej kultury. Czy jest sens polemizować z takimi osobami? Dla nich rzeczywistością jest ich religia. Tacy ludzie będą się sprzeciwiać edukacji zdrowotnej, gdyż nie idzie ona w parze z ich własnymi poglądami. A każdego, kto wyznaje inne wartości niż oni uznają za wroga Polski. :)


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (109)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo