Właśnie przeczytałam artykuł o wynurzeniach córki Jacka Kaczmarskiego na temat trudnych relacji ze swoim ojcem. Mnie samej niespecjalnie on się spodobał, gdyż nie lubię takiego ekshibicjonizmu. Teraz wszyscy się odsłaniają, prezentują całemu światu swoje prywatne życie, choćby nie wiem jak wielką przeciętność sobą reprezentowali. To można, a nawet należy krytykować. Nie mogłabym jednak osądzić negatywnie osoby, która rozlicza się ze swoją przeszłością i pisze o tym, co złego ją spotkało.
Problem w tym, iż NIE WIEMY, jak tak naprawdę było w przypadku pani Patrycji Volny. Czy kłamie? Może kłamać. Czy zachowuje się dziecinnie, przedstawiając wersję z ojcem-potworem? Możliwe. To nie jest prosta sprawa. Ale Salonowicze już wydali wyrok. Komentarze, jak można się było spodziewać po typowo prawicowym portalu, nie zostawiły suchej nitki na tej kobiecie. Wszyscy zgodnie uważają, że pani Patrycja Volny postępuje odrażająco, gdyż OBMAWIA swojego nieżyjącego już ojca. Szczególnie uderzył mnie pierwszy komentarz autorstwa Kota z Cheshire:
OHYDA... Mam na myśli postawę córki, bo o postępowaniu Kaczmarskiego wobec niej niczego nie wiemy i już się nie dowiemy. On już stoi przed Bogiem. Dla przypomnienia: mówienie źle o innych ludziach inaczej niż w ich obecności to OBMOWA. To samo, jeśli w dodatku nie jest prawdą, to OSZCZERSTWO (bardzo ciężko grzech, trudny do naprawienia). Natomiast rzucanie ciężkich oskarżeń na nieżyjąca osobę, w dodatku ojca (!) i jeszcze do tego najprawdopodobniej nieprawdziwych ("po latach to sobie uświadomiłam") to coś co chyba nie ma jeszcze nazwy, ale podobno ją znaleźć, bo staje się modne, zwłaszcza wśród starzejących się celebrytek walczących o zdobycie (lub zachowanie) odrobiny zainteresowania.
Rozumując w ten sposób Kot z Cheshire również zachował się obrzydliwie, gdyż pani Patrycja Volny nie bywa na Salonie24. A on ją osądził i potępił. Ponadto, gdyby sprowadzić jego zasadę do absurdu, to nie można by źle mówić nawet o Hitlerze. Ba! Że co? Że to inna skala? Że o Hitlerze już wszystko WIEMY? A jakie to ma znaczenie? Rozumując tak, jak Kot z Cheshire nie można by nawet przekazywać sobie informacji na temat podłego zachowania JAKIEJKOLWIEK osoby, bo ta przecież byłaby przy nas nieobecna. Każda skarga na cudze postępki byłaby obmową. Nie wspominając o notkach na Salonie24, w których ktoś opisuje swoje negatywne doświadczenia z bliźnimi. Kot z Cheshire chce być porządnym człowiekiem, ale w swoim poczuciu słuszności broni złej sprawy. Staje po stronie ludzi zachowujących się ŹLE. W imię czego? Ich prawa do obrony? A prawo do obrony DOBRYCH ludzi przed tymi złymi, które polega także na OSĄDZANIU tych złych ludzi? Sam Kot z Cheshire osądza panią Patrycję Volny. Czy to nie hipokryzja?
Inną ohydną rzeczą, jest insynuowanie, że ktoś NA PEWNO kłamie, chociaż nie mamy na to żadnych dowodów. Tak samo było w przypadku pani Mai Ostaszewskiej, którą niemal każdy na Salonie24 opluł, zwyzywał i poniżył, gdyż opowiedziała o swojej traumie z dzieciństwa. Wtedy jakoś zasada, żeby nie obmawiać, nie obowiązywała. Czy obłuda to sztandarowa cecha prawactwa? Samo osądza, ale nie chce, żeby inni osądzali ich samych czy ich idoli. No niestety, to tak nie działa, drogie dzieci. W życiu jest tak, że każdy może osądzać, ale musi się też liczyć z tym, że sam też będzie osądzany. I nie, nie ma znaczenia, czy ta osoba żyje czy nie żyje. Mnóstwo biografii powstało po czyjejś śmierci. A także autobiografii, których autorzy wspominają swoich krzywdzicieli. I jedynym, absolutnie JEDYNYM kryterium ich wartości jest to, że są oparte na PRAWDZIE.
Zabawne. Miałam dzisiaj napisać o innej skrzywdzonej przez Salonowiczów osobie. O kimś, kogo wielu z Was wyśmiewało, opluwało i traktowało jak zarazę, bo ośmielił się przedstawiać odmienne poglądy. Nie twierdzę, że wszyscy tutaj tacy są. Niestety, porządnych, dyskutujących w oparciu o fakty blogerów i komentatorów jest mniejszość. To właśnie pokazuje, że większość nie ma patentu na rację. Ale o tym pisałam w poprzedniej notce.
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości