Drogi Czytelniku, dzisiaj będzie długo, rozwlekle i emocjonalnie. Pewne problemy trzeba omówić szczegółowo, gdyż są tak potworne, tak ohydne, że nie sposób przejść obok nich obojętnie. Z góry przepraszam za ostry osąd, lecz zło i głupotę należy nazywać po imieniu.
A zatem, drogi Czytelniku, pytam Cię w tytule o to, jakim jesteś człowiekiem. I wiesz co? Odpowiedź na tytułowe pytanie może być skomplikowana, ale już DZISIAJ możesz się tego dowiedzieć po jednej, jedynej rzeczy, a mianowicie po tym, co sam/a napisałeś/aś pod notką o pani Mai Ostaszewskiej. Jeżeli nie znasz tej notki lub ją przeczytałeś, ale się nie wypowiedziałeś, to w porządku. Jeśli jednak popełniłeś jakiś komentarz, to są tylko dwie drogi: albo to, co pani Ostaszewska napisała o udrękach ze strony kolegów i koleżanek, o prześladowaniu, o obrażaniu, o biciu, wywołało w Tobie złość na prześladowców – i zaliczyłeś test z człowieczeństwa; albo, tak jak WIELU komentatorów, uznałeś, że winna jest OFIARA, czyli pani Maja Ostaszewska, pomimo iż NIC nie wiesz o tych wydarzeniach poza tym, co sama o nich napisała – i wówczas jesteś osobą moralnie i intelektualnie ułomną. W tym drugim przypadku jesteś także ZAPEWNE hipokrytą, bo gdyby pani Ostaszewska była prześladowana za swoją wiarę, za swój katolicyzm, za szacunek dla Kościoła, to pewnie wyłbyś ze zgrozy pod niebiosa, czytając o jej ciężkiej doli w szkole. Ale nie, ona była prześladowana za to, że NIE była katoliczką. Coś tu nie gra, prawda?
Ku mojemu zdumieniu, mnóstwo komentatorów próbowało usprawiedliwiać dręczycieli pani O., sugerując, że to ona sama jest sobie winna. Na pewno robiła coś złego, głupiego, kompromitującego. Jakie mają argumenty? Nic, poza swoją wyobraźnią. Tymczasem przemoc w szkole była oraz JEST nadal szalenie poważnym problemem. To nie jest tak, że odrzucane czy prześladowane są złe, gorsze, głupsze dzieci. Dzieci, które czymś konkretnym zawiniły. Tak może myśleć tylko osoba oderwana od rzeczywistości. To, że Ty, drogi Czytelniku, nie znasz przypadków niesprawiedliwego traktowania przez rówieśników i uważasz, że ofiara na pewno na swoją udrękę zasłużyła, jest poważnym ubytkiem w rozumieniu rzeczywistości. Nie, ofiara prześladowań bardzo, bardzo rzadko jest winna. Dlaczego? Bo odrzucani są na ogół po prostu INNI; odrzucani są BIEDNI; odrzucani są NIEPOKORNI; odrzucani są NIEMODNI; odrzucani są BRZYDCY; odrzucani są wreszcie DOBRZY UCZNIOWIE. Zresztą, samo odrzucenie to pikuś. Te dzieciaki są gnojone, wyzywane, czasami fizycznie atakowane. Sugerując, że ofiary same są sobie winne, pokazujesz, że Twoja matka i ojciec nie wpoili Ci ELEMENTARNYCH zasad moralnych. Jak wychowasz swoje własne dzieci? Jakie wartości im przekażesz? Mają przesrane od początku. Możesz je posyłać na lekcje religii, ale to NIC nie da. Przykład idzie z góry.
Gdyby – jak napisałam wcześniej – pani O. była prześladowana z powodu swojej religijności, to wrzask, oburzenie i skamlenie na Salonie sięgłyby szczytu możliwości Salonowiczów. Sam ZetJot pisałby potępieńcze notki o stanie moralnym i intelektualnym społeczeństwa. Ale pani O. była prześladowana, gdyż NIE była religijna. I oto bloger ZetJot pisze, że to jej rodzice zawinili, bo NIE wychowując córkę w wierze katolickiej sprzymierzyli się z „aparatem opresji”. Czyli jak ktoś nie idzie za STADEM, nie idzie za większością, hołduje innym wartościom niż reszta, to można go traktować jak śmiecia, tak? W jakim kontraście stoi rozumowanie blogera ZetJot z tym, o czym sam pisze do znudzenia: z Prawdą, Miłością czy Wolnością. Ale przecież oczekiwać logiki od kogoś, kto wielokrotnie sugerował, że wolną wolę i sumienie mają tylko ludzie wierzący, jest chyba rzeczą nierozsądną.
Problem przemocy w szkole (i nie tylko) jak najbardziej istnieje. Nauczyciele starają się zapobiegać temu zjawisku, rozmawiają z młodzieżą, uczą tolerancji. Gdyby jakiś rodzic przyszedł do szkoły na rozmowę w sprawie swojego dziecka, które dokuczałoby innym dzieciom i – na podobieństwo niektórych Salonowiczów – zacząłby pyskować, że to PRZEŚLADOWANE dziecko jest winne, bo rzekomo prowokuje, bo jest inne, bo nie chce się dopasować, to wiecie, co by było? Taki rodzic by się kompletnie ośmieszył. Ba! On zostałby uznany za osobę wręcz niebezpieczną. W najlepszym wypadku byłby traktowany przez pedagogów jak osobnik wykazujący skłonności socjopatyczne. A w najgorszym to jego dziecko zostałoby jakoś ukarane. I słusznie. To prześladowca ma stać się pariasem, a nie jego ofiara.
Ja w szkole podstawowej byłam w PEWNYM sensie prześladowana. Za wygląd. Dzieci są okrutne. To były inne czasy, nie skarżyliśmy się zbyt często nauczycielom. Znam też przypadki dręczenia innych dzieciaków z powodu jakiejś ich odmienności. Jest MNÓSTWO przykładów, historii oraz zwierzeń dorosłych już ludzi, którzy przeszli w szkole piekło. Czy można powiedzieć, że była to ich wina? Dlaczego? Bo odstawali od reszty? Nonkonformizm ma swoją cenę, ale o ile jak najbardziej wolno odrzucić kogoś, z kim nie chcemy się kumplować, o tyle aktywne znęcanie się nad kimś jest przejawem podłości. Jeśli ktoś np. nie lubi gejów i uważa, że obrażanie i szykanowanie geja w szkole jest czymś normalnym, a nawet poprawnym, to jest człowiekiem podłym. Tak jak człowiekiem podłym jest ktoś, kto obrażałby i szykanowałby katolika/katoliczkę. Psychiczna i fizyczna przemoc wobec drugiego człowieka, który NIE robi nam żadnej krzywdy, jest zawsze zła. Zawsze. Inny nie znaczy gorszy, głupszy, błądzący. Nie rozumiesz tego, Czytelniku? To jak – pytam ponownie – chcesz wychować swoje dzieci?
Jeśli po tym tekście, drogi Czytelniku, obrazisz się, zareagujesz słowną agresją, zaczniesz się wypierać swoich słów, histeryzować, strzelać focha, etc, to będzie oznaczać, że moja ocena w pewnym sensie Cię ubodła. A dlaczego? Dlatego, że wiesz, iż mam rację. Widocznie sam/a czujesz, że pod tekstem o pani O. zachowałeś/aś się jak człowiek wredny i bezdennie głupi. Uderz w stół, powiadają. Prawda boli. Dlatego nie spodziewam się, że moja notka wywoła pozytywne reakcje. Oczekuję tego samego, co jest przypadłością WIĘKSZOŚCI kontrowersyjnych tekstów na Salonie, czyli najazdu rozemocjonowanego i cechującego się brakiem samokrytycyzmu prawactwa. Dlaczego prawactwa? Albowiem prawactwo jest bardzo wyczulone na własną krzywdę, dlatego potępia przejawy agresji w stosunku do takich jak oni, natomiast krzywda „odmieńca” jest witana przez nich z aplauzem. Ot, moralna schizofrenia. I głupota, bo przez to normalni ludzie odwracają się od takich osobników.
Czy Salon24 może być uważany za reprezentację polskiego społeczeństwa? I tak, i nie. Tak, ponieważ tutaj każdy może się wypowiedzieć, miejsce to przyciąga blogerów, a poza tym WYDAJE MI SIĘ, że naród jest ciągle jeszcze bardziej konserwatywny niż liberalny. Nie, ponieważ czytając komentarze w innych miejscach, na innych portalach, widzę zdecydowanie więcej lewicowców, postępaków, progresistów czy jak ich tam zwać. Salon jest zdominowany przez prawicowców, tradycjonalistów, ludzi religijnych. Samo w sobie nie jest to jeszcze złe. Ale coś mi się wydaje, że nasze blogowisko staje się coraz bardziej kółkiem wzajemnej mastur... ekhm, adoracji. Merytorycznej krytyki jest jak na lekarstwo. I to samo stało się z notką o pani Ostaszewskiej. Pojawiła się okazja, żeby – pardon – dosrać nielubianej aktorce, która krytykuje Kościół, ma wyraziste poglądy, chyba nawet walczy o „prawa zwierząt”, etc. Można się jednak nie zgadzać z czyimiś zapatrywaniami, można uważać, że ktoś błądzi, ale to jeszcze nie powód, żeby uważać, iż ta osoba zasłużyła na prześladowanie z CZYJEJKOLWIEK strony. Zwłaszcza w szkole, kiedy dziecko jest mniej odporne, słabsze i w zasadzie niczym jeszcze nie zawiniło. Obrażając panią O. bardzo wielu Salonowiczów dowiodło, że bajania o piekle, którym straszy Kościół, mają w głębokim poważaniu. No niestety, kochani, po śmierci możecie się potwornie rozczarować. Ktoś, kto sugeruje, że jakieś dziecko zasługuje na prześladowanie, na przemoc, na agresję, NIE jest chrześcijaninem. Jest popłuczyną po chrześcijaństwie.
Na tym kończę ten wywód. Możecie go ocenić, jak chcecie. Pamiętajcie jednak, że Wasze słowa świadczą o Was. Jeśli odstawicie taką samą rozedrganą emocjonalnie i prymitywną szopkę, jak pod notką o pani O., to najwyraźniej trafiłam w sedno.
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo