Dawniej starzy kawalerowie oraz stare panny wzbudzały współczucie otoczenia. Dzisiaj brak stałego partnera/partnerki nie jest niczym nadzwyczajnym, podobnie zresztą jak celowa bezdzietność. Mężczyźni „idący swoją drogą” (sprawdźcie termin MGTOW) tudzież silne, niezależne kobiety są dla nas oczywistością. Czy to świat się tak zmienił, że nastała wręcz moda na tzw. singielstwo, czy też my, ludzie, doszczętnie już zgłupieliśmy, odrzucając wspaniały dar, jakim jest udane partnerstwo (a do tego często progenitura)? Jak na to patrzeć? I przede wszystkim: czy samotność takich panów i pań jest ZAZWYCZAJ ich własnym, suwerennym wyborem czy może bardziej przykrym zrządzeniem losu?
Skądś się jednak te tabuny samotnych ludzi biorą. Wymagania z Kosmosu, przekonanie, że młodość będzie trwać wiecznie, niemądre zawyżanie własnej wartości – to przepis na katastrofę pączkujących związków. Niestety, słowa te nie docierają do kobiet i mężczyzn, którzy dzisiaj są w swoim „prime”, czyli najlepszych latach. A kiedy już się orientują, że wypadałoby w końcu kogoś sobie znaleźć (kogoś więcej niż kochanka/kochankę na parę miesięcy), jest już nierzadko za późno.
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości