No dobra, zaczynamy od krótkiego filmiku, który przedstawia pewnego pana mówiącego – bardzo Was przepraszam – po angielsku. Jest to jednak bardzo prosty angielski, jeśli więc uczyliście się tego języka choćby przez rok, to dacie radę zrozumieć tego jegomościa:
Co o tym myślicie? Ma to jakiś sens czy nie bardzo? Może jest to jeden z tych filmików, które zarzucają „przeciętnych” ludzi głupimi radami, jak uciec przed biedą? Jestem ciekawa Waszych opinii.
Jak dla mnie, to facet mówi dość sensownie, aczkolwiek nie wydaje mi się, żeby można było uciec od konsumpcji całkowicie. Poza tym producenci nie mogą istnieć bez konsumentów, więc nie da się „uratować” całego świata. Dodajmy do tego, że masa zamożnych ludzi jest również potwornymi konsumentami; to najbogatsi zużywają najwięcej zasobów i emitują najwięcej CO2 (o czym pisze Socjobloger w TEJ NOTCE).
Może zatem warto zacząć po prostu od ZMNIEJSZENIA swojej konsumpcji? Od zredukowania własnej żarłoczności? W sumie to mogłabym to równie dobrze radzić sobie samej i swojej rodzinie, ha ha. :)
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości