My tu gadu gadu o coraz częstszej rezygnacji młodzieży z lekcji katechezy, a tymczasem odchodzi ona także z innych zajęć, czyli wychowania do życia w rodzinie. Zajęcia te są prowadzone według katolickiej nauki etycznej, co czyni je mało przekonującymi dla tych uczniów, którzy nie identyfikują się z tym, co głosi Kościół.
Co zawiera szkolna podstawa programowa wychowania do życia w rodzinie? Oprócz kwestii antykoncepcji i naturalnych metod planowania rodziny znajdziemy w niej m.in. zapisy o autorytetach w życiu człowieka czy identyfikacji własnej płci. W punkcie dotyczącym tego, co należy do zadań szkoły w zakresie realizacji wychowania do życia w rodzinie, zapisano: wskazywanie na prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci czy potrzebę przygotowania do macierzyństwa i ojcostwa (...). Na pewno na etapie podstawówki czy liceum taką potrzebę trudno promować, tym bardzie mając w pamięci słowa ministra Czarnka: "Kariera w pierwszej kolejności, a później może dziecko. Prowadzi to do konsekwencji tragicznych. Pierwsze dziecko rodzi się nie w wieku 20-25 lat, tylko w wieku 30 lat. Jak się pierwsze dziecko rodzi w wieku 30 lat, to ile tych dzieci można urodzić? To są konsekwencje tłumaczenia kobiecie, że nie musi robić tego, do czego została przez pana Boga powołana".
No tak, to zapewne pan minister Czarnek jest duchowym patronem zajęć o ludzkiej płciowości. :) Kretynizmy, jak np. wmawianie dziewczętom, że ich powołaniem jest macierzyństwo, raczej nie przysłużą się popularności tych lekcji wśród młodego pokolenia. Bo młodzi, choć niedoświadczeni, konformistyczni i podatni na manipulację, jednak głupi nie są.
Czy jednak uczniów należy pozostawiać samym sobie? Czy należy zakładać, że sami zdobędą potrzebną im wiedzę z Internetu? A może to rodzice powinni zadbać o stosowne wyedukowanie swoich dziatek w tym zakresie? Każdy może mieć swoje zdanie, no to i ja się wypowiem. :) Otóż stoimy przed unikalną szansą na stworzenie rzetelnej, uczciwej i nasyconej faktami podstawy programowej do przedmiotu o roboczej nazwie edukacja seksualna. Możemy uniknąć pokusy moralizowania, wychowywania, kształtowania sumienia i po prostu przekazywać takiemu buzującemu hormonami licealiście czystą WIEDZĘ. Żeby te zajęcia nie podpadały pod jakąkolwiek ideologię, musimy omijać zalecenia zarówno prawicy, jak i lewicy, gdyż obydwie strony są skażone propagandą, fałszem i subiektywnością. Dobra edukacja seksualna uwzględnia stopień dojrzałości ucznia, przede wszystkim jednak raczy go wiadomościami z dziedziny, która za jakiś czas stanie się częścią jego życia.
Jeśli się ze mną zgadzacie, napiszcie, co powinno się znaleźć w takiej podstawie programowej. A jeśli się nie zgadzacie, napiszcie, co zamiast tego.
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo