Ciekawe spojrzenie na kwestię finansowania in vitro ma prof. Andrzej Zoll. Według niego prawo stanowione jak najbardziej może się mijać z moralnością. Zachęcam do lektury krótkiego artykułu:
Prawnik podkreśla, że "trzeba też rozróżnić normy moralne od norm prawa państwowego". "Normy moralne mogą być bardziej dystynktywne, w pewnych wypadkach wymagać nawet heroizmu. Normy prawne natomiast muszą uwzględniać to, że jesteśmy społeczeństwem pluralistycznym. To, na co państwo zezwala nie musi być oczywiście zgodne z normami moralnymi. Normy moralne natomiast mogą zakazywać tego, co jest niekaralne albo legalne jeśli chodzi o prawo państwowe. I to trzeba wziąć pod uwagę" – zaznacza.
Czy prawo państwowe, tworzone przez posłów w Sejmie, powinno odzwierciedlać przekonania większości posłów czy większości społeczeństwa? A może nie powinno ulegać populizmowi, tylko stać na straży tzw. prawa naturalnego, nawet jeśli nastroje społeczne temu nie sprzyjają? A może jeszcze inaczej: spójrzmy, jak jest teraz. Prawo w naszym kraju (podobnie jak i w innych zresztą) jest tworzone nie pod większość Polaków, tylko według upodobania i nacisku rozmaitych lobby. Mamy lobby paliwowe, rolnicze, ekologiczne, LGBT... I to one wywierają wpływ na rządzących. Czy to jest sprawiedliwe? A może jest to jedyna słuszna opcja?
Czy da się pominąć moralność w prawie? A może jest to wręcz konieczne? W końcu każda istota ludzka ma swoją własną etykę i w chwilach odwagi kieruje się właśnie nią. A prawo jest dla wszystkich. Musi jakoś pogodzić sprzeczne interesy całej populacji. Czy więc rozsądnym jest twierdzenie za prof. Zollem, że prawo stanowione może być „niemoralne” według CZĘŚCI narodu? Ja uważam, że tak. Nie zadowoli się każdego obywatela. Ktoś „wygra”, ktoś „przegra”, zawsze będzie narzekanie i dążenie do poprawy świata. Być może jesteśmy skazani na nieustanną walkę wielu opcji moralnych, z których każda stara się uzyskać większość w Sejmie. I tak oto prawo zmienia się co parę lat, dając poczucie nietrwałości, efemeryzmu, słabości.
Dlatego tutaj powtórzę to, co już kiedyś pisałam: nie ma MORALNEGO obowiązku przestrzegania prawa stanowionego. Każdy powinien kierować się WŁASNYM sumieniem, samodzielnie rozstrzygając, co jest dobre, a co złe. Oczywiście należy postępować tak, by uniknąć kary za łamanie przepisów, ale to już kwestia indywidualnego sprytu. Ważne, żeby nie traktować prawa jak etycznej wyroczni. Bo prawo raz jest takie, a raz siakie. To po prostu zbiór wytycznych dla nas, żebyśmy wiedzieli, co jest zagrożone przykrymi konsekwencjami, a co dozwolone. Nie warto się tym sugerować, jeśli chodzi o moralność.
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo