Nigdy w życiu nie przeczytałam ani jednej książki o Wiedźminie i pewnie już nie przeczytam. Wystarczy mi, że obejrzałam trzy sezony serialu. Serialu, na którym wieszają psy, gdyż podobno odbiega od oryginału. Możliwe. Mnie jest wszystko jedno. Jeśli kiedyś przeczytam książkę autorstwa pana Sapkowskiego, będzie to coś innego niż saga o Białym Wilku. Dlatego nie podniecają mnie wieści, że na publikację będzie niedługo czekać kolejna odsłona jego przygód. Kto to lubi, niech czyta, ja spasuję. Niemniej sezon czwarty zaliczę, bo mi szkoda przerywać tę historię.
I to by chyba było na tyle, jeśli chodzi o produkcje wszechmocnego Netflixa. Jeśli ktoś z Was subskrybował tę platformę, ten wie, jak wiele rozczarowań czeka na osobę, która spodziewała się tam znaleźć same wartościowe pozycje. Niestety, większość produkcji z Netflixa to chłam. Nie wiem, kto normalny daje grube pieniądze na robienie tragicznie nudnych, wtórnych, żenujących filmów. A seriale? Jak już zaczniesz je oglądać, to musisz zaliczyć wszystkie odcinki. Nie wydaje mi się, żeby było to mądrym posunięciem, jeśli chodzi o nadmiar czasu. No, dla Wiedźmina zrobię wyjątek... :)
Współczesna popkultura raczy nas tak prymitywnym badziewiem, że coraz więcej osób to dostrzega i krytykuje przemysł rozrywkowy. Za nachalne ideologizowanie, toksyczny feminizm, blackwashing, brak sensownej fabuły, absurdalne zwroty akcji, powtarzalność, etc, etc. Oczywiście ktoś powie, że wciąż produkowane są niezłe filmy, seriale, sztuki czy muzyka, ale wydaje mi się, że jednak kiedyś było lepiej. Czy to my zgłupieliśmy jako krytyczni odbiorcy, czy też znani twórcy zasilają grono durnych celebrytów – nie wiadomo. Ale po seansie „Ostatniego chłopca na Ziemi” trudno mi mieć nadzieję, że portale z filmami zaoferują nam jeszcze coś atrakcyjnego. Ech...
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości