Karolina Nowicka Karolina Nowicka
356
BLOG

Kościół jako źródło ZŁA

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Rozmaitości Obserwuj notkę 85


Ewidentne zło popełniane przez wieki przez Kościół było na ogół powszechnie lekceważone, patrzono na nie przez palce, a czasem jawnie je usprawiedliwiano. Dlaczego? Dobrze o tym mówi poniższy artykuł:

Właściwie nie ma miesiąca, w którym nie wychodziłyby na jaw zbrodnicze czyny przedstawicieli Kościoła i ukrywanie ich przez wysokich hierarchów kościelnych. Kilka dni temu ujawniono, że siostry prezentki, prowadzące Dom Pomocy Społecznej w Jordanowie, torturowały dzieci z niepełnosprawnością intelektualną. Nie był to pierwszy tego typu przypadek, a wręcz okazało się, że w tym samym ośrodku znęcano się nad dziećmi już kilkadziesiąt lat wcześniej. Ponadto w wielu ośrodkach prowadzonych przez Kościół nie istniał nadzór ze strony państwa, a placówki były miejscami okrutnej, regularnej kaźni.

Zresztą podobne dramaty wychodzą na jaw w wielu krajach świata, więc trudno nie zauważyć, że Kościół katolicki systemowo i na masową skalę znęcał się nad dziećmi, bardzo często z przyzwoleniem najwyższych władz kościelnych. Czy ktoś wyciągnął z tych zdarzeń całościowe wnioski? Czy uznano, że Kościół w obecnym kształcie jest zorganizowaną grupą przestępczą, albo przynajmniej, że duchowni powinni mieć całkowity zakaz kontaktu z dziećmi? Oczywiście nie! Minister Czarnek ogłosił wręcz, że należy umocnić rolę duchownych w szkolnictwie, a religia katolicka powinna być traktowana jako fundament na każdym szczeblu edukacji.

Czy można zatem się dziwić, że niektórzy uważają, że Kościół powinien się trzymać z daleka od młodzieży?

image


Kościół ma na sumieniu wiele rzeczy, między innymi niszczenie nauki:

[...] Kościół szkodził rozwojowi nauki jak żadna inna instytucja w Europie. Działająca od XIII do XIX wieku inkwizycja – coś w rodzaju kościelnej Służby Bezpieczeństwa i Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej w jednym – prześladowała, torturowała i zabijała m.in. naukowców za herezję (choć jej wyroki wykonywały władze świeckie), a wiele wybitnych dzieł – m.in. Kartezjusza, Monteskiusza czy Woltera – trafiało na indeks ksiąg zakazanych, który zniesiono dopiero w 1966 roku. Kościołowi szczególnie mocno przeszkadzała rozpoczęta przez Kopernika nowożytna rewolucja naukowa, dzięki której jeszcze przed Oświeceniem zrozumieliśmy, że natura świata jest nieco bardziej skomplikowana, niż chcieliby autorzy Biblii.

A pewna kobieta, która wyzwoliła się już spod destrukcyjnego wpływu tej instytucji, pisze o niej tak:

To twoja wina, że tamten człowiek był torturowany. Nieważne, że masz siedem lat i nie miałeś szans zrobić niczego naprawdę złego. Popełniłeś zbrodnie, przez które komuś wbijali gwoździe w dłonie. Wprawdzie był wszechmogący, więc sam wybrał tę powolną agonię, ale to jest twoja, dziecko, wina i powinnaś być mu dozgonnie wdzięczna, bo nigdy nie uda ci się tego długu za nie wiadomo co konkretnie spłacić.

Poczucie winy jest jedną z najbardziej destrukcyjnych emocji. Odgrywa pewną rolę w regulowaniu relacji społecznych, kiedy przekroczymy czyjeś granice i powinniśmy, w konkretnej sytuacji, naprawić wyrządzoną szkodę. Ale poczucie winy oderwane od kontekstu, przekonanie, że nigdy nie postępujemy wystarczająco dobrze, jest toksyczne i wyniszczające psychiczne. A właśnie taką winą posługuje się Kościół.

Kościół jest jedną z najbardziej skostniałych, toksycznych i przeżartych złem organizacji, jakie widział świat. Miłość do Boga? Miłość bliźniego? Wybór dobra, a nie zła? To wszystko przykrywki dla politycznych zapędów tej megakorporacji, która tak jak KAŻDA kasta kapłańska miała za cel przede wszystkim trzymać za mordę wiernych, a niewiernym uprzykrzyć życie. Stulecia doskonalenia manipulacji, indoktrynacji, propagandy i zwyczajnego kłamstwa zaowocowały milionami zapatrzonych w Kościół nieszczęśników, którzy nie umieją samodzielnie myśleć, za to doskonale odbębniają formułki spowiedzi i czują się niepełnowartościowi, jeżeli nie przyjmą raz na jakiś czas „najświętszego sakramentu”. Poza Kościołem nie ma zbawienia – taką narrację wciąż głosi wielu duszpasterzy, a niektórzy z nich zapewne nawet w to wierzą. Jeśli takiemu praniu mózgu podda się dziecko, zazwyczaj wyrasta na psychicznie uzależnionego od wzmiankowanej instytucji, gorliwie wierzącego słowu kapłana człowieka. Na szczęście wielu ludziom udaje się uciec z tego mentalnego więzienia i rozpocząć poszukiwania własnej ścieżki.

Jeśli ktoś mi teraz zarzuci, że obrażam szeregowych katolików, to bardzo proszę, by się zastanowił, czy nie piszę po prostu prawdy. Poza tym nie w głowie mi „nawracanie” wierzących i praktykujących na mój światopogląd. Niech każdy wierzy, w co mu się żywnie podoba. Warto jednak czasem się zastanowić, czy przypadkiem nie oddajemy czci nie tyle Bogu, ile ludziom, którzy postawili się w roli pośredników między Nim a resztą świata.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (85)

Inne tematy w dziale Rozmaitości