Karolina Nowicka Karolina Nowicka
234
BLOG

Czy wolno nam nawracać innych ludzi?

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Społeczeństwo Obserwuj notkę 120


Każdy chyba czuje się wyśmienicie, jeśli w dyskusji uda mu się przekonać rozmówcę do swoich poglądów. Lubimy, kiedy inni myślą tak jak my, kiedy przyznają nam rację. Jednak najczęściej nam się to NIE udaje. Najczęściej po zażartej dyspucie zostajemy z tymi samymi zapatrywaniami, co poprzednio, nieprzekonani, i nasi oponenci tak samo. Nasze argumenty okazują się niewystarczające i to nas frustruje, prawda? Cóż, znam ten ból. Sama niejednokrotnie próbowałam wlać rozmówcy olej do głowy, dwoiłam się i troiłam, ale potem rezygnowałam, ubolewając nad czyjąś tępotą. Być może ktoś tak samo myślał o mnie. Bo nie daję się przekonać, jeśli ktoś nie ma ultraprzekonujących argumentów.

Na tym polega właśnie cały dowcip: żeby przekabacić interlokutora na naszą stronę, a nie żeby on nas przekabacił. To przecież przyjemnie wywierać wpływ na innych ludzi, samemu zaś opierać się ich wpływowi. Tyle, że tak myśli chyba większość. Mamy tutaj klasyczny konflikt interesów. Ja chcę przekonać, ale nie chcę być przekonany/a. I co z tym fantem zrobić? Na tej zasadzie opierało się całe pokojowe nawracanie bliźnich na swoją religię; misjonarze prezentowali zbiór swoich dogmatów i agitowali za swoimi wierzeniami. Jednocześnie jednak musieli uważać, by samemu nie dać się przerobić na modłę „pogan”.

Na tym tle zaskakujące wydaje się oświadczenie biskupa pomocniczego Lisbony Americo Aguiara, który NIE chce nikogo przekonywać do zmiany poglądów. Wprost przeciwnie: uważa, że różnorodność światopoglądowa i religijna są bogactwem tego świata.

Nie chcemy nawracać młodych ludzi do Chrystusa albo do Kościoła katolickiego czy coś w tym rodzaju» – powiedział.

To niesamowite. Każdy chyba uważa, że to ON/ONA ma rację, że to ON/ONA jest w posiadaniu Prawdy, Dobra i Piękna, że to ON/ONA powinien/powinna nieść kaganiec oświaty innym narodom. Tymczasem ten człowiek uważa, że nie należy nawracać ludzi na jego religię. Że każdy jest inny, ma swoją prawdę, swoje dobro, swoje piękno, że to cudowne, że się różnimy. To bardzo bliskie relatywizmowi, lecz zarazem pełne pokory i szacunku dla pobratymców. Każdy może myśleć, mówić i robić, co mu się żywnie podoba, pod warunkiem, że nie krzywdzi innych. Czy to nie piękne? Nie ma tutaj miejsca na misjonarstwo, na katolicką agendę, na Chrystusa jako jedynego prawdziwego bożka. Jest prawdziwa akceptacja INNOŚCI, co oznacza, że nie staramy się nikogo zmienić.

Czy jest to podejście słuszne? Tego nie wiem, sama mam mieszane uczucia. Czy unikanie przekonywania do Ewangelii jest jeszcze drogą Ewangelii? Czy to zalecił swoim uczniom Jezus? Chyba odwrotnie, kazał im iść i nauczać. A tutaj pewien biskup nie chce nauczać, chce trwać przy tym, co jest. Bo to bogactwo. Cóż, może doczekamy się jeszcze Kościoła nieewangelizującego?


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (120)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo