Mój post o wierze wywołał żywiołowe reakcje komentatorów, a nawet przyczynił się do spłodzenia polemicznego tekstu autorstwa blogera ZetJota, który twardo obstaje przy tym, że wiara bez podparcia konkretnej religii, i to w zasadzie jedynie słusznej religii chrześcijańskiej, to co najwyżej czczy zabobon. Oczywiście nie mogę się z tym zgodzić. Wiara nie musi wypływać z fundamentów, jakimi obdarza ją religia. Uważam wręcz, za niektórymi naukowcami badającymi temat, że jedni ludzie są predysponowani do wiary w Absolut, inni zaś są urodzonymi ateistami. Ja akurat należę do tej pierwszej grupy; nic i nikt nie zburzy mojej wiary w to, że nad nami, prostymi istotami z węgla, czuwa jakiś wyższy Byt, do tego szlachetny i miłujący. :) Czy to głupota? Zabobon? Ależ tak można powiedzieć o każdej wierze, także tej podbudowanej instytucjonalną religią. Tylko co z tego? Opinie są subiektywne, a argumentów brak. Bo i temat jest bardzo osobisty i nie ma żadnych dowodów na to, że trzeba wierzyć lub nie wierzyć, a jeśli wierzyć, to w oparciu o daną ideologię.
Co jednak z tej wiary wynika? Czy to przez nią staram się być dobrym człowiekiem? Otóż nie. Chcę być dobrym człowiekiem, dobrym według WŁASNEGO wyobrażenia o dobru i złu, gdyż nie mogłabym znieść myśli, że się zeszmaciłam, że jestem podła, że krzywdzę niewinnych ludzi. A dlaczego tak podkreślam owo „własne wyobrażenie dobra i zła”? Dlatego, że każdy z nas ma jedynie SWOJĄ moralność, bardzo osobistą i subiektywną. Co prawda większość z nas (jeśli nie prawie wszyscy) wywodzi swoje prywatne zasady z jakiegoś ogólnego źródła, np. z Dekalogu, lecz właśnie ogólnikowość tych rzekomo boskich reguł czyni z nich dość niewiarygodny wzór etycznego postępowania. Jak bowiem zinterpretować przykazania, których sens był jasny za czasów Chrystusa, obecnie natomiast jest dość mglisty?
Druga część tytułu sugeruje, że przedstawię czytelnikom przepis na bycie dobrym człowiekiem. A figa z makiem! Każdy musi iść swoją ścieżką, choćby była nie wiem jak niepopularna, wyboista i na pozór bezsensowna. Wierzę w prymat sumienia ponad prawem i obyczajami. Niech każdy walczy o SWOJE ideały, tak jak wyjątkowo mądrze zachęcił do tego Jan Paweł II (nie podam cytatu, wybaczcie). Jeśli sami nie wybierzemy swoich wartości i celów, to wybierze je za nas ktoś inny, a tego samodzielnie myślący ludzie znieść nie mogą. Jedyne, co mogę delikatnie zaproponować, to unikanie powiększania cierpienia na tym świecie, gdyż wbrew deklaracjom niektórych hierarchów kościelnych wcale ono nie uszlachetnia.
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo