Jakoś tak bez echa przeminął Światowy Dzień Zwierząt (4. października), a przecież „bracia mniejsi” są integralną częścią życia wielu z nas. Niektórzy właściciele, pardon! opiekunowie potrafią włożyć w utrzymanie pupila zarówno serce, jak i spore pieniądze. I to jest prawidłowe. Nasze dwa koty też troszkę kosztują, lecz nie zamieniłabym ich na żadną forsę. Charakter mają wspaniały, są nadzwyczaj cierpliwe w stosunku do naszej córki, a mojego partnera wprost uwielbiają. Zwierzęta bardzo poprawiają nastrój i łagodzą stres. Oczywiście jest to nie tylko wydatek, ale i obowiązek, niemniej trudy opieki tudzież wyrzeczenia (np. niemożność wyjazdu na dłużej) są rekompensowane przez samo ich towarzystwo.
Czy jednak to całe umiłowanie futrzaków idzie w dobrą stronę? Czy nie przedkładamy ich kompanii ponad kompanię swoich ludzkich bliźnich? Czy to czysty przypadek, że rodzi się coraz mniej dzieci, a jednocześnie zwierzątka stają się prawowitymi członkami rodzin? Ba! Zdarza się, że wolimy nawet rozstać się z ukochaną osobą niż z futrzanym milusińskim.
Z powodu Gandalfa Ola rozstała się z partnerem. —Nie tolerowali się, Gandalf regularnie siusiał Krzyśkowi do butów, żeby pokazać mu, gdzie jego miejsce. Krzysiek nazywał Gandalfa "sierściuchem" i wrzucał go z łóżka — wspomina. — Gdy zaczęliśmy się kłócić o zwierzaka, dla mnie wybór był stał się oczywisty. Kot został. Z Krzyśkiem nie mam żadnego kontaktu.
Najwidoczniej coś ze mną jest nie tak, bo ja raczej bym nie wydała dwóch tysięcy złotych na kremację świnki morskiej. Wszystkie zmarłe zwierzaki moich rodziców były grzebane na ich działce, owinięte w prześcieradło. Pewnie zrobiłabym to samo, gdybym miała kawałek ziemi. Ale już motywację, by przedłużyć czworonożnemu przyjacielowi życie, rozumiem jak najbardziej. Do momentu, kiedy zaczyna on się męczyć. Przez lata napatrzyłam się na zwierzęce cierpienie i uważam, że nie można do niego dopuszczać w imię ratowania naszych emocji.
Zwierzę nie jest zabawką. Ma swoje potrzeby, pragnienia, uczucia. Smutne jest to, że tak jak niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci, tak inni nie nadają się na opiekunów „braci mniejszych”. Czasami wystarczy po prostu wnikliwy wgląd we własną sytuację, by zrozumieć, że nie spełnia się pewnych kryteriów. Podobno w czasie pandemii ludzie, którzy przeszli na pracę zdalną, zaadoptowali masę psów; pandemia się skończyła, a psy... cóż, wiele z nich wróciło do schronisk. Czy można takich ludzi nazwać dobrymi? Moim zdaniem podejście do słabszych, w tym zwierząt, świadczy o naszym człowieczeństwie.
A zatem – kochajmy zwierzęta, ale miłością mądrą i stabilną, a nie tylko wtedy, kiedy nie sprawiają nam kłopotu. :)
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości