No i tak oto nadszedł moment, w którym wycie urażonych w swojej dumie katolików przestaje śmieszyć, a zaczyna przerażać. Okazuje się bowiem, że według 380 tysięcy osób (czyli tych, które podpisały Ziobrową petycję) publiczne „lżenie” Kościoła powinno być zakazane. Co jednak kryje się pod terminem „lżenie”? Czy nie okaże się w końcu, że nie wolno w ogóle wyrażać się krytycznie o tej instytucji? Jak znam życie, za byle mocniejszy tekst będzie mogła zostać uruchomiona aparatura terroru wobec „nieprawomyślnych”. W każdym razie takie komentarze jakie u mnie są normą, czyli określanie Kościoła jako ladacznicy Szatana, już pewnie nie przejdą. Obrażeni katolicy nie omieszkają donieść na mnie do prokuratury. :)
Naturalnie najgłośniej z przyszłego prawa cieszą się prawicowcy. A przecież to oni skamlą, że lewactwo wprowadza cenzurę, nazywa krytykę mową nienawiści i nie pozwala obrażać homoseksualistów, transów i osób „niebinarnych” poprzez nazywanie ich dewiantami. Cenzura jest wtedy zła, kiedy uderza w naszą wolność słowa, ale jak najbardziej pożyteczna, kiedy zamyka gęby naszym ideologicznym wrogom – rozumują prawicowcy. Ma to nawet swoją nazwę: mentalność Kalego. Nie pierwszy to raz, kiedy prawicowi hipokryci oburzają się na karanie za poglądy osób im podobnych (Samuela Górska), ale cieszą z karania za poglądy swoich oponentów (Samuel Nowak).
Pozostaje mi modlić się do PRAWDZIWEGO Boga, żeby parlament utrącił ten pomysł, zduszając w zarodku religijny terror. Człowiek powinien mieć prawo do bezkarnego wyrażania swojej opinii na temat dowolnej instytucji, nawet jeśli okrasza to nieprzyjemnymi epitetami. A sami katolicy nie potrzebują większej ochrony prawnej niż mają obecnie. Nie wolno dewastować kościołów, zakłócać obrzędów, profanować symboli. Czego jeszcze im trzeba? Kiedy poczują się w pełni usatysfakcjonowani? Kiedy założy się kaganiec każdemu krytykowi? No niestety, ale w dobie laicyzacji takie zapędy powinny zostać ukrócone.
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo