Ciekawe, jak bardzo zmieniają się czasy i obyczaje. Ja, będąc (chyba) rówieśniczką autorki poniższego tekstu, miałam faktycznie inne problemy z tożsamością niż dzisiejsza młodzież:
W liceum nosiłam czarne ciuchy, oczy malowałam czarną, grubą kredką. Teraz, kiedy oglądam swoje stare zdjęcia, myślę, że to nie był najbardziej twarzowy look, ale nie żałuję tego. Tak jak nie żałuję eksperymentowania z wyglądem i stylem, cytowania w nim rozmaitych subkultur. W latach dziewięćdziesiątych młodzi ludzie po prostu określali się w ten sposób, ktoś był punkiem, ktoś gotem, muzyka była ważna w definiowaniu siebie. Pierwsze pytanie, jakie zadawało się nowo poznanej osobie, brzmiało: jakiej muzyki słuchasz? A teraz pytają, czy jesteś hetero, czy LGBT To umiejscawia młodych ludzi na mapie wyborów. Nie muzyka służy samookreśleniu, tylko płeć, orientacja. Takie jest to pokolenie.
Moje dziecko ma osiemnaście lat. Kiedy było młodsze, stwierdziło, że jest niehetero, ale nigdy nie chciało do końca określić, co to znaczy. Poszukiwał jednak różnych nowych sposobów na zdefiniowanie siebie. Kiedy skończył siedemnaście lat, uznał, że jest osobą. Osobą niebinarną. To było rok temu. I od tamtej pory ewoluuje. Potem powiedział, że jednak czuje się bardziej kobietą, poprosił, żeby zwracać się do niego w feminatywach. Po coming oucie ważne były zaimki, temat terapii hormonalnej był otwarty, ale niezbyt pilny.
Doprawdy, nie wiem, jak ja bym zareagowała, gdyby moje własne dziecko stwierdziło, że nie identyfikuje się z płcią przypisaną jej na podstawie oględzin genitaliów. Już teraz nasza córka twierdzi z łobuzerskim uśmiechem, że interesują ją „fury” i samochody (podobnie jak chłopców, co sama przyznaje). Co by było, gdyby pewnego razu, za te kilkanaście lat, uznała, że jednak urodziła się w „złym” ciele? To potężny test na rodzicielską miłość, tolerancję i empatię. Ale tak jak autorka artykułu, nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak prawdziwie kochający rodzice mogliby taki test zawalić.
Dlaczego jednak dzisiejsi młodzi ludzie znacznie częściej niż dawniej traktują płciowość jako element swojej tożsamości? Skąd ten wzrost niebinarności w społeczeństwie, skąd się biorą ci wszyscy chętni na tranzycję płci? Czy nie jest to w sporej mierze kwestia jakiejś dziwacznej, hmm, mody? A może dopiero dzisiaj transy i inne „cudaki” mają odwagę wyjść z „szafy” i zaprezentować społeczeństwu swoją odmienność? Tak czy siak, nie jest to sprawa, którą należy bagatelizować, mając nadzieję, że młody człowiek szybko się „opamięta” i wróci na łono tzw. normalności. Nie wierzę w moc działania żadnej „terapii”, czy to dla gejów, czy transów. Jednocześnie jednak zgadzam się z J. K. Rowling, że mężczyźni, którzy nie przeszli jeszcze operacji zmiany płci, nie powinni być koszarowani z kobietami (np. w więzieniu) wyłącznie na podstawie swoich „uczuć”. Czyli nie po drodze mi ani z tradycyjnym spojrzeniem prawicy, ani z mocno „postępowym” spojrzeniem lewicy.
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo