Tytuł może wydać się absurdalny zważywszy na to, że wciąż publikuje się nowe teksty, które przecież znajdują swoich wiernych zwolenników. A jednak nie jest dobrze. Apokalipsa czytelnicza czyha tuż za rogiem. Zachęcam do przeczytania poniższego artykułu:
Prace z dziedziny neurobiologii dowodzą, że nabycie umiejętności czytania i pisania wymagało utworzenia nowego obwodu w mózgu naszego gatunku. Szczęśliwie doszło do tego około 6000 lat temu. Obwód ten ewoluował od bardzo prostego mechanizmu dekodowania podstawowych informacji, takich jak liczba kóz w stadzie, do obecnego, wysoce rozwiniętego mózgu czytającego. Badania prowadzone obecnie w wielu częściach świata ostrzegają, że każdy z tych istotnych procesów „głębokiego czytania” może być zagrożony, gdy przechodzimy na cyfrowe sposoby czytania.
[...]
Dukaj zauważa, że kiedyś potrafił zagłębić się w lekturze na długie godziny – dzisiaj zaś walczy, by skupić się na kilku stronach: „Czuję niemal fizycznie, jak coś wyrywa mnie z lektury: mój umysł przeskakuje z tekstu do innego strumienia informacji, nawet gdy nie ma żadnego innego strumienia informacji. […] Myślę w rytmie staccato. Umiem odbierać „równolegle” krótkie przekazy z wielu źródeł, ale nie jestem już w stanie przeczytać »Wojny i pokoju«”.
Już sama możliwość dostępu do sieci sprawia, że trudno o skupienie. Ciężko jest przestawić umysł na „myślenie książkowe”, gdy domaga się on od nas coraz to nowych bodźców uwagi.
Widzę to sama po sobie: coraz mniej czasu poświęcam na lekturę zwykłej książki, za to nie mam problemów z krótkimi tekstami w Sieci. Sięgam po jakąś pozycję, czytam z napięciem kilka stron, a potem odkładam i szukam czegoś nowego. W tym tempie ukończenie jednej rzeczy zajmuje bardzo dużo czasu. Nieco lepiej jest z audiobookami, które mogę słuchać nawet przez godzinę, ale to też za mało. I zastanawiam się, jak wiele osób ma podobne problemy.
Konsekwencje zaniku umiejętności tzw. głębokiego czytania objawiają się już teraz: atrofia zdolności do skupiania się na czymś przez dłuższy okres czasu, mniejszy zasób słownictwa, „zwijanie się” wyobraźni, spadek inteligencji, a nawet... niemożność snucia opowieści. Wystawieni na znacznie mniej wymagające intelektualnie rozrywki, jak chociażby seriale czy gry, wpadamy w sidła otępienia i bezmyślnego wystawiania się na coraz więcej bodźców. Czytanie to specyficzna umiejętność, trzeba w sobie ten nawyk wyrobić, a potem go przez całe życie pielęgnować. Obcowanie z drukiem i nakładanie w myślach na pochłaniane wyrazy obrazów wymaga umysłu plastycznego, empatycznego i analitycznego. Tymczasem pochłaniająca nas ostatnimi czasy „cyfroza” zabija fantazję i krytyczne myślenie.
Kiedy jadę autobusem, mam przed oczami wciąż ten sam widok: wgapieni w swoje smartfony ludziska. Nie tylko młodzi. Rzadko widuję osobę z książką. Książka to wysiłek, koncentracja, wyobraźnia. Filmiki na YT można przeglądać bezmyślnie, bez końca, po prostu wpadają „w oko”. Jest źle. Internet nie zastąpi relacji międzyludzkich, nie zastąpi książek. On je wyprze. I to będzie straszne. Będziemy skanować tekst w poszukiwaniu ciekawszych fragmentów zamiast uważnie wsysać słowo po słowie i opatrywać je adekwatnymi wyobrażeniami. Nasz język stanie się ubogi, tak w mowie, jak i piśmie. Zamienimy się w intelektualno-emocjonalnych troglodytów. No, może jeszcze nie my, nie pokolenie milenialsów, ale nasze dzieci i wnuki – prawdopodobnie tak.
Jak ratować sytuację? Przecież cały czas jako ludzkość dążymy od trudniejszego do łatwiejszego. A Internet właśnie to oferuje: łatwe, szybkie i wygodne treści, treści, które zabijają chęci i zdolności do tzw. głębokiego czytania. Czy jest na to lekarstwo? A może tak jak w przypadku spadku narodzin i laicyzacji, nie ma już odwrotu od obecnych trendów? Przygnębiająca wizja, której, niestety, nie sposób odsunąć na dalszy plan.
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości