Za nami kolejny Dzień Dziecka, czyli święto najmłodszych i najbardziej bezbronnych istot w naszym społeczeństwie. Rocznica ta wywołuje we mnie smutne refleksje: nie każdy powinien zostawać rodzicem, wielu powinno wręcz stracić dzieci, gdyż ich „opieka” woła o pomstę do nieba. Zresztą, o czym my tu piszemy... My sami często odrzucamy myśl o powiększeniu rodziny. Polska starzeje się w błyskawicznym tempie, niedługo wyż demograficzny z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XXtego wieku przejdzie na emeryturę, a składki płacić będzie mizerna garstka młodszych obywateli. Co tu dużo mówić, katastrofa demograficzna nie została zażegnana poprzez przyjazd dwóch milionów Ukraińców; co najwyżej lekko się odroczyła.
Dlaczego tak jest? Czy mimo wielu naszych niedoskonałości większość z nas nie nadaje się na rodziców? A same dzieci – czy nie są najwspanialszą rzeczą, jaka może się nam przydarzyć? Otóż, niekoniecznie...
Dominującym wyjaśnieniem jest to, że dzieci znacząco podnoszą ilość i poziom stresu, na jaki narażeni są rodzice (Glass, J., Simon R.W., Andersson M.A., 2016,), jak np. wymagania czasowe, wymagania energetyczne, deprywacja senna, problemy z zachowaniem work-life balance, obciążenie finansowe. [...] Co gorsza, ludzie generalnie stają się mniej usatysfakcjonowani z małżeństwa po urodzeniu się dziecka (w tym także w przypadku, gdy para decyduje się na dziecko, by scalić małżeństwo).
W swojej pracy „Sens życia”, Roy Baumeister mówi o dwóch najszczęśliwszych momentach w życiu par. Pierwszym jest okres między ślubem a narodzinami pierwszego dziecka. Drugim – czas między wyjściem najmłodszego dziecka z domu a śmiercią jednego z partnerów. Zatem, jeśli patrzysz na dzieci, jako perspektywę osobistego szczęścia, to są w życiu pary dużo szczęśliwsze momenty.
To jak to jest: warto zostawać ojcem/matką czy jednak nie? Czy dziateczki dają nam autentyczne poczucie spełnienia czy też po prostu je kochamy, pomimo iż – paradoksalnie – przyczyniają się do zwiększenia poczucia beznadziei? Wypowiem się za siebie. Otóż jestem typem samotnika, który nie planował potomstwa. Ale życie przewidziało inaczej. Po prostu nam się to dziecko „trafiło” i muszę przyznać, że teraz bardzo mi szkoda ludzi, którzy z jakichś przyczyn nie decydują się na rozmnożenie. W zasadzie to wolałabym nawet być bardziej nieszczęśliwa z dzieckiem niż szczęśliwa i wolna bez niego. To ono jest najważniejsze w naszym życiu: taki nasz mały skarb, często doprowadzający mnie do szału i pewnie będący żywym dowodem bylejakości moich rodzicielskich wysiłków. :) Co nie znaczy, że stałam się bardziej towarzyska. Kto wie, może po odchowaniu malucha wreszcie spełnię swoje skryte marzenia i zamieszkam samiuteńka w małej chatce, w otoczeniu samych zwierzaków?
Niemniej przez najbliższe piętnaście, może dwadzieścia lat, a może nawet dłużej (w zależności od stopnia przyszłej samodzielności naszej córki) jestem skazana na rolę matki – i co tu dużo mówić, w pełni to akceptuję, nawet jeśli nie zawsze dobrze się z tym czuję. Podobnie myśli zapewne wielu ludzi: dzieci to ogromny stresor, finansowa studnia bez dna, a rezultat naszego wychowania często jest opłakany, lecz mimo wszystko... warto je mieć. Oczywiście każdy powinien decydować sam za siebie. Żyjemy w czasach, kiedy seks oddzielił się od prokreacji grubą antykoncepcyjną linią, dzięki czemu bezdzietni z wyboru nie muszą już stawiać na celibat. Ponadto rzeczywistość otwiera przed nami wiele drzwi; my, baby, nie jesteśmy już stawiane przed dwubiegunowym wyborem: ostra, wyczerpująca kariera zawodowa czy całkowicie poświęcenie się rodzinie. Nasze życie może być ekscytujące zarówno z dziećmi, jak i bez nich; może też być wyzute z radości i byle jakie niezależnie od tego, czy zostałyśmy matkami. Dlatego jeśli już ktoś świadomie decyduje się na powołanie nowego życia na świat, powinien być pewny, że tego właśnie chce, to właśnie będzie DLA NIEGO z jakichś względów najlepsze. Nie ma wielu gorszych rzeczy od robienia dzieci po to, by uszczęśliwić kogoś innego – czy to potencjalnych dziadków, czy całe społeczeństwo.
A co Wy o tym sądzicie? Warto mieć dzieci? A może najlepiej się czuliście, kiedy jeszcze ich z Wami nie było? Podzielcie się swoimi przemyśleniami.
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości