W ferworze wojennych działań nie myśli się o rzeczach pozornie odległych i niespecjalnie istotnych, takich jak wielokrotnie wcześniej omawiana globalna katastrofa klimatyczna. Tymczasem jest to rzecz niebłaha, wymagająca stosownego namysłu i podjętego uprzednio planu działania. Jeśli bowiem teraz zalewają nas uchodźcy wojenni, to niedługo będziemy mieli do czynienia z nawałnicą uchodźców klimatycznych, czyli dziesiątkami tysięcy osób uciekających przed nieznośnie wysoką temperaturą i wilgotnością powietrza. Człowiek osiedlił prawie każdy zakątek na Ziemi, lecz nie jest istotą niezniszczalną i odporną na każde warunki. Fala przybyszów z kontynentów dalece nam obcych kulturowo może być probierzem naszej własnej moralności, wielkoduszności i gościnności, ale także zdolności adaptacyjnych. Obawiam się, że nie wyjdziemy z tego zwycięsko. Czekają nas zamieszki, przemoc i podziały.
Pieniądze pomagają. I to bardzo. Kiedy jesteś biedny, o wszystko musisz walczyć, zabiegać, wydzierać pazurami. A i tak, jeśli trafisz na ludzi złej woli, kończysz w rowie. Co innego, jeśli dysponujesz sporymi zasobami finansowymi. Bogactwo zawsze zapewniało bezpieczeństwo i ochronę przed zewnętrznymi zagrożeniami. Czy jednak w tym wypadku wystarczy? Zachęcam do przeczytania arcyciekawego tekstu o końcu świata z perspektywy krezusów:
Im bardziej jesteśmy oddani tej wizji świata, tym częściej postrzegamy ludzi jako problem, zaś technologię jako rozwiązanie. Istotę człowieczeństwa uznaje się za usterkę. Pomimo ich wbudowanej tendencyjności, technologie traktuje się jako neutralne. Wszelkie złe zachowania, do których nas skłaniają, kwalifikowane są jako odbicie naszej zepsutej natury. To tak, jakby powodem naszych kłopotów była wrodzona nikczemność. Skoro nieefektywność lokalnego rynku taksówek można skorygować za pomocą aplikacji, która pozbawi kierowców zatrudnienia, to dokuczliwe niespójności ludzkiej psychiki można skorygować za pomocą cyfrowej lub genetycznej „aktualizacji”.
Ciekawostką jest to, iż pieniądze, do tej pory otwierające niemal wszystkie drzwi, mogą w przyszłości stracić swoją wartość. Bogacze mają kasę, żeby teraz, w tym dokładnie momencie, budować schrony, bunkry i fortece, by je wyposażać we wszelkie wygody, nie tylko te umożliwiające przeżycie. Ale co potem? Pytanie, jakie pada w artykule, o możliwość zapanowania nad prywatną kadrą ochrony, jest o tyle zasadne, że samemu trudno jest wykonać wszystkie prace konserwacyjne czy pilnować dobytku większego niż przeciętny dom. Zamknięci w swoich opancerzonych posesjach, bogacze stworzą dla siebie i całej reszty osób, które ze sobą zabiorą, indywidualną cywilizację, z własnymi zasadami tudzież systemem kar i nagród. Jeśli bowiem upadnie porządek oparty na państwowym prawie, tradycyjne pieniądze zamienią się w makulaturę. Utrzymanie posłuchu w takim miniaturowym królestwie może stać się problemem.
My, szarzy obywatele, nie mamy takich „zmartwień”. Nigdy nie doświadczymy zamożności, która pozwoliłaby nam odgrodzić się od świata, uciec przed ciemnoskórymi bliźnimi, którzy będą szturmować nasze kraje. Europejski klimat będzie nadal znośny, co oznacza, że dojdzie do wielkich migracji. W najlepszym przypadku możemy, wzorem tzw. preppersów, robić skromne zapasy, kupić broń, umacniać własne lokum, w porywach kupić kawałek ziemi. Prędzej czy później dojdzie do interakcji z obcymi, co może oznaczać konflikt. Lepiej być wtedy przygotowanym, nawet jeśli nie na taką skalę jak bogacze.
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo