Ponad dwa lata temu pisałam o pewnej szczególnie odrażającej ludzkiej przywarze, jaką jest tworzenie upośledzonych, a przez to CIERPIĄCYCH ras zwierząt, zwłaszcza psów. Tekst wieńczyłam nieco patetycznym zwrotem: Podsumowując: pies to podobno najlepszy przyjaciel człowieka. A czy człowiek jest najlepszym przyjacielem psa? Historia psich ras, których powstanie jest dowodem na niebotyczną próżność i egoizm homo sapiens, wskazuje raczej na coś odwrotnego.
Od tamtej notki minęły dwa lata. I co? Czy coś się zmieniło na lepsze? Niestety, ludzkość nie zmądrzała. A może nawet jeszcze bardziej zgłupiała? Prymitywizm, pycha, egoizm, a może nawet jakieś chore narcystyczne upodobania nadal odgrywają niebagatelną rolę przy wyborze pupila:
Choć trudno w to uwierzyć, niektórzy ludzie przez chęć zysku potrafią posunąć się do naprawdę okrutnych rzeczy. Psy, których "rasę" nazwano toadline exotic bully, bardzo cierpią, a ich wygląd jest spowodowany kalectwem.
Proszę przyjrzeć się tym nieszczęsnym stworzeniom i uczciwie się zastanowić, czy jest w nich choćby gram piękna, dostojności, zdrowia, wreszcie – normalności? Przecież to są jakieś paskudne aberracje, freaks of nature, skazane na życie w mękach dziwolągi. Przypomnę swoje poglądy: nie opowiadam się za eutanazją takich psów, a za tym, żeby ZAKAZAĆ ich rozmnażania. Widać bowiem, że na ludzkie opamiętanie nie ma co liczyć.
Jednak indywidualne odchyły zwichrowanych moralnie snobów nie są jedynym „źródłem” cierpienia naszych braci mniejszych. Oto bowiem w sklepach, których działalność częściowo opiera się na sprzedaży żywych zwierząt, zdarzają się przypadki traktowania ich jak przedmiotów:
Kwestia "maltretowania zwierząt", z całą zresztą słusznością, podnoszona jest zazwyczaj przy okazji potencjalnych występów cyrkowych w danym mieście, psów pozostawianych w upalne dni w samochodach, kłusownictwa, czy innych, brutalnych przejawów agresji np. nad własnym, domowym zwierzęciem. Mało jednak mówi się o tym, jakim piekłem bywają dla zwierząt, zwłaszcza tych małych (chomiki, myszy, świnki morskie) miejsca, z których najczęściej trafiają do naszych domów...
Co na to można poradzić? Bardzo dużo przydatnych informacji zawiera pewien post na tym oto forum: TUTAJ. Nie ma co hamletyzować, kiedy widzimy dręczone (choćby i niecelowo) zwierzę, trzeba interweniować i zgłaszać sprawę do odpowiednich służb lub nawet na policję.
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości