Dzień Dziecka. Mój maluch siedzi w sypialni i pewnie strasznie się nudzi, a ja, zamiast go zabawiać, nawalam w klawiaturę. Co ze mnie za matka! :) No ale jak już kiedyś pisałam, nie umiem się bawić z dziećmi. Nawet z własnym niespecjalnie mi wychodzi, chociaż ta mała kruszynka jest dla mnie jednym z powodów, dla których chce mi się jeszcze żyć. :) Nie wyobrażam sobie, żeby mojej córeczki miało nie być. Teraz już rozumiem, jak wiele bym straciła. (I pewnie tracę nie mając drugiego dziecka.)
Czy warto mieć dzieci? Czy powinno się mieć dzieci? Czy celowo wybrana bezdzietność jest głupotą, egoizmem, świadectwem egocentryzmu? Moim zdaniem – absolutnie nie. Każdy powinien wybrać taką drogę, jaka mu/jej pasuje, bez oglądania się na opinie rodziny, sąsiadów, znajomych, internautów czy polityków. To, co myśli społeczeństwo, jest kompletnie nieistotne. Wygrawerujcie to sobie w miedzianej tablicy i powieście nad łóżkiem. To, co o waszych decyzjach myśli rzesza wirtualnych półgłówków, nie ma najmniejszego znaczenia. Jeśli już decydować się na dzieci, to wyłącznie dla własnej satysfakcji. Doświadczenie rodzicielskiej radości jest czymś tak cennym, że przebija pierdoły o zachowaniu gatunku czy produkowaniu kolejnej generacji niewolników dla państwa.
Z drugiej strony, posiadanie potomstwa nie jest kluczem do szczęścia:
Badania pokazują (wciąż i wciąż), że posiadanie dzieci redukuje poczucie szczęścia [...] nawet jeśli rodzice uważają, że jest wręcz przeciwnie. [...]
Dominującym wyjaśnieniem jest to, że dzieci znacząco podnoszą ilość i poziom stresu, na jaki narażeni są rodzice (Glass, J., Simon R.W., Andersson M.A., 2016,), jak np. wymagania czasowe, wymagania energetyczne, deprywacja senna, problemy z zachowaniem work-life balance, obciążenie finansowe. [...]
Co gorsza, ludzie generalnie stają się mniej usatysfakcjonowani z małżeństwa po urodzeniu się dziecka (w tym także w przypadku, gdy para decyduje się na dziecko, by scalić małżeństwo). [...]
W swojej pracy „Sens życia”, Roy Baumeister mówi o dwóch najszczęśliwszych momentach w życiu par. Pierwszym jest okres między ślubem a narodzinami pierwszego dziecka. Drugim – czas między wyjściem najmłodszego dziecka z domu a śmiercią jednego z partnerów. Zatem, jeśli patrzysz na dzieci, jako perspektywę osobistego szczęścia, to są w życiu pary dużo szczęśliwsze momenty.
Wszystko rozbija się zatem o SENS. Czasami najwartościowsze, najpiękniejsze chwile są trudne, nawet bolesne (i na odwrót: najgorsze, najbardziej upadlające momenty mogą być przyjemne i beztroskie). Czy jest sens mieć dzieci? Czy bezdzietni wiedzą, ile tracą? Jak wspaniałe są uściski dziecka, jak cudownie jest obdarzać dziecko miłością, jaką przyjemność sprawia obserwacja jego postępów? Pewnie odpowiedzieliby: Ale Ty też musisz coś dziecku dawać! Tak, wiem. I to też jest piękne. Kocham i wspieram, pomagam, pcham do przodu. Tego w relacji z samym partnerem nie ma.
Kiedyś dziecko nas osądzi z rodzicielskich wysiłków, wypomni błędy, oskarży o jakieś krzywdy (prawdziwe lub nie), a my będziemy musieli się pogodzić z faktem, że nie byliśmy jako opiekunowie idealni. Liczę się z tym. :) Wszystkim rodzicom małoletnich pociech życzę wytrwałości w ich próbach wychowania dziecka na dobrego człowieka. Zaś tych, którzy już wypuścili progeniturę w świat, pocieszam: Nie przejmujcie się, jeśli coś nie wyszło, widocznie tak być musiało.
Niech żyją dzieci! A także ich mocno niedoskonali rodzice. :)
Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości