Północna strona Plaza de Armas. Na pierwszym planie budynek Poczty Głównej (1882, Ricardo Brown), dalej El Museo Historico w budynku który był w przeszłości siedzibą Dworu Królewskiego, I Kongresu Narodowego, prezydenta, instytucji i organów publicznych.
Poprzednia część TU
Dzień 13
Intensywny dzień. Na początek kilka historycznych obiektów w centrum. Inglesia de San Francisco czyli kościół, a dawniej również klasztor pod wezwaniem św. Franciszka z Asyżu jest najstarszym istniejącym zabytkiem architektury w kraju. Konsekrowany w 1622 r.
Wierni wraz ze zwierzętami otrzymują błogosławieństwo każdego 4 października, w dzień św. Franciszka z Asyżu, patrona ekologii.
La Casa Colorada jest jednym z głównych zachowanych przykładów chilijskiego domu kolonialnego. Jest to dom zbudowany z kamiennych murów dębowego drewna i canelo na antresolach z framugami coligüe . Budynek z bogatą historią, obecnie muzeum.
La Casa Colorada
Obecna Catedral Metropolitana de Santiago de Chile przy Plaza de Armas (Plac Broni) jest piątą z kolei wybudowaną w tym miejscu. Pierwszą spalili Indianie Mapuche, kolejne trzy znikały w wyniku trzęsień ziemi, kolejno w 1552, 1647 i 1730 roku. Czwarta, barokowo-klasycystyczna, autorstwa włoskiego architekta Joaquina Toesca y Ricci, wybudowana w 1745 r. w połowie XIX w. w wyniku trzęsienia ziemi została pozbawiona dzwonnic. Odbudowane – stoją do dzisiaj.
Katedra była zamknięta, ale planowane było ciche otwarcie dla wiernych i turystów, ale nie wiadomo o której i z której strony. Nam udało się wejść przy drugim podejściu. Po pierwszym, nieudanym, pojechaliśmy zwiedzać wzgórze św. Łucji. Przy drugim podejściu wpuszczono nas, ale ktoś wewnątrz chciał nas wyprosić, żebyśmy weszli jednak z innej strony. Wywiązała się dyskusja między wpuszczającym a opornym, więc zostawiliśmy ich sobie i udali się do wnętrza.
Katedra we wnętrzu jest piękna. Warto skupić uwagę na ołtarzu, wyrzeźbionym w marmurze i zdobionym brązem łączonym z lapisem lazuli.
W kościołach często widać mężczyzn w różnym wieku zatopionych w samotnej modlitwie, najczęściej przed krucyfiksem.
Catedral Metropolitana de Santiago de Chile
Catedral Metropolitana de Santiago de Chile
Tradycja przegląda się w nowoczesności
W czasie naszej wizyty w Santiago największa fala niezadowolenia społecznego już się chyba przetoczyła. Demonstranci – głównie młodzież szkolna i studenci zbierali się jednak w określonych miejscach, zwykle zamaskowani, by nie można było ich rozpoznać. W stronę funkcjonariuszy rzucali kamieniami, z kolei policja odpowiadała gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. Ten rytuał powtarzał się wielokrotnie. Punktem zapalnym była podwyżka cen przejazdu metrem. W odwecie (?) demonstranci spalili około 30 stacji metra. Później do listy pretensji dodano niezadowolenie z wysokich kosztów życia i problemy z nierównością społeczną. Akcje policji spotykały się ze wzrostem agresji demonstrantów. Zginęło kilkadziesiąt osób. Witryny sklepowe, hole hotelowe, a nawet drzwi do katedry zostały zasłonięte mocnymi metalowymi konstrukcjami, w celu uniemożliwienia wdarcia się do środka demonstrantów. Budynki rządowe, państwowe, siedziby korporacji, pomniki zostały ogrodzone i były chronione przez policję. Demonstranci z kolei wszystko, co było w zasięgu rąk upaćkali hasłami, protestami i zwykłymi bazgrołami. Stan ten wydawał się w czasie naszej wizyty w miarę ustabilizowany.
Wśród napisów na murach przeczytałam „Abortio libre!”. Niechronione pomniki i budynki są ochlapane farbą, obwieszone kolorowymi wstęgami (chyba z papieru) i tęczowymi flagami. W kilku miejscach wyrwane są płyty chodnikowe i widać ślady podpaleń. Podpalano również kościoły, o czym mówi nasz przewodnik. Wygląda to bardzo smutno.
Ulice Santiago są szerokie, często pojawiają się skwery i pasy zieleni. Liczne stare budynki są bogato zdobione. Niektóre zostały pięknie odnowione, inne popadają w ruinę. W dawnych pałacykach rozgościły się firmy i hotele. Są tu również urocze zaułki z małymi placykami, na których stoją puste kamienne fontanny. W parkach, szczególnie wzdłuż centralnie płynącej, niosącej wartko brunatną wodę rzeki Mapocho, rozgościły się liczne zaimprowizowane siedziby bezdomnych.
Na ulicach, przed czekającymi na zmianę świateł samochodami, gdzieniegdzie widać ulicznych żonglerów. Za swoją zręczność są nagradzani datkami przez kierowców i przechodniów.
Pomnik Pedro de Valdivii i młodzież szykująca niespodziankę
Załoga G.
Protestują różne środowiska…
Palacio de La Moneda jest siedzibą prezydenta republiki oraz kilku ministerstw. Budynek prezentuje neoklasycyzm. Jest piękny. Zgodnie z założeniami władz kolonialnych budynek miał pełnić rolę mennicy, stąd nazwa La Moneda. Zaprojektowany został przez włoskiego architekta… tak, tak, tego samego co katedry, Joaquina Toesca y Ricci. Budowę zrealizowano w latach 1784 -1805. Przez ponad 100 lat była tu faktycznie mennica. Równolegle, od 1845 r. budynek był jednocześnie siedzibą rządu i prezydenta. Otoczenie pałacu na przestrzeni lat zamieniono w place. W 1930 r. stworzono Plac Konstytucji, a w latach 2005-6 od południowej strony wygospodarowano Plac Obywatelski i Plac Kultury. W czasie naszej wizyty budynku broniły stalowe ogrodzenia ustawione tak, że nawet zrobienie zdjęcia było utrudnione.
Jedno jest pewne. 11 września 1973 r. prezydent Allende do tego budynku wszedł. No i nigdy już z niego nie wyszedł. Reszta to – przynajmniej analizując współczesne źródła – słabo zweryfikowane tzw. fakty medialne. Wiadomo, że zamach na demokratycznie wybraną władzę przeprowadził Augusto Pinochet. Potem już szereg niejasności. Z jednej strony Stadion i fizyczna likwidacja przeciwników, z drugiej strony ekonomiczny „chilijski cud”. Z jednej strony rezygnacja Pinocheta z prezydentury w 1980 r., z drugiej odrzucenie tego faktu przez społeczeństwo w plebiscycie. Z jednej strony zapowiedź nacjonalizacji amerykańskich koncernów przez Allende, z drugiej faktyczna nacjonalizacja tych koncernów przez Pinocheta. No i ostateczny tryumf demokracji, aresztowanie Pinocheta w wieku 83 lat.
BONUS
Taką gwiazdą na firmamencie nieba południowego jest, występujące w polskojęzycznej wersji Wikipedii, źródło oskarżenia Pinocheta o kradzież 28 000 000 $. Źródłem tej informacji jest: Zdzisław Marzec: Umierać za Chile, KRAJOWA AGENCJA WYDAWNICZA RSW „PRASA-KSIĄŻKA-RUCH”, Warszawa 1980. Źródło to pod hasłem Allende występuje 65 razy (!). Proszę Państwa, mamy 2020 rok.
Palacio de La Moneda
Wzgórze św. Łucji (629 m n.p.m.) jest pozostałością po wulkanie. 13 grudnia 1541r. w dzień Św. Łucji, Pedro de Valdivia ogłosił tutaj nazwę nowego miasta: Santiago. Na początku XIX w. zbudowano tam dwa niewielkie zamki. Jeden, Castillo Hidalgo, pełnił funkcję obronną, a drugi rolę cmentarza dla dysydentów religii katolickiej.
Wzgórze św. Łucji
Pod szczyt wzgórza San Cristobal (św. Krzysztofa) można dostać się kolejką szynową. Na wzgórzu znajduje się Santuario de la Immaculata Concepcion (sanktuarium Matki Boskiej Niepokalanie Poczętej), a także jej 22 metrowa figura. Teren jest pięknie zagospodarowany, z mnóstwem zieleni i kwiatów. Teoretycznie jest to też punkt widokowy z super widokiem na Andy. Niestety w czasie naszego pobytu widok przegrał ze smogiem.
Windą na Wzgórze św. Krzysztofa
Smutne zdjęcie ze Wzgórza św. Krzysztofa. Tam w głębi są Andy. Fajne zdjęcia poleca Internet.
Chilijki są okrągłe i bardzo okrągłe. Tylko nieliczne mają proporcjonalne sylwetki. Obfite kształty podkreślają obcisłymi ubraniami, które uwypuklają wystające okrągłe pośladki i obfite biusty, a często również brzuchy, szczególnie gdy kobiety podkreślają talię paskiem nad i pod którym przelewają się nadmiary bujnej urody. Pomimo tego, że nogi też mają masywne, poruszają się z gracją, lekko tanecznymi ruchami. Wydają się bardzo miłe i sympatyczne.
Ogólnie mieszkańcy Ameryki Południowej są niscy i krępi, rysy mają regularne i miłe, wyraźnie indiańskie, twarze pogodne i życzliwe.
Z początkiem marca rozpoczął się rok szkolny. Na ulicach widzimy dzieci i młodzież w mundurkach. Spódniczki dziewcząt widocznie mają nieregulowaną długość, co powoduje, że niektórym panienkom ledwie zakrywają pośladki…
Wczesnym popołudniem wyruszamy w drogę wiodącą do oddalonego o 120 km Valparaiso, portu nad Pacyfikiem.
Droga jest bardzo malownicza. Mijamy liczne winnice i tłocznie win oraz pola uprawne i sady.
Valparaiso. Jedno co wiem na pewno, to to, że byliśmy w tym mieście za krótko. Zdecydowanie należy się tu zatrzymać na kilka dni. Miasto, którego nazwa Rajska Dolina dobrze obrazuje różnorodność ukształtowania terenu opisywane bywa niejednokrotnie osobno „z dołu” (promenada, Plaza Sotomayor” i „z góry” (miasto wzgórz, każde z indywidualnym charakterem). Pomiędzy dołem a górą łączność utrzymuje 16 wind szynowych – funicular, a także tradycyjny tabor autobusowy, a nawet trolejbusowy.
Zdesperowani ludzie próbują sprzedać dosłownie cokolwiek na głównej ulicy Valparaiso
Tak to wygląda w którąkolwiek stronę spojrzysz
Znaczącą postacią związaną z Valparaiso jest poeta Pablo Neruda, laureat nagrody Nobla w 1971 r. w dziedzinie literatury. Była to osoba mocno związana z komunizmem, jednak zwiedzając jego dom – obecnie muzeum, dostrzegamy jego „burżuazyjne” wyposażenie. „To podarunki z całego świata” tłumaczy nam kustosz. Jorge Luis Borges nazwał Nerudę „wyjątkowo podłym człowiekiem i wyjątkowo dobrym poetą”.
Widok z sypialni noblisty z panoramą miasta i portu
Monumento a los Heroes de Iquique na Plaza Sotomayor upamiętnia bohaterów wojny z Peru i Boliwią o Pacyfik (inaczej: o saletrę) (1879-1884). Pamięci chilijskich zwycięzców obecnie strzeże wojsko i policja za stalowymi barierami.
Podobno żadna impreza w Chile nie może się bez tego odbyć…
Przejeżdżamy wzdłuż wybrzeża do Vina del Mar. Pierwsze kroki kierujemy tam do Corporacion Museo de Arqueologia a Historia Francisco Fonck. Powstałe w 1937 r. muzeum prezentuje wizję prehistorii, etnografii i chilijskiej historii naturalnej. Przed wejściem umieszczono oryginalny posąg Moai przywieziony z Wyspy Wielkanocnej.
Moai przed Muzeum F. Foncka
Wasi przodkowie
Popularne tu murale
Chwila słabości w miejscowym kasynie? Nie, tylko przechodzimy tędy na plażę…
Pacyfik w Vina del Mar. Jest to ośrodek turystyczny wchodzący w skład aglomeracji Gran Valparaíso.
Na ulicach Valparaiso widzimy tańczące dziewczyny. Można podziwiać ich grację i wyczucie rytmu.
Wieczorem wybraliśmy się do restauracji polinezyjskiej z show prezentującym tańce różnych regionów Chile. Bali-Hai w Santiago powstała w 1980 r. i reklamuje się jako jedyna restauracja polinezyjska w Ameryce Łacińskiej.
Menu wybrałem następujące:
aperitif: pisco sour,
przystawka: ceviche Bali Hai. Jest to rodzaj sałatki z owocami morza, w tym przypadku jest to surowy posiekany okoń zalany sokiem z limonki z dodatkiem cebuli, papryczki chili przyprawiony ziołami i krótko marynowany,
danie główne: medalion z polędwicy wieprzowej z sosem musztardowym i marmoladą cebulową z kuskus z kociołka i warzywami,
deser: delikatne ciasto w kształcie kwiatka wypełnione lodami z kremu jabłkowego, podane na musie z marakui i polane sosem czekoladowym,
wino: Sauvignon Blanc o Carmenere.
Szczep winny Carmenere przetrwał w Ameryce Południowej, podczas gdy w Europie, skąd został przywieziony, zniszczyła go zaraza. Teraz jest specjalnością Chile. Jest tak dobre, że skłoniło do tańca Mężczyznę Mojego Życia…
Ciąg dalszy TU.
Inne tematy w dziale Rozmaitości