Poprzednia część tu.
Dzień 10
Rano przed wylotem przez Santiago do Calama zwiedzamy tutejszy cmentarz przy Avenida Manuel Bulnes. Skojarzenia z Recoleto w Buenos Aires jak najbardziej zasadne. Wejście na cmentarz zdobi portyk ufundowany przez Sarę Braun.
Punta Arenas cementerio
Cmentarz otwarto w 1894 r. Koncepcję jego zagospodarowania opracował inżynier Carlos Prieto. Różne międzynarodowe publikacje wymieniają go jako jeden z dziesięciu najpiękniejszych cmentarzy na świecie. Jedną z legend opowiadanych o tym cmentarzu jest ta, że kiedy Sara Braun przekazała fundusze na portyk cmentarza, postawiła warunek, że gdy jej szczątki przejdą przez główną bramę, powinna ona zostać zamknięta na stałe. Historycy nie byli w stanie potwierdzić ani odrzucić tej plotki, ale prawda jest taka, że do dziś na cmentarz można wejść tylko bocznymi wejściami.
Niektóre mauzolea (a raczej niektóre nazwiska) nie cieszą się powszechnym szacunkiem, a odwaga wzrasta w stosunku do martwych. Tu widzimy mauzoleum rodziny José Menéndez.
José Menéndez Menéndez (1846–1918) był bez wątpienia głównym animatorem wszelkich działań prorozwojowych na dużym obszarze Patagonii w latach 1892-1918. Do Ameryki przybył z Hiszpanii w 1866 r., a do Punta Arenas w 1874 r. W latach 1892-1918 zbudował imperium bydła, nie unikając rozwiązań, które dzisiaj uznalibyśmy za karalne. Wiele firm powstałych w tym okresie ( przede wszystkim imperium hodowli bydła, sklepy spożywcze, później sieci supermarketów flota żeglugowa, ba, nawet kopalnie) funkcjonowało przez kolejne dziesiątki lat. Wiele z nich istnieje do dzisiaj. W 2008 r. powołano Komisję Prawdy Historycznej…, która podważyła chwalebną reputacje rodziny Menéndez, zarzucając jej udział w ludobójstwie ludu Selk'nam, zamieszkałego na Ziemi Ognistej. No taka historia. I stąd te czerwone łapki na ścianach mauzoleum.
Pochowani są tutaj przedstawiciele wielu narodowości, języków i religii, jacy od wieków zamieszkiwali to miasto.
Aleja cyprysów na cmentarzu
Grób Indio Desconocido (Nieznanego Indianina). To z kolei grób rzeczywistej postaci, ale historia jego śmierci w 1928 r. jest tak skomplikowana, że nie będę przynudzał.
Kopia „Victorii” Magellana
"Victoria" (lub hiszp. Nao Victoria) – hiszpański żaglowiec z XVI wieku. Brał udział w wyprawie Ferdynanda Magellana dookoła świata. Jako jedyny zdołał powrócić z wyprawy, to znaczy, że opłynął kulę ziemską. „Victoria” była karaką. W czasie podróży, między 20 września 1519 a 8 września 1522 r. okręt przebył 42 000 mil. W Muzeum główną kolekcją są pełnowymiarowe repliki statków historycznych. Nao Victoria jest jednym z najbardziej znanych statków w historii nawigacji.
W drodze z Centrum na lotnisko mijamy gęsto zabudowane przedmieścia. Po dwóch stronach szerokiej zielonej alei bogactwo bardzo blisko siebie budowanych domków jednorodzinnych za wysokimi murami i parkanami. Im dalej od Centrum tym większy chaos budowlany.
Lot z przesiadką zajmuje 7 i pół godziny, więc poznawczo dzień jest w plecy. Ale to jedyny taki dzień w czasie tej wycieczki. Inaczej nie da się tego rozwiązać. Do pokonania jest 3500 km. Komfortowe samoloty zapewnione przez przewoźnika LATAM powodują, że lot nie stanowi jakiejś niedogodności. Jest raczej formą relaksu po i przed różnymi atrakcjami [tekst nie sponsorowany].
Calama to nie jest jakieś przyjemne miejsce. To prawie 150 tysięczne miasto (prawa miejskie otrzymało w 1879 r.) ma charakter przemysłowy. Niedaleko znajduje się największa na świecie odkrywkowa kopalnia rud miedzi Chuquicamata. Temperatura zmienia się z przedziału 5-15° C na 20-30° C. Żegnamy się wreszcie z wiatrem.
Organizator zmienił miejsce kolejnego noclegu z San Pedro na Pustyni Atacama na Calama. Początkowo ta decyzja mi się nie podobała, ale jak się okaże już za chwilę była słuszna. Hotel Alto del Sol Calama położony jest przy Balmaceda obok dużego centrum handlowego.
Korzystając z odrobiny miejsca wrócę do niezwykle ważnego tematu, jakim jest odżywianie. W Chile warto zwrócić uwagę na Pastel de chochlo, który jest plackiem kukurydzianym z odrobiną masła i odrobiną cukru. Całość zapieka się w piekarniku w glinianej formie. To jest oczywiście tylko początek. Bowiem wewnątrz ukryte są różne niespodzianki. Może to być kurczak (no nie cały), rodzynki, jajko, mięso, oliwki, czy co tam wyobraźnia podpowiedziała kucharzowi. I jeszcze raz wrócę do empanady, którą potraktowałem wcześniej trochę pobieżnie. Jest to naprawdę bardzo popularna potrawa Ameryki Południowej. Empanada, tradycyjne danie w krajach Ameryki Łacińskiej, w Chile jest przede wszystkim ciastem smażonym na głębokim tłuszczu. Ciasto składa się z mąki, jajka i smalcu. Nadzienie buduje różnicę. W Chile może to być: „de pino” (z mięsem, cebulą i oliwkami), z serem „de queso”, „de champiñones y queso” z serem i pieczarkami, „de camarones” z serem i krewetkami albo „de mariscos” z owocami morza. Dla nas najciekawsze były, bez względu na nadzienie „de horno”, czyli pieczone na ogniu.
Jeżeli chodzi o napoje, to warto skosztować pisco sour. Jest to koktajl na bazie pisco (brendy produkowana ze sfermentowanych i poddanych destylacji winogron), soku z cytryny lub limonki, białek jaj kurzych i likieru angostura (aromatyczna przyprawa dodawana do dań i napojów, produkowana na bazie rumu oraz destylatów ziołowych, m.in. korzenia drzewa sandałowego).
Dzień 11
Od rana Pustynia Atacama. Dojazd busikiem do odległego o 100 kilometrów Pedro de Atacama. Nowy przewodnik, tak gęsto, głęboko i wyrafinowanie kaszlący, że przypominamy sobie o rozwijającej się gdzieś w świecie chorobie. Zaraz za miastem wpadamy na pustynię i tak już będzie aż do wieczora.
Atacama należy do najsuchszych obszarów na świecie. Roczna suma opadów nie przekracza 100 mm, co jest związane z położeniem (strefa zwrotnikowa). Jedną z głównych przyczyn tak suchego klimatu jest zimny Prąd Peruwiański. Nieliczne rzeki są tylko okresowe. Jest piaszczysta i kamienista z występującymi gdzieniegdzie solniskami. Jest wąska i długa (100 x1000 km). Charakterystyczną roślinnością są kolumnowe kaktusy. Ciekawostką jest, że pustynia stanowi miejsce z najczystszym niebem na Ziemi, stąd szereg placówek astronomicznych ma tu swoje obserwatoria.
San Pedro de Atacama jest miastem, które powstało wokół oazy w Puna de Atacama. Leży na wysokości 2400 m n.p.m.. Jego pierwszymi mieszkańcami byli Atacameños , którzy rozwinęli wyroby koszykarskie i ceramiczne wyroby ceramiczne, które obecnie mogą być docenione przez turystów w kilku sklepach z pamiątkami jako typowe produkty San Pedro de Atacama.
Iglesia San Pedro, zbudowany w podczas hiszpańskiego okresu kolonialnego jest podobno drugim pod względem wieku kościołem katolickim w Chile.
Jedna z wielu uliczek turystyczno-restauracyjno-rozrywkowych
Made in Atacameños czy made in China (?)
Nawet w takim miejscu trwają poszukiwania efektywniejszej pracy…
Licancabur w tle
Muzeum Archeologiczne RP Gustavo Le Paige z dużą kolekcją reliktów i artefaktów z regionu. Mieści kolekcję około 380 000 prekolumbijskich artefaktów z kultury Atacameño . Muzeum nosi imię jezuickiego misjonarza ojca Gustavo Le Paige, który był jego założycielem. Pobliskie ruiny przyciągają coraz większą liczbę turystów zainteresowanych poznawaniem kultur prekolumbijskich.
Zwiedzamy dolinę Księżycową i dolinę Śmierci. Do tej pierwszej musimy wykonać dwa podejścia, bo za pierwszym razem wczesnym rankiem legalny wjazd był … zamknięty na łańcuch. Moon Valley (Dolina Księżycowa) swoją nazwę zawdzięcza krajobrazowi jak z księżyca: wyschniętej ziemi bez roślinności, bez zwierząt. Deszcz pada tutaj raz na osiem lat. Valle de la Muerte (Dolina Śmierci) została uformowana przez wodę spływającą z topniejących lodowców andyjskich około 25 mln lat temu. Tutaj pada częściej, około dwa tygodnie w styczniu lub lutym.
Formacja skalna znana pod nazwą Tres Marias na pustyni Księżycowej. Ostatnia Maria trochę niewyraźna, bo podobno jakiś tytan intelektu kilka lat temu wspiął się na nią, co spowodowało ukruszenie sporej części figury.
Przerywnikiem w pustynnym krajobrazie jest solnisko z możliwością kąpieli, którą oczywiście realizujemy. Kąpiel w „płynie”, bo nie w wodzie, z brakiem możliwości utopienia się. Każda część ciała zanurzona wystrzeliwuje na powierzchnię. Później szczegółowy prysznic w zwykłej wodzie, by nie skrystalizować…
Salar de Atacama – ogromne solnisko na obszarze Puna de Atacama a także znajdująca się w nim Laguna Chaxa - stanowiąca Narodowy Rezerwat Flamingów były… … … nieczynne. Więc ta [duża] atrakcja nam przepadła.
Nasz mały bus pędzi po szutrowych drogach z duża prędkością. W środku wszystko trzęsie się i skacze a kamienie walą w podwozie i pewnie też w karoserię. Wielobarwność pustyni zaskakuje: zieleniejące w oddali wzgórza z bliska okazują się pokryte kamieniami w kolorze śniedzi, srebrne pasma wijące się jak strumyki są pasmami kryształów soli. Kryształy te inkrustują tez skały błyszcząc w słońcu jak diamenty. Skały mają układ warstwowy w odcieniach szarości, brązu i czerwieni. Obok zwałów kamieni wyrastają ogromne piaszczyste wydmy przypominające scenerię do Diuny lub Gwiezdnych Wojen.
Dzień 12
Zamiana hoteli z Pedro de Atacama na Calama była związana z faktem, że ten drugi, w przeciwieństwie do pierwszego, wyraził zgodę na pozostawienie bagażu w ostatnim dniu pobytu w pokojach aż do powrotu, a nawet na skorzystanie z nich (np. łazienka) po powrocie z trasy, który przewidziany był na godziny popołudniowe. Zwłaszcza, że wyjazd spod hotelu na pole gejzerów El Tatio miał miejsce o godzinie 4.00.
No więc jak już o tej 4.00 wyjechaliśmy, to trasa w całkowitej ciemności wiła się od pewnego momentu w górę i w górę. Mieliśmy do pokonania ponad 2000 m w pionie. Generalnie przed wyjazdem mój kardiolog stwierdził: ale wyżej niż 2500 się nie wybieraj. A tu się skroiło 4300. Więc byłem trochę niepewny. Koniec końców największą reakcję wykazywała Kobieta Mojego Życia, którą telepało niemiłosiernie przez dość długi czas. Gejzery najpiękniej prezentują się tuż przed wschodem słońca. Rano temperatura powietrza jest tu często ujemna, co daje możliwość podziwiania niezwykłego spektaklu światła. Woda w El Tatio paruje, gdyż wody lodowca przedostają się pod ziemią do pokładów wulkanicznej magmy. Tam dochodzi do wrzenia i erupcji z kanałów gejzerów.
W El tatio są tzw. gejzery cykliczne – najpierw nagrzewają się, a następnie eksplodują gorącą wodą lub tylko bulgoczą pod kamienną skorupą ziemi znacząc swoją obecność kłębami pary wodnej. Gdy świt budzi kolory na zboczach gór, snujące się między kolumnami pary wodnej sylwetki ludzi tworzą niesamowity nastrój. Na tej wysokości trawa jest oszroniona. Zgrabnie i lekko biegają po niej smukłe wikunie, które wydają się nie obawiać pojazdów. Zjeżdżając niżej stajemy przy kamienistym zboczu, siedzibie wiskaczy. Wiskacza górska należy do szynszyli i jest sympatycznym zabawnym, ale bardzo płochliwym stworzeniem. Jeszcze niżej znów pojawiają się liczne guanako oraz szaro- lub czarno-białe osły samotne lub w małych grupach, które przyglądają się nam z filozoficznym spokojem. Wszystkie zwierzaki są śliczne, czyste, wyglądają na zdrowe i mają piękne oczy.
Śniadanie wśród gejzerów El Tatio. Godz. 6.44
Wikunie andyjskie pojące się wodą wypływającą z gejzerów.
Wikunia jest spokrewniona z guanako i lamą. Jest protoplastą alpaki. Jego wyschnięte łajno służy miejscowej ludności jako opał. Znacznie powiększone serce umożliwia wikuniom życie w warunkach rozrzedzonego powietrza.
Ludzie kapiący się w wodzie wypływającej z gejzerów
Pożegnawszy się z gejzerami skierowaliśmy się stronę miejscowości Caspana, położonej w wąwozie wyrzeźbionym przez rzekę o tej samej nazwie, która jest dopływem rzeki Salado . To dobry przykład na to, że nawet w tak trudnych miejscach, jak pustynia człowiek jest w stanie się osiedlić i funkcjonować. Caspana leży na wysokości 3200 m n.p.m. i liczy 429 mieszkańców.
Domki i okalające je ogródki kwiatowo-warzywne przycupnęły na skalnych tarasach zwróconych w stronę rzeki. Mieszkańcy trudnią się pasterstwem i ogrodnictwem, zaspokajając własne potrzeby.
Caspana
Nasi nowi znajomi
Kolejnym punktem programu jest miejscowość Chiu Chiu. Miejscowość leży na wysokości 2 525 m, w dolinie rzeki Loa. Atrakcją miejscowości jest XVII wieczny kościół.
Ciekawostką kościoła są figury świętych z nieproporcjonalnie małymi głowami w stosunku do reszty ciała.
Kościół Chiu Chiu
Osada Lasana znajduje się nad brzegiem rzeki Loa, 8 km od Chiu Chiu. Pukara de Lasana, w języku keczua pukara oznacza twierdzę, to prekolumbijska twierdza pochodząca z XII w. Od 1982 r. uznawana jest za pomnik narodowy. W okolicy można znaleźć petroglify.
Rozległy teren na wzniesieniu, doskonale wybrany pod względem strategicznym, nosi ślady licznych zabudowań i ograniczonych murkami poletek uprawnych, co pozwala na wyobrażenie sobie jak wyglądała cała kamienna osada w tym trudnym do życia terenie.
Pukara de Lasana
Po powrocie do hotelu szybkie odświeżenie, obiad, transfer na lotnisko i lot do Santiago. W Santiago transfer do hotelu Solace Santiago położonego przy Monseñor Sotero Sanz. Hotel oferuje pokoje z kontrolą sytuacji pod prysznicem (patrz zdjęcie).
Santiago, miasto obecnie liczące 5,5 mln mieszkańców powstało w 1541 r. Jego założycielem był hiszpański konkwistador Pedro de Valdivia, a lokalizację miasta wskazała podobno jego kochanka, Inés Suárez. Początkowo miasto znajdowało się na wyspie, którą opływala rzeka Mapocho. W późniejszym okresie południową odnogę rzeki zasypano tworząc promenadę, której obecna nazwa to Alameda Libertador Bernardo O'Higgins. Jak to ze stolicami bywa, jest to miasto kilku uniwersytetów, szeregu muzeów, a także budynków rządowych, które stosunkowo często atakowane są przez różne niezadowolone grupy społeczne. Ale o tym później.
Ciąg dalszy TU
Inne tematy w dziale Rozmaitości