Świat nie kręci się tematem polityki cały czas. Szczególnie w takim dniu i takich dnia następnych. Więc mając w pamięci poległych Polaków z roku 1970 i 1981, polityczne spory warto odłożyć chociażby na tydzień. Z mojej strony zero politycznej aktywności z szacunku dla ofiar komunistycznych, grudniowych zbrodni.
Święta. Atmosfera udzielająca się wszystkim, no może prawie wszystkim. Zamieszanie z przygotowaniami, szaleństwo zakupowe, oczekiwania i nadzieje. Pompujemy ten świąteczny balon czasami do nierealności oczekiwań. No właśnie, oczekiwań jakich oczekujemy.
Mamy coś w sobie, że jeśli tylko sytuacja jest ku temu możliwa, prezenty kupujemy sugerując się jakimiś podpatrzonym zapotrzebowaniem drugiej osoby. Acha, ktoś chciał kiedyś lub wspomniał, że potrzebuje jakąś rzecz i my taki prezent kupujemy. O, zobacz jakie to jest ładne, no to my na drugi dzień, buch do koszyka świątecznego. W sumie potrzebowałbym to, zawsze może się przydać-ciach ląduje w przepastnym worku świętego Mikołaja. I tak się kręci biznes podarunkowy. Wiem, że w jakiś sposób upraszczam ten system robienia prezentów, ale czy czasami nie warto być świadomym kupującym i obdarowanym co do oczekiwań? Zdaję sobie sprawę, że przyjemnie dostać prezent niespodziankę. Miłe to jest na pewno, bo niespodzianka zawsze kryje w sobie doże niepewności. Ale czy potrzebujemy akurat to, co kiedyś nam się podobało, albo było potrzebą chwili? Raczej nie. To tylko chwilowe zaćmienie lub marzenie chwili, lecz po dłuższym zastanowieniu, nasza aprobata co do tej rzeczy ulega weryfikacja. No i niestety taka informacja nie dociera do świętego Mikołaja. Wbrew pozorom takie kupowanie rzeczywistych prezentów, może dotyczyć też dzieci. To jest ciężki i skomplikowany temat. Struktura dziecięcych oczekiwań jest jak wiadomo nieograniczona możliwościami i pomysłami. Dlatego takie prezenty powinny wynikać raczej z dłuższej obserwacji niż momentu chwili. Bo to co się chwilą podoba, to jest wymuszone obserwacją świątecznych reklam. Ale to już problem bardziej złożony i kwestia odpowiedzialności rodzicielskiej. Ważne, żeby oczekiwania rodziców nie były priorytetem ich samych. Najgorsze to gdy rodzić ucieka w swoich prezentowych szaleństwach, do porównań. Coś gdzieś zobaczył, inne dziecko to miało, jest jakiś modny trend, i leci z klapkami na oczach nie patrzeć, że zabawka nie odpowiada wiekowi swojego dziecka. Co najgorsze jeszcze jest to, że ten sam rodzić, kupuje kilka zabawek, będąc przekonany, że takim sposobem uszczęśliwi swoją pociechę. Totalny błąd moim zdaniem. Rozkojarzenie czym się mam bawić, robi tylko zamieszanie i z reguły prowadzi do tego, że rodzić na siłę próbuje zainteresować dziecko rzeczą którą ono odrzuciło. Z różnych powodów. Problem jest jeszcze taki, że rodzice wysyłała sygnał do innych, np dziadków, z określonym prezentem do zakupów. Kupcie to i to. No i worek Mikołaja pęka w szwach. Tak naprawdę dziecko będzie sie intensywnie bawić tylko jedną rzeczą. I to taką jaką ono wybierze. Nic na siłę. Do pewnego wieku, bezsensem jest też kupowanie rzeczy ubraniowych. Dziecko tego nie zrozumie, co jest modne-no bo inaczej być nie może. Opamiętanie w ilości i jakości prezentów dla dzieci to zadowolenie wszystkich.
Wracając do prezentów dorosłych. W rodzinnym gronie ustalamy budżet na jedna osobę i w zakresie ustalonej kwoty, osoba zainteresowana podaje swoje oczekiwania. Co by chciała, żeby Mikołaj przytargał w swoim worku. Lepiej dostać coś co jest teraz potrzebne, a nie to co kiedyś było tylko przelotnym pomysłem. Wiem, że w jakiś sposób magia świąt ma przetrącone skrzydło. Lepsza wiedza, niżby prezent leżał na dnie szuflady. Nie miło by mi było, gdybym zrobił i otrzymał prezent "szufladowy".
Osobnym tematem jest jakość, cena no i możliwości w realizacji zamówień prezentów. Tutaj tylko i wyłącznie obowiązuje logika i umiar. Jak zresztą we wszystkim. Również w tym co teraz napisałem.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo