Jutro jest jedno z najważniejszych kościelnych świąt. Nawet niewierzący traktują święta grudniowe jako coś doniosłego i poważnego. Wiadomo, że inaczej się je wtedy obchodzi. Święto jutrzejsze jest przez swoją powagę, skupienie istotne szczególnie w tych ciężkich czasach naznaczonych chorobą, cierpieniem, śmiercią. Chyba tylko okupacja miała taki śmiertelny wydzwięk Wigilijny. Tyle cierpienia jaki będzie przy stole wigilijnym, nie pamięta pokolenie powojenne. Tyle dramatów jakie będą wspominane przy opłatku nie poznało pokolenie młodych, którzy dopiero cokolwiek poważnego rozumieją.
Kiedy usiądziemy jutro przy stole wigilijnym, miejmy gdzieś z tyłu głowy, że się udało przeżyć wirusa. Jesteśmy poniekąd szczęśliwcami, że też teraz, w danej chwili w samotności szpitalnej nie walczymy z wirusem. Pamiętajmy też o tych wszystkich, którym nie było dane dzisiaj być ze swoimi rodzinami, którym opłatek będzie smakował łzami. Taki sam smak będą mieli rodziny, które pożegnały na zawsze swoich bliskich. Bez pożegnania.
Czy należy życzyć wesołych świąt w tej pandemicznej sytuacji? Może nie wesołych, ale zdrowych, bo jak się jest w dzisiejszych czasach zdrowym, to automatycznie się jest też wesołym i szczęśliwym. I oby takie życzenia trwały już zawsze, na bardzo długo wystarczyły.
Inne tematy w dziale Rozmaitości