Dzisiejsza GW donosi, że członkowie sejmowej komisji kultury wywodzący się z PiS chcieliby, aby planowana konferencja poświęcona Czesławowi Miłoszowi została wzbogacona o antypolskie wątki w twórczości noblisty oraz o wykłady na temat jego działalności w komunistycznej służbie. O ile pierwsza propozycja jeszcze by się może jakoś obroniła, to nie widzę raczej możliwości, żeby literaturoznawcy zajmowali się jego „służbą”. Tym powinien zająć się IPN, może na jakiejś innej konferencji (co zresztą zasugerowali organizatorzy)?
Jarosław Kaczyński zacytował poetę i odezwało się larum, że nie miał prawa, że Herbert by pewnie nie chciał, inni zaś prawili, że na pewno by nie miał nic przeciwko. A to przecież tylko cytat wiersza, o co więc tyle hałasu?
W tygodniku Uważam Rze felieton opatrzony nagłówkiem „kultura”, gdzie felietonista przy okazji obrony prezesa PiS ( w sprawie poety, rzecz jasna) nie omieszkał wspomnieć, że inna poetka, podobnie jak Miłosz noblistka, ma nieciekawą przeszłość i sugeruje, że dzięki temu, że się wszystkim wysługiwała, „salon” załatwił jej Nobla. Mam wrażenie, że autor, p. Zdort, przecenia jednak możliwości „salonu”.
Konkluzja: politycy i felietoniści z daleka powinni trzymać się od poezji. Nic o niej nie wiedzą.
Opowiadania, opowiastki i przekłady publikuję tutaj: http://karoljakubski.blogspot.com/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura
