W sobotę, 5 listopada o 22:05.
I chwała im, bo jest to kawał znakomitej muzyki.
Tylko, że pisząc o tym, dziennikarze, także telewizyjni, uparcie wspominają o "wielokrotnie nagradzanym koncercie tria rockowo-jazzowego w składzie: Jeff Beck, Vinnie Colaiuta i Tal Wilkenfeld." Tymczasem, w tym najlepszym okresie Becka w ciągu ostatnich wielu lat, czyli w 2007-2009, wspomnianej trójce towarzyszył na klawiszach Brytyjczyk, Jason Rebello.
No i warto byłoby wspomnieć o gościach Becka podczas tego, pamiętnego koncertu - Eric Clapton, Imogene Heap i Joss Stone.
Może jest w tym nadmiar samozapatrzenia, ale niestety, wspominając swego czasu o Tal, to właśnie ja podkreślałem niezwykłą chemię muzyczną trójki Beck-Wilkenfeld-Colaiuta, zapominając o, czasem rzeczywiście pozostającym nieco na drugim planie, Jasonie. Tylko, że ten "drugi plan" zamieniał się niekiedy w rewelacyjne, indywidualne popisy, których będzie można posłuchać i zobaczyć choćby na koncercie u Ronniego.
Natomiast gdy chodzi o chemię między całą czwórką, to proszę tylko posłuchać tego. "Freeway Jam" z 2009 r. Zwłaszcza gdzieś od 1:37.
No a skoro już jesteśmy przy samozapatrzeniu.
Szanowna telewizjo, w przyszłym roku Fleetwood Mac będzie obchodził 50-lecie istnienia. Być może ruszą w jubileuszowe tournee. W to, że ktoś ich sprowadzi do Polski, raczej nie wierzę, ale może chociaż TVP kupi i pokaże ich koncert. Polecam przede wszystkim wspaniały "The Dance" z 1997 r.
A jeśli już o życzeniach. Dopisuję do listy na przyklad koncert samej Stevie Nicks z 2011 r. - "Live in Chicago". Znakomicie zagrany i nagrany.
Z należytym.
Inne tematy w dziale Kultura