W tej rywalizacji dzisiaj wygrali starzy kolonizatorzy. A raczej ich dzieci z kolonii.
Ale - poza skopaniem, a potem zaćmieniem Krystyny, które, jak to zwykle bywa - "się zemściło" - ten mecz był po prostu nudny i słaby.
W ogóle cale te mistrzostwa były tak denne, że aż mogłyby się rozgrywać na podwórku za chałupą Bjoerk. I aż do półfinału tak się właśnie działo. Poza emocjami związanymi z grą Polski, na adrenalinę można było liczyć tylko na ulicach.
Ech, marzyłby mi się powrót do 1976 r. Tylko cztery drużyny w finałach ME w Jugosławii, które trwały jedynie cztery dni. Mordecza walka do upadłego, we wszystkich meczach dogrywki, a w finale po dogrywce karne. Średnia bramek na mecz - 4,7. Zaś poziom taki, że najlepsza wtedy na świecie Holandia, zdobyła tylko 3 miejce, a mistrz świata RFN, przegrał w finale z Czechosłowacją.
Tak, mrzonki...
Inne tematy w dziale Sport