Stało się. Austriacki Trybunał Konstytucyjny unieważnił i nakazał powtórzenie drugiej tury wyborów prezydenckich w tym kraju. Oczywiście, ten wyrok nie zmieni liczących głosy, ale skala szwindli i oszustw, lub nonszalancji tych, którzy to robili, okazała się zbyt duża, nawet jak na krainę potomków Adolfa.
Oczywiście, pewnie odezwą się i ci, dla których wielkim, tajnym planem Rosji jest usadowienie na Zachodzie, gdzie się tylko da, "nacjonalistów". Skąd w tym wszystkim Rosja? Ano dlatego, że wojska sowieckie wyszły z Austrii dopiero w 1956 r, herb tego kraju nadal trzyma w szponach sierp i młot, a wszyscy wiedzą, że prawdziwe, sowieckie wpływy w ojczyźnie Mozarta są tam wciąż tak głębokie, jak piękny, modry Dunaj w czasie powodzi.
Można i tak, choć moim zdaniem, to są bzdury. Rosjanom nie opłaca się rozwalanie UE pod światłym, i w znacznym stopniu kontrolowanym przez nich przewodem Niemiec. Bo to jest największy sukces, jaki po wojnie w polityce międzynarodowej osiągnęli.
Co nam w związku z tym zostaje? Ano precedens i coraz wyrażniejszy trend.
Z precedensami bywa różnie. Każdy z nas jest sobie bowiem w stanie wyobrazić, które wybory by unieważnił, gdyby tylko mógł, towasz Rzepliński. Natomiast trend jest już nieusuwalny. Po Brexicie kolejny kraj może zyskać władzę, zupełnie się z "dyktatorami" Unii nie zgadzającą.
Czy ją zyska i co, po ewentualnym zwycięstwie, ta władza naprawdę zrobi, to już inna inszość. Wszyscy pamiętamy, z jakimi hasłami szli do wyborów, a potem na negocjacje z banksterką, rządzący Grecją, a jak potem te hasła i Greków sprzedali. Ale tym będziemy się już martwić po możliwym, kolejnym, pijackim zawale Junkersów i innych kapo z Brukseli.
Inne tematy w dziale Polityka